14. Ból

167 11 1
                                    

Demetri

– Ty sukinsynu! – Felix wypadł zza rogu najbliższego korytarza, jakimś cudem będąc w stanie mnie zaskoczyć. Nie było to dziwne, bacząc na to, że przez ostatnie dni byłem przybity i zamyślony. Z drugiej jednak strony, mimo wszystko nie spodziewałbym się takiego powitania z jego strony.

Uniosłem brwi i spojrzałem na kumpla mało przytomnie, próbując przypomnieć sobie czym w ostatnim czasie mogłem mu podpaść. Pamięć mimo wszystko miałem dobrą, a jednak niczego sobie nie przypominałem, kiedy jednak wampir zamachnął się na mnie, doszedłem do wniosku, że coś jednak jest na rzeczy.

– Hej! Wyluzuj – doradziłem mu, pośpiesznie się uchylając i wpadając przy tym na najbliższą ścianę. Będziemy mieli szczęście, jeśli nie powstaną przy tym większe szkody niż trochę skruszonego tynku i prawie niewidoczne (no dobrze, stosunkowo duże) wgłębienie. – Ciebie też miło widzieć. I tak, chętnie najpierw usłyszę co takiego znów zrobiłem – mruknąłem, nie szczędząc sobie sarkazmu. Zupełnie nie miałem na to nastroju, zwłaszcza na konieczność zgadywania co też komu tym razem chodzi po głowie.

– Ty mnie pytasz...? – Felix wyglądał, jakby zaraz miał stracić cierpliwość, chociaż to chyba powinna być moja rola, skoro nie miałem pojęcia za co zamierzał mnie uderzyć. Oczywiście i tak nie miałem poczuć bólu, ale to nie znaczyło, że byłem chętny do asystowania komukolwiek jako worek treningowy. – Cholera jasna, Demetri, przecież doskonale wiesz, że chodzi o Renesmee – powiedział gniewnie, starając się zachować cierpliwość.

Nie powiem, samo imię dziewczyny było gorsze od możliwego ciosu. Tym bardziej, że zdawałem sobie sprawę, że w przeciwieństwie do mnie, Felix mógł się do niej zbliżyć. Ja... Cóż, pewnie też, ale jedynie pod warunkiem, że miałem ochotę jeszcze bardziej wszystko między nami utrudnić.

– Ach... – Pokręciłem z niedowierzaniem głową. – Albo nie jesteś na bieżąco, albo pomyliłeś mnie z jakimś innym nadwornym sukinsynem. Nawet się do niej nie odezwałem od jej urodzin, czyli od jakichś... czterech dni – dodałem z opóźnieniem, sam zaskoczony tym, że od naszej rozmowy w ogrodzie minęły dopiero niespełna cztery doby. Och, a ja nawet nie miałem pojęcia jak długo to jeszcze potrwa i czy w ogóle mam jeszcze jakiekolwiek szanse, żeby chciała ze mną przebywać!

– Chodzi właśnie o jej urodziny – zniecierpliwił się Felix. – Do cholery, Dem, w co ty pogrywasz? Wiem, że mało co wzbudza w tobie jakieś emocje, ale sądziłem, że naprawdę zależy ci, żeby ją uszczęśliwić a nie dobić, kiedy prosiłeś mnie o pomoc. Nie jestem święty, ale serio dziewczynę lubię, więc nie zamierzam tak po prostu...

– Czyżby zamkowe BBC Hannah rozpoczęło jednak działalność? Poza tym powiedziałem ci, że nie jesteś na bieżąco – przerwałem mu z westchnieniem.

Zdążyłem zauważyć, że Renesmee i Hannah są ze sobą blisko ostatnimi czasy, dlatego zakładałem, że blondynka musiała już o wszystkim wiedzieć. Chyba i tak powinienem być wdzięczny, że oszczędzała mnie przez tyle czasu, zadowalając się gniewnymi i pogardliwymi spojrzeniami, kiedy mijała mnie w korytarzu. Przynajmniej przy Renesmee się powstrzymywała, chociaż z drugiej strony, nie miałem pewności, bo wtedy zwykle starałem się szybko oddalić, żeby nie stawiać Nessie w kłopotliwej sytuacji. Pragnęła czasu, a ja zamierzałem go jej dać, obojętnie jak wiele mnie to kosztowało.

– Hannah nie ma z tym nic wspólnego! – żachnął się, wyraźnie speszony. Hm, to było dziwne, nawet ja Felixa. – Rozmawiałem z Heidi.

Parsknąłem śmiechem, wręcz niedowierzając własnym uszom. No po prostu cudownie!

– I uważasz, że Heidi to najbardziej wiarygodne źródło informacji? – zapytałem z powątpieniem. Z wiadomych przyczyn nasze relacje ostatnimi czasy nie prezentowały się najlepiej. – Jak podejrzewam, raczej nie pochwaliła się, że przyszła wtedy pod klub i na oczach Renesmee próbowała oddać mi się na miejscu? To chyba dość istotny fakt, tak mi się wydaje.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz