Demetri
Stałem pod ścianą, splecionymi za plecami dłońmi przesuwając po jej chropowatej powierzchni. Czekanie nie było moją najmocniejszą stroną, dlatego usiłowałem sobie znaleźć zajęcie – nawet tak bezsensowne, jak uczenie się na pamięć faktury kamienia w Sali Tronowej. Cokolwiek było lepsze od bezczynnego stania przed obliczem wielkiej trójcy, w oczekiwaniu na pojawienie się wszystkich tych członków straży, których w tym momencie pragnęli widzieć. Potrafiłem zrozumieć naprawdę wiele, ale tego, dlaczego nigdy nie chcieli wspomnieć nam wcześniej na temat zbliżającej się rozmowy, po prostu nie pojmowałem. Przecież można było wszystko wyjaśnić od razu, a my przekazalibyśmy to pozostałym, prawda?
– Panie... – zacząłem, zanim zdążyłem się nad tym głębiej zastanowić.
Aro spojrzał na mnie z uśmiechem, który można było określić mianem lekko roztargnionego. Stulecia służby i jego dar wystarczyły, żeby znał mnie lepiej niż mogłem sobie życzyć.
– Cierpliwości, Demetri – rzucił po prostu, tym samym ucinając jakiekolwiek dyskusje, zanim te w ogóle zdążyłby się wywiązać.
Cierpliwości. I to mówił wampir, który nigdy nie był zdolny wytrzymać minuty i natychmiast przetrząsał głowy wszystkich napotkanych, w poszukiwaniu nurtujących go odpowiedzi! Oczywiście nie pozostało mi nic innego, jak dalej czekać. Nachmurzyłem się, poirytowany; nie tak znów trudno było popsuć mi humor.
Drzwi główne otworzyły się, a do środka wślizgnęła się nasza zamkowa szara myszka – krócej mówiąc, Renesmee. Mogłem się spodziewać, że chodzi o nią, co jeszcze bardziej zepsuło mi nastrój. Czyżby Aro miał w zanadrzu kolejny bezsensowny rozkaz, którego wypełnienie miało kosztować mnie i pozostałych następne tygodnie życia? Sądząc po bladej skórze i zlęknionym spojrzeniu dziewczyny, sama też się tego obawiała, ale to tym bardziej irytowało. Nie zachowanie dziewczyny – o nie, jej zarzucić nic nie mogłem, bo wyraźnie się starała i (co zabawne) chyba trochę ją z Felixem przerażaliśmy. Chodziło raczej o to, że skoro młoda tego nie chciała, po co Aro wciąż ciągnął tę szopkę?
Tuż za Cullenówną, do Sali Tronowej wsunął się Felix. Uniosłem brwi, widząc jego minę, bo mało kiedy widziałem wampira do tego stopnia zdenerwowanego i... zafascynowanego? Hm, to była co najmniej dziwna mieszanka emocji, ale chyba podejrzewałem, kto mógł ją wywołać. Ta nowa, Hannah, miała swoisty talent do wyprowadzania Felixa z równowagi, co przy jej charakterku chyba nie było niczym dziwnym. Mnie również denerwowała, przez co dyplomatycznie zaczęliśmy się unikać, ale Felix, nie wiedzieć czemu, uparcie się do niej pchał.
– Nawet nie pytaj – mruknął chmurnie, podchodząc do mnie. Wzruszyłem ramionami, potwierdzając brak zainteresowanie. – Mała wiedźma... – mruknął pod nosem i zaczął mówić coś jeszcze, ale to zdecydowanie nie było skierowane do mojej osoby.
Prawie go nie słuchałem, cały czas wpatrzony w Renesmee. Widać było jak na dłoni, że chciała być w każdym możliwym miejscu, byle nie tu. Rozglądała się pośpiesznie, być może szukając kolejnego wampira, którego mogliśmy przyprowadzić w związku ze śmiercią jej rodziny, ale kiedy nikogo nie dostrzegła, wyraźnie odetchnęła. Powoli wycofała się gdzieś na bok, starając się nie rzucać w oczy, chociaż jej ludzka natura i płomienne włosy na to nie pozwalały – była tu tak wyrazista, jak wampir w słoneczny dzień pośród zwykłych śmiertelników. Musiała zdawać sobie z tego sprawę, bo zaczęła się rozglądać, w którymś momencie napotykając mój wzrok. Jej czekoladowe tęczówki rozszerzyły się, po czym pośpiesznie uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Policzki jej pałały.
Ach, czyli jednak się mnie bała? Ledwo powstrzymałem się od uśmiechu. Tak było zdecydowanie lepiej, bo robiła wszystko, bylebyśmy z Felixem nie musieli jej niańczyć. To dobrze, bo nawet jeśli Felix miał dość cierpliwości, żeby początkowo próbować nawiązać z nią znajomość, mnie szlag trafiał na samo wspomnienie tego, jak musiałem ją ratować. Przecież nie mogliśmy jej przez cały czas prowadzić za rączkę, prawda? Lubiłem być odpowiedzialny wyłącznie za siebie i do tej pory tak było, póki Volterra nie zaczęła zamieniać się w domowe przedszkole. Dobre było przynajmniej to, że dziewczyna zdawała się znać swoje miejsce.
CZYTASZ
THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]
Fiksi PenggemarW jednej chwili cały świat Renesmee rozpada się, kiedy podczas walki z nowo narodzonymi ginie cała jej rodzina. Pogrążona w depresji dziewczyna bez wahania przyjmuje propozycję Aro, który obiecuje jej miejsce u swojego boku i odszukanie winnych zbro...