10. Zaproszenie

190 10 1
                                    

Renesmee

– Hannah, daj spokój. Ja naprawdę nie mam na to ochoty – skrzywiłam się, spoglądając w lustro.

Znajdowałyśmy się w leżącej przy moim pokoju łazience, a wampirzyca uparcie przymuszała mnie do przymierzenia jednej z licznych sukienek, które wypełniały moją szafę. Odkąd znalazłam się w Volterze, absolutnie nie miałam głowy do czegoś tak trywialnego jak wygląd, więc to ona zdecydowała się uzupełnić moją garderobę. Oczywiście ja nie miałam o niczym pojęcia, a Hannah okazała się równie wielkim utrapieniem, co niegdyś Alice.

Sukienka, w którą mnie wcisnęła, może i była ładna, ale zupełnie nie w moim stylu. Materiał był czarny, delikatny i tak zwiewny, że czułam się, jakbym nie miała na sobie niczego, co z góry dyskwalifikowało strój w moich oczach. Gorset ciasno przylegał do mojego ciała, odsłaniając ramiona i zdecydowanie zbyt mocno eksponując krągłości. W talii kreacja się rozszerzała, a tren spływał luźno, sięgając jednak zaledwie przed kolana. Kiedy z niedowierzaniem spytałam Hannę, co to właściwie ma być, jedynie spojrzała na mnie w krytyczny sposób i zniecierpliwionym głosem wyjaśniła, że to najzwyklejsza sukienka-bombka.

– Wyluzuj, dziewczyno. – Hannah niemal z entuzjazmem splotła moje włosy w luźny warkocz. Miała zwinne palce, poza tym naprawdę wydawała się czerpać przyjemność z tego, że mogła mnie uczesać. – Nie zamierzam pozwolić, żebyś znowu na całe tygodnie zaszyła się w pokoju. Wychodzimy dzisiaj wieczorem i koniec dyskusji.

Miałam ochotę warknąć z frustracji, chociaż oczywiście się powstrzymałam. Odkąd wróciliśmy z Irlandii, Hannah coraz częściej dotrzymywała mi towarzystwa. Jak na ironię, nie potrafiłam już patrzeć na nią jak na morderczynię bądź potencjalnego wroga, wampirzyca zaś zachowywała się tak, jakbyśmy były naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Co było w tym najdziwniejsze i dosłownie raziło w oczy, właściwie zostałam postawiona przed faktem dokonanym i nie miałam nic do powiedzenia. Hannah po prostu była, a ja nie miałam możliwości i chęci, żeby próbować jej się pozbyć.

Niektóre jej zachowania przypominały mi o Alice, chociaż faktycznie charaktery miały zupełnie różne. Podczas gdy w przypadku mojej ciotki chodziło o niezdrowy entuzjazm, Hannah po prostu była uparta i lubiła stawiać na swoim. Podejmowała decyzje, po czym uparcie dążyła do ich zrealizowania, bezlitośnie usuwając ze swojej drogi wszelakie przeszkody. Kiedy słyszała „nie", traktowała to raczej jako drobną sugestię, którą chciała, ale niekoniecznie musiała zaakceptować. Cały czas robiła wszystko, bylebym nie była w stanie pogrążyć się w swoich dotychczasowym letargu, ja zaś z zaskoczeniem przekonywałam się, że jej działania odnoszą skutek. Mogłam czuć się źle w towarzystwie, mogłam uparcie powtarzać, że wolę pobyć sama, ale to było równie bezsensowne, co przysłowiowa walka z wiatrakami, bo wampirzyca i tak wiedziała swoje. Ja jedynie musiałam posłusznie jej na wszystko pozwalać i próbować się przyzwyczaić.

Z tym, że naprawdę nie miałam ochoty na jakąkolwiek imprezę. Dzisiejszy dzień był jednym z tych, które nie najchętniej wspominałam, bo zmuszał mnie do wrócenia do wspomnień. Dziesiąty września, moje dziewiętnaste urodziny. Sama myśl o tym sprawiała, że miałam ochotę schować się w pokoju pod kocem i przespać cały dzień, żeby tylko nie musieć ryzykować myślenia o tym, jak wyglądałby dzisiejszy dzień, gdyby wszystko było w porządku. Wręcz mogłam wyobrazić sobie, jak Alice pogania wszystkich dookoła, jednocześnie próbując odwrócić moją uwagę, w nadziei na przymusowe uszczęśliwienie mnie kolejnym hucznym przyjęciem-niespodzianką. A ja zawsze zmuszałam się tamtego dnia do uśmiechu, chociaż szczerze nienawidziłam wszelakiego rodzaju imprez i znajdowania się w centrum uwagi. Podobnie było z dostawaniem prezentów, co odziedziczyłam po mamie, podobnie jak całą tę awersję do jakichkolwiek uroczystości, zwłaszcza tych, które zmuszały mnie do przejęcia inicjatywy i bycia dobrą gospodynią. Tym razem niby chodziło o zwykły wypad do pobliskiego klubu, ale to również nie napawało mnie entuzjazmem.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz