7. POTWÓR

9.3K 369 14
                                    

 Reszta lekcji minęła mi w zawrotnym tempie. Większość czasu jednak spędziłam nad odganianiem od siebie Rudej, która chciała wszystkim udowodnić swoją przewagę. Wiele razy byłam pytana przez Davida i jego najlepszego przyjaciela Samuela o przyczynę takiego zachowania. Odpowiadałam ogólnikowo: to wszystko przez przeszłość. Zaczęłam się zastanawiać, czy jej czasami nie odbiło. W końcu sama z siebie nie mściłabym się ot tak, nie chciałam się do niej upodabniać. Gdyby zostawiła mnie w spokoju, nie byłoby żadnego problemu, a nasze nerwy zostałyby nienadszarpnięte.

Jeśli chodzi o nauczycieli – byli znośni. Nic więcej jeszcze nie mogłam powiedzieć. Nie starali się wpędzić nas do grobu ani udawać naszych przyjaciół. W mojej poprzedniej szkole były tylko takie typy. Jedyną nauczycielką, którą polubiłam, była pani Alice Adams. Uczyła mnie włoskiego i to właśnie dzięki niej jeszcze bardziej pokochałam ten język, kulturę i wszystko inne.

Reszta klasy też była w porządku, może oprócz pozostałej trójki dziewczyn w klasie. Może przyboczne Rudej mogłyby być „do przełknięcia", gdyby nie wpływ Alison, która już wszystkim rozgadała, jaka to ja nie byłam gruba. Śmiać mi się chciało, kiedy wściekała się, że żadne jej słowa na mnie nie działały, a z tego, co mówili chłopcy, cała ta sytuacja też ich bawiła.

Po lekcjach, tak jak obiecywał, Pedro czekał na mnie przed wejściem na dziedziniec. Przywitałam się z nim miłym uśmiechem, po czym zaproponowałam, abyśmy poszli do pobliskiej kawiarni. Początkowo myślałam, że rozmowa nie będzie nam się kleić tak jak poprzedniego dnia, ale było na odwrót. Szatyn przygotował się i miałam wrażenie, że miał całą listę tematów do przegadania. Nie przeszkadzało mi to, polubiłam go i czułam się komfortowo w jego towarzystwie. Pogawędkę przerwał mój telefon, który się rozdzwonił. Wyświetlił się numer Aarona, którego już wcześniej powiadomiłam o odzyskaniu telefonu. Przeprosiłam mojego towarzysza, po czym odebrałam:

Paige: Będę w domu za jakąś godzinkę, może dwie.

Aaron: Wróć do domu, natychmiast. Coś się stało, powiedz Pedro, że chodzi o Janet.

― Rozłączył się, nie czekając na moją odpowiedź.

― Dzwonił Aaron, kazał nam przyjechać do domu, mówił, że coś się stało i że chodzi o Janet. ― Szatyn bez słowa wstał i już po kilku chwilach byliśmy w aucie.

Całą drogę siedziałam jak na szpilkach. Aaron mnie zestresował, ale niestety nic nie wskazywało na to, by robił sobie żarty, ton jego głosu temu zaprzeczał. Był spanikowany.

Od razu, gdy przekroczyłam próg mieszkania, usłyszałam szloch i krzyki. Wpadłam do salonu, gdzie Janet zwijała się na kanapie, a Aaron gadał z kimś przez telefon. Podeszłam do dziewczyny i nie pytając o nic, przytuliłam ją. Pedro od razu zaczął pytać, co się stało.

― Pójdę się położyć ― powiedziała do mnie szeptem brunetka. Kiwnęłam głową i miałam już powiedzieć, że za moment do niej przyjdę, ale wyprzedził mnie Aaron.

― Nie Jan, ubieraj się i jedziemy. Nie możemy z tym zwlekać. ― Do oczu dziewczyny napłynęło jeszcze więcej łez. ― Musisz z tym pójść na policję, w innym wypadku wszystko temu gnojowi ujdzie na sucho.

― Powiecie co się stało? ― Uniosłam brew, jeszcze bardziej zaczęłam się martwić, a Pedro zrobił się czerwony na twarzy.

― Uspokój się i za kilka minut pojedziemy. ― Kiwnęła głową i poszła w stronę łazienki. ― Przybiegła do domu cała roztrzęsiona, powiedziała, że jak wracała ze szkoły, ktoś ją zaciągnął w jedną z uliczek i... usiłował zgwałcić ― westchnął. ― Z tego, co zrozumiałem, to nie zdążył tego zrobić, bo ktoś usłyszał jej krzyki. Sprawca uciekł, a ona przerażona stamtąd uciekła.

Ani ja, ani Pedro nie skomentowaliśmy tego. Na usta cisnęły mi się same wulgaryzmy i groźby, ale nic by to nie dało. Jedyne co mogłam zrobić, to wspierać przyjaciółkę i modlić się, by policja coś wskórała. Ciekawiło mnie, czy osoba, która zareagowała, zgłosi się na policję. To na pewno bardzo by pomogło, a kutas, który chciał to zrobić, zapłacił za wszystko.

Na komisariacie byliśmy dwadzieścia minut później. Policjanci od razu wzięli Janet do sali przesłuchań, a razem z nią wszedł Aaron, który został o to poproszony przez brunetkę. Ja zostałam sama w poczekalni, bo Pedro pojechał po Pabla, który jak się o tym wszystkim dowiedział, wpadł w szał. Nikt z nas nie chciał, by ten wsiadał w samochód i spowodował wypadek, już wystarczająco wszyscy martwiliśmy się o stan Jan. Jeśli chodzi o rany fizyczne, to nie było tego wiele. Miała kilka zadrapań, posiniaczone nadgarstki i lewy policzek, za to stan psychiczny był w o wiele gorszym stanie. Nie musiałam być specjalistą, by wiedzieć, co siedziało jej w głowie. Od zawsze była osobą wrażliwą, mimo że na co dzień tego nie pokazywała.

― Paige? ― Popatrzyłam na Chrisa, który przerwał mój monolog myślowy. ― Wszystko gra? ― Uniosłam brew. Co go to obchodziło? (Skąd wziął się tam Chris?)

Nie odpowiedziałam mu, chcąc dać mu do zrozumienia, żeby sobie darował i poszedł w swoim kierunku. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zauważyłem, że Pablo i Pedro już byli, więc ignorując bruneta, podeszłam do nich.

― Zeznaje ― odpowiedziałam im cicho. ― Aaron z nią jest, a Was raczej nie wpuszczą. ― Pablo zaczął pod nosem rzucać przekleństwami i nawet raz uderzył w ścianę.

Minęło może z dziesięć długich minut, gdy moi przyjaciele w końcu wszyli. Od razu podeszłam do przyjaciółki, która cały czas miała spuszczoną głowę. Przytuliłam ją i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze i że policja złapie tego potwora. Próbowałam walczyć z irytacją, bo ciągle czułam na sobie wzrok Chrisa, nie wiedziałam, o co mogło mu chodzić, ale wolałam skupić się na Janet.

― Jak coś ustalimy, odezwiemy się do państwa ― powiedział policjant, który przyjął sprawę. ― Tymczasem prosiłbym, by pani wróciła do domu i odpoczęła. A najlepiej, nie wychodziła Pani nigdzie przez kilka dni i porozmawiała z psychologiem.

Pożegnaliśmy się z sierżantem, po czym wyszliśmy z komisariatu. Ja jechałam z Aaronem i Janet, a Pablo ze swoim bratankiem. Od razu po wejściu do domu moja przyjaciółka poszła spać, a ja z chłopakami zostałam, by dowiedzieć się, co działo się na przesłuchaniu. Jan mniej więcej pamiętała twarz mężczyzny, ale przez szok nie była pewna, czy to był sprawca, czy osoba, która ją uratowała. Każdy z nas liczył na to, że świadek zdarzenia zjawi się na komendzie jak najszybciej i sprawa dobiegnie końca.

No one is perfect W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz