Renesmee
Pierwsze promienie słoneczne rozświetliły linię horyzontu. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do tak wczesnych poranków – do braku chmur, tego słynnego Włoskiego nieba o intensywnie niebieskim kolorze, do widoku z okna mojego nowego pokoju... Ojej, przepraszam – komnaty. Muszę się w końcu nauczyć tego, że kiedy mieszka się w zamku, sypialnia znajduje się w komnacie.
Zamknęłam oczy i powoli wypuściłam powietrze z płuc, po czym zaczęłam w pamięci liczyć od dziesięciu w dół. Czasami to pomagało, kiedy chciałam przestać myśleć o niechcianych rzeczach i spróbować się wyciszyć, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma sposobu na to, żeby zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło. Ja wręcz nie chciałam zapomnieć, nawet jeśli pozbycie się pewnych wspomnień naprawdę wiele by ułatwiło.
Minęły dokładnie trzy miesiące od momentu, kiedy wszystko straciło jakikolwiek sens – trzy długie miesiące od dnia, w którym zginęli wszyscy na których tak naprawdę mi zależało. Jedna chwila i nagle było po wszystkim, a ja zostałam absolutnie sama. Paradoksalnie zdawało mi się, że wszystko to wydarzyło się kilkaset lat wcześniej, w jakimś innym życiu i przytrafiło się komuś innemu – z tym, że gdyby naprawdę tak było, wtedy nie czułabym tak silnego bólu na samą myśl o przeszłości. Gdyby to przytrafiło się komuś innemu, zamykając oczy nie czułabym nic.
Jaszcze tych trzy miesiące wcześniej, nawet nie przyszłoby mi do głowy, że kiedykolwiek będę jeszcze w stanie normalnie funkcjonować. Teraz wiedziałam, że to jest jednak możliwe. Nie dlatego, że ból rozdzieranego na kawałki serca nagle zniknął – nie, on nawet nie osłabł. Wciąż bolało tak samo, ale podobno do wszystkiego da się przyzwyczaić i chyba właśnie tak było w moim przypadku. Przywykłam do tego bólu, nauczyłam się go ignorować, dzięki czemu wciąż jeszcze byłam w stanie wykrzesać z siebie dość siły, żeby w ogóle wstać z łóżka. Z drugiej strony, sen wcale nie był moim przyjacielem i zdecydowanie łatwiej było, kiedy byłam przytomna.
Wspomnienia wydawały się odległe, ale nie kiedy zasypiałam. Niejednokrotnie po zaśnięciu uświadamiałam sobie, że znajduję się sama w lesie w Forks. Biegłam wtedy przed siebie znajomymi ścieżkami z poczuciem, że muszę coś – że muszę kogoś – znaleźć, ale kiedy już zdawało mi się, że jestem blisko, wtedy nagle przypominałam sobie, że przecież tych, których szukam już nie ma. Wtedy zwykle budziłam się z płaczem, krzycząc tak głośno, jakby właśnie rozpętała się trzecia wojna światowa albo wydarzyło podobne nieszczęście. Jeszcze kiedy indziej czułam dławiący zapach dymu z ognisk na tamtej polanie, jakby naprawdę znajdowały się gdzieś w okolicy, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że to jedynie moja wyobraźnia.
Czasami – zwykle nad ranem, kiedy tak jak teraz budziłam się przed świtem i siadałam na parapecie, żeby móc podziwiać wschód słońca – nie byłam w stanie uciekać przed wspomnieniami i pozwalałam, żeby mną zawładnęły. Mimo tych trzech miesięcy, wciąż nie docierało do mnie to, że moi bliscy naprawdę odeszli, a ja zostałam sama. Nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że już nigdy więcej nie obudzę się w swoim starym pokoju, w kamiennym domku moich rodziców. Że nie pójdę to salonu, gdzie z dużym prawdopodobieństwem mogłabym zastać mamę ze swoim wyniszczonym egzemplarzem „Wichrowych wzgórz" w ręku i że nie zdenerwuję się na tatę za to, że ponownie siedzi mi w myślach. Jak to było możliwe, że miałam już nigdy więcej nie usłyszeć przekomarzających się Rosalie i Emmetta, śmiechu Alice albo nie zetknąć się z pełnym rozwagi i rezerwy sposobem bycia Jaspera? Jak mogłam żyć ze świadomością, że więcej nie przytulę się do kochanej Esme albo nie będę mogła odwiedzić Carlisle'a w szpitalu? Jak mogłabym już nigdy więcej nie poczuć na wargach znajomych pocałunków Jacoba...?
CZYTASZ
THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]
FanfictionW jednej chwili cały świat Renesmee rozpada się, kiedy podczas walki z nowo narodzonymi ginie cała jej rodzina. Pogrążona w depresji dziewczyna bez wahania przyjmuje propozycję Aro, który obiecuje jej miejsce u swojego boku i odszukanie winnych zbro...