36. Chris!

6.1K 232 13
                                    

Minęło półtora tygodnia, od kiedy chorowałam. Wysiedziałam się w domu za wszystkie czasy i mówiąc szczerze wole chodzić do szkoły, obić jakieś plastikowe mordy i mieć co robić. Nie rozumiem tych co siedzieliby całymi dniami w chacie i tylko zamulali przed komputerem czy TV. Oczywiście rozumiem, że są osoby, które nie lubią przebywać na dworze i wśród ludzi. Ale można przecież inaczej spędzać czas poza domem. Wyjść na spacer z psem lub samemu, pobiegać. Ja na szczęście nie będę musiała siedzieć już w czterech ścianach i wyczekiwać na Chrisa aż wróci ze szkoły. Jeśli mam być szczera to zbliżyliśmy się do siebie, któregoś dnia zaczęliśmy rozmawiać o naszej przeszłości. Nie mówiłam za dużo, nie chciałam robić z siebie jakiegoś kozła ofiarnego, tym bardziej, kiedy on wyznał, że w domu zawsze był pomijany, nikt nie zwracał na niego uwagi. Liczył się tylko jego o rok młodszy brat, w moim wieku wyjechał tutaj i zaczął nowe życie, a jego rodzina nadal ma go głęboko w dupie. Widać, że strasznie go to boli, ale ma teraz nową rodzinę, którą nie zamieni na żadną inną. W tamtej chwili pierwszy raz popatrzyłam na niego z innej strony. Od dnia, kiedy na niego wpadłam brałam go za wesołego chłopczyka, który ma co chce, ale teraz jest dla mnie chłopakiem, który mimo wielu rozczarowań cieszy się z tego co ma i nie skreśla nikogo od razu, tak jak zrobiła to jego rodzina. A co ja mu powiedziałam? O wypadku rodziców, o mojej przygodzie z Rudą pomijając resztę "przyjaciół" i dlaczego sama tu wyjechałam. Trochę głupio mi było, że nie powiedziałam mu całej prawdy, a on tak bez problemu powiedział o wszystkim. Dlaczego? Boję się, że mnie wyśmieje, ale czy mam do tego podstawy? Nie. Jest moim przyjacielem i chyba jedyną osobą w tym domu wariatów, któremu ufam na dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Ten jeden procent to obawa przed stratą tego wszystkiego, przywykłam do tych wszystkich "pieszczotliwych" przezwisk i wygłupiania się na każdym kroku. Nawet do klejenia się z nim w szkole, przy moich znajomych, czy na durnym mieście, kiedy jakieś barany się lampią i gadają coś do siebie. Nie umiałabym teraz przestać tego robić.

- Idziesz trollu? - Zapytał brunet, który bez pukania wszedł do mojego pokoju.

- Daj mi jeszcze chwile. - Powiedziałam i poszłam do garderoby.

Stanęłam przed wielkim lustrem dokładnie przyglądając swojemu odbiciu. Miałam na sobie bordowe biodrówki, białą koszulę, którą miałam schowaną w spodniach, a na nogach czarne botki. Włosy miałam rozpuszczone i lekko podkręcone, na twarzy miałam tylko korektor, na rzęsach tusz, a na ustach śniado różowy błyszczyk. Zarzuciłam swój plecak na jedno ramię, po czym wyszłam z pomieszczenia.

- Idziemy! - Powiedziałam.

- Ładnie wyglądasz. - Zarumieniłam się.

- Dziękuje, ty też. - Uśmiechnęłam się.

- Wiem. - Ta jego skromność.

Przywitałam się z chłopakami na dole i wyszłam razem z brunetem z domu. Nathan miał nas dzisiaj zawieźć, bo potem po nas przyjedzie Max, który już wrócił . Szatyn stał oparty o swój samochód i kończył palić papierosa. Ja pierdziele jak to można brać do ust!?

- Śmierdzisz. - Powiedziałam poważnie. - Żadna dziewczyna nie będzie Cię chciała.

- Już z samego rana chcesz rozpętać wojnę?! - Powiedział mierząc mnie wzrokiem.

- No przepraszam bardzo! - Założyłam ręce na piersi. - Jaka laska chciałaby lizać się z popielniczką?

- Twoja kuzynka. - Mruknął i wsiadł do samochodu.

- Przelizałeś się z Caro?! -Zapytałam wsiadając do samochodu.

- Żeby to raz. - Powiedział dumny. - Collins wsiadaj, albo idziesz na pieszo. - Brunet wsiadł na miejsce pasażera. - A teraz słuchać, bo nie będę dwa razy powtarzał. Ja i Car, jesteśmy razem.

No one is perfect W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz