15. Wybudzanie się

169 10 0
                                    

Renesmee

Na początku wróciło czucie. Uświadomiłam sobie, że leżę na czymś miękkim i że jest mi ciepło, a to zdecydowanie było przyjemne. Echo bólu kołatało się gdzieś na krawędzi mojej świadomości, ale uczucie to było tak odległe, że mimo starań nie byłam w stanie przypomnieć sobie, co właściwie się stało. Mój umysł wciąż otaczała znajoma mi otoczka, która nie dopuszczała do mnie emocji i wspomnień, które jakkolwiek mogłyby mi zaszkodzić – przyjemniej przez jakiś czas. Znałam to uczucie, bo nie raz ten właśnie system obronny, który wyrobił sobie mój organizm, oszczędzał mi bólu i koszmarów związanych z tym, co wydarzyło się kilka miesięcy temu. Oczywiście prędzej czy później zawsze za tę chwilę spokoju płaciłam i to podwójnie, ale byłam na tę cenę przygotowana.

Leżałam, bojąc się poruszyć, żeby przypadkiem ból nie powrócił. Wysiliłam słuch, starając się zorientować, czy jestem sama, czy może ktoś jest przy mnie, ale nie usłyszałam zbyt wiele. Jedynie własny oddech, bicie serca i jakieś odgłosy z korytarza – typowe bodźce, które zawsze przychodziły do mnie po przebudzeniu. To wystarczyło, żebym zaczęła sądzić, że jestem w swojej komnacie, ale wciąż nie zgadzał mi się jeden szczegół – mianowicie zapach. Kiedy wtuliłam twarz w pościel, odkryłam, że przesycona jest słodkim zapachem, który doskonale znałam, ale który nie należał do mnie tylko do...

Wspomnienia wróciły nagle i zaskoczona aż skuliłam się na łóżku. Mocniej zacisnęłam powieki, nie chcąc się do końca obudzić, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmienić. Przypomniałam sobie spotkanie z Heidi w korytarzu, jej groźby i pomoc. Zaraz po tym wróciło wspomnienie wydarzeń z Sali Tronowej – oskarżenia przeciwko Safonie, gniew Jane i ten okropny ból, którym mnie uraczyła. I te ramiona, ten troskliwy głos i twarz Demetriego – ostatnie, co zapamiętałam, zanim pierwszy raz w życiu zemdlałam. Teraz już byłam całkowicie pewna, że słodycz pościeli należy do niego, chociaż wciąż nie miałam pojęcia, co powinnam z tym faktem zrobić. W tym momencie pragnęłam znów zasnąć, ale mój organizm stanowczo się temu sprzeciwiał.

Jęknęłam sfrustrowana. Coś nagle poruszyło się niedaleko mnie, a potem materac łóżka ugiął się lekko, kiedy ktoś przysiadł na jego skraju.

– Renesmee? – zapytał cicho Demetri. Serce zabiło mi mocniej, kiedy rozpoznałam jego głos. – Nie śpisz już?

W pierwszym odruchu zapragnęłam odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Gardło miałam wyschnięte i obolałe od krzyku, poza tym wciąż nie mogłam się wyzbyć wrażenia, że kiedy tylko w jakkolwiek sposób dam znać, że jestem przytomna, ból natychmiast powróci. Było to głupie, ale nic nie mogłam na to poradzić.

Demetri czekał przez kilka sekund, zanim z westchnieniem się poddał. Nie byłam pewna, czy jest świadomy, że jestem przytomna. Być może sądził, że nadal śpię, bo nagle poczułam jego chłodne palce na twarzy, kiedy czule pogładził mnie aż od skroni po samą brodę. Moje ciało natychmiast przeszedł gorący dreszcz, zaś skóra w miejscu, gdzie mnie dotykał, zdawała się mrowić.

– Cii... – Demetri źle zinterpretował moją reakcję. W głębi duszy byłam opatrzności za to wdzięczna, bo sama jeszcze nie byłam gotowa do tego, żeby mierzyć się z własnymi uczuciami. – Już nikt cię nie skrzywdzi. Zabrałem cię stamtąd, a Jane jest daleko – zapewnił mnie pospiesznie. Nie sądziłam nawet, że stać go na aż tak łagodny ton głosu.

Zawahałam się na moment, ale zdecydowałam się w końcu odpowiedzieć:

– Dlaczego mnie dotykasz? – zapytałam albo raczej wychrypiałam. Musiałam zadać pierwsze pytanie, które tylko przyszło mi do głowy, bo po prostu jego zachowanie mnie zaskakiwało.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz