8. Utalentowani

201 9 0
                                    

Renesmee

Świtało, kiedy samolot przystąpił do lądowania. Obudził mnie płynący z głośników głos, nakazujący przygotować się do momentu, kiedy maszyna ponownie osiądzie na ziemi. Przeciągnęłam się, obolała od niewygodnej pozycji, ale nie przejęłam się tym zbytnio i pośpiesznie zapięłam pas. Mniej więcej kwadrans później wraz z pozostałymi znalazłam się na zacienionym lotnisku, otoczona zmierzającymi w różnych kierunkach ludźmi. Zapach krwi był drażniący, ale udawało mi się go ignorować.

Zorientowałam się, że brakuje Demetiego, co mnie zmartwiło. Czyżby znów zniknął z mojego powodu? Felix musiał wyczytać wątpliwości z wyrazu mojej twarzy, bo wyjaśnił mi, że wampir poszedł odebrać nasze bagaże. Jane zadecydowała, że nie ma sensu na niego czekać i poprowadziła nas w mniej zaludnione miejsce, gdzie mieliśmy zaszyć się do momentu, kiedy Demetri się pojawi. Zdążyła w tym czasie zamówić taksówkę i kiedy tropiciel do nas dołączył, pojazd już czekał przed budynkiem.

Słońce dopiero wschodziło, ale dzień zapowiadał się stosunkowo pochmurnie, więc nie mieliśmy problemów z poruszaniem się za dnia. Kiedy podeszliśmy do taksówki, kierowca spojrzał na całą naszą piątkę z niedowierzaniem, ale wystarczyło jedno gniewne spojrzenie Jane, żeby w żaden sposób tego nie skomentował. Sama również nie odzywałam się, kiedy wślizgnęłam się na tylne siedzenie, ściśnięta pomiędzy drzwiami a Felixem. Miałam wątpliwości co do tego, czy wystarczy nam jedna taksówka, ale okazało się, że bliźnięta są na tyle drobne, że bez trudu usadowiły się tuż obok nas. Demetri zajął miejsce z przodu, a kiedy patrzyłam na to, jak zerka na taksówkarza, zaczęłam się zastanawiać, czy człowiek ten nie jest wtajemniczony w to, kim naprawdę jesteśmy. Zdążyłam się już przekonać, że o wampirach wie całkiem sporo ludzi, w znamienitej większości na usługach Volturi – chociażby recepcjonistka Safona, którą czasami widywałam w zamku.

Miejscowość do której się udawaliśmy leżała prawie dwieście kilometrów od naszego pierwszego przystanku. Nie byłam zainteresowana nazwami kolejnych miejscowości, chciałam jednak wiedzieć, gdzie konkretnie się udajemy. Oczywiście mogłam kogoś o to zapytać, ale nie odważyłam się na to, woląc milczeć i nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w okno, obserwując umykający za oknem krajobraz. Kolejne kilometry mijaliśmy w stosunkowo szybkim tempie, widok zaś był tak monotonny, że znów zaczęło chcieć mi się spać. Przeważały przede wszystkim zieleń i coraz wyraźniejsze pagórki – pola, lasy i wzgórza w oddali. Mimowolnie nasunął mi się na myśl zielony krajobraz Forks, zwłaszcza liczne drzewa i pokryte mchem konary drzew, czego bynajmniej nie przyjęłam z entuzjazmem. Pośpiesznie uciekłam wzrokiem w głąb samochodu i do końca podróży wpatrywałam się w tył fotelu kierowcy.

Mimochodem zauważyłam, że drogi które wybieraliśmy, były niemal całkowicie puste – najwyżej dwa razy zdarzyło się, żeby wyprzedził nas inny samochód. Patrząc na wskazówkę szybkościomierza mogłam się założyć, że pojazd już dawno przekroczył ustalone normy, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam przyzwyczajona do szybkiej jazdy, odkąd...

Pokręciłam głową. Felix spojrzał na mnie z powątpieniem, ale nic nie powiedziałam. Wzruszył ramionami i znów zapatrzył się przed siebie, ja zaś pomyślałam, że pewnie wszyscy mają mnie za całkowitą idiotkę. Nawet jeśli tak było, jakoś nie potrafiłam się tym specjalnie przejąć. Przywykłam do ciszy, jeśli zaś chodziło o wampiry, chyba nie było istot tak perfekcyjnie stworzonych do milczenia i trwania w bezruchu. Pomijając bicie serca i dziwnie przyśpieszony oddech kierowcy, jedynie ja byłam źródłem jakiegokolwiek dźwięku. Poza tym panowała absolutna cisza, wyjątkowo dobrze współgrająca z miarowym mruczeniem pracującego silnika samochodu.

Zanim dojechaliśmy na miejsce, zaczęło padać. Deszcz bębnił w szyby i dach, niosąc ze sobą przygnębienie, ale moim zdaniem, było w tym coś kojącego. Pogoda znacznie opóźniła nasz przyjazd, dlatego na miejsce dotarliśmy w okolicach południa. Przez zamazaną szybę nie byłam w stanie dostrzec wypisanej na tabliczce nazwy miejscowości, wiedziałam jednak, że ta i tak niczego by mi nie powiedziała – miejscowości, które wybierały wampiry, żeby osiedlić się na stałe, zwykle nie były uwzględniane na mapach. Oczywiście pod warunkiem, że komuś naprawdę zależało na tym, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz