12. Zdradzona

190 10 0
                                    

Felix

Kobiety w łazience to inna definicja wieczności. Mogłem się o tym przekonać już raz, kiedy czekałem na dziewczyny jeszcze w zamku, a teraz otrzymałem potwierdzenie. Muzyka dudniła wkoło, wstrząsając posadami klubu, tym wyraźniejsza i bardziej niedoskonała, kiedy dysponowało się wampirzymi zmysłami. Zapach potu, perfum i przebijającej się przez to wszystko ludzkiej krwi, drażnił nozdrza i wystawiał moją samokontrolę na próbę. Zdawałem sobie sprawę, jaką cenę przyszłoby mi zapłacić, gdybym jednak uległ pokusie i ujawnił się, zwłaszcza w Volterze – wiążące prawa obowiązywały również (a może „zwłaszcza") członków straży, bo i tym Volturi nie dawali drugiej szansy – nie obawiałem się jednak, bo regularnie bywaliśmy z Demetrimi w różnych klubach i z biegiem czasu zdążyłem się do związanych z tym nadmiarów wrażeń przyzwyczaić.

Nie miałem pojęcia, gdzie podziewa się Demetri, ale zakładałem, że skoro Renesmee jest tutaj (wydając się być przy tym na pograniczu szczęścia i zdenerwowania), wampir musi czekać na nią na zewnątrz. Punkt dla ciebie, stary, pomyślałem, chociaż Demetri oczywiście nie mógł mojej pochwały usłyszeć. Początkowo sceptycznie podchodziłem do pomysłu zorganizowania niespodzianki dla Renesmee, ale wszystko wskazywało na to, że jednak trafiliśmy z tym w dziesiątkę. Nie mogłem też nie zauważyć zmiany, która zaszła w tym zawodowym wręcz podrywaczu, kiedy chodziło o tę konkretną dziewczynę. Kto by pomyślał, że to właśnie Cullenówna, którą od początku wydawał się spisywać na straty, będzie miała na niego taki wpływ! Mówiąc szczerze, miałem pewne obawy, kiedy Demetri zaczął się nią interesować, bo doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak zwykle traktuje kobiety. Kumpel czy nie, z pewnością nie mogłem o nim powiedzieć, że nadaje się na partnera. Był czarujący, potrafił zachować się jak dżentelmen i miał podejście do kobiet, ale nic poza tym; sztuczki te zresztą stosował jedynie do momentu, póki nie osiągnął celu – najczęściej chodziło o seks, ewentualnie również krew, jeśli partnerka była człowiekiem.

Z Renesmee jednak było zupełnie inaczej. Zupełnie mnie zatkało, kiedy tamtej nocy w Greenpoint przyszedł do mnie podekscytowany i poprosił (jeśli Demetri sam z siebie o coś prosi, to wiedz, że coś się dzieje) o pomoc. Widać było, że nareszcie na kimś naprawdę mu zależało, poza tym chyba po raz pierwszy nie było w tym nic samolubnego, a to już naprawdę dużo. Sądziłem, że to dobrze, bo dziewczyna naprawdę dużo przeszła i zasłużyła na coś dobrego. Chyba gdyby Demetri jednak ją skrzywdzić, osobiście znalazłbym jakiś sposób, żeby skutecznie skręcić mu kark.

To dziwne, ale Renesmee miała w sobie coś, co nakazywało ją chronić i ja zamierzałem się tego podjąć; było trochę tak, jakby stała się młodszą siostrą, której nigdy nie miałem, a której nawet kumplowi nie pozwoliłbym tknąć. Nie wiedziałem skąd to się bierze, ale od początku nie mogłem patrzeć, jak snuje się po korytarzach niczym duch. Być może chodziło właśnie o to, że prezentowała się tak marnie, że ciężko było to ignorować – nie mam pojęcia, ale to i tak nie miało to żadnego znaczenia. Dobrym usprawiedliwieniem było też to, że Aro wyznaczył mnie jednym z jej „opiekunów", chociaż to chyba nie obejmowało zabawy w dyskotece albo organizowaniem spotkań z najlepszym przyjacielem.

No i była jeszcze Hannah – mała wiedźma z tym swoim irytującym „Felutkiem". Ona z kolei była zdolna doprowadzić mnie do szewskiej pasji, nawet się przy tym zbytnio nie wysilając. Na samo wspomnienie niektórych naszych słownych potyczek zgrzytałem zębami, chociaż w jakimś stopniu bywało to zabawne. Wciąż nie miałem pojęcia o co chodzi z Hanną i jej rzekomymi zdolnościami, które od początku tak fascynowały Aro, ale nie widziałem sensu w pytaniu jej o to, bo i tak nie powiedziałaby mi prawdy. Zresztą, patrząc na sprawę realnie, co właściwie mnie to interesowało? Wystarczyło, że nasze relacje były specyficzne i musieliśmy znosić swoją obecność ze względu na wspólny plan; co prawda nie chciałem prosić jej o pomoc przy wyciągnięciu Renesmee na miasto, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie mam większego wyboru, bo dziewczyny od jakiegoś czasu wydawały się być blisko. Dziwne, ale prawdziwe, poza tym kto tak naprawdę był w stanie zrozumieć kobiety?

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz