26. Maskarada

97 7 0
                                    

Demetri

Obserwowałem taniec Kajusza i Renesmee z mieszanymi uczuciami. Najbardziej denerwowałem się, widząc niezadowolenie na twarzy mojej ukochanej i to, jak raz za razem zerkała ponad ramieniem wampira w moją stronę. Wtedy zwykle wysilałem się na uśmiech, żeby jakoś ją pocieszyć, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że niewiele w ten sposób pomagam.

Najchętniej oczywiście odbiłbym Nessie i sprawił, żeby znów zaczęła się uśmiechać, ale przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to dość trudne zadanie i że prawdopodobnie polepszenie humoru dziewczyny jest mało prawdopodobne. Renesmee cały czas myślała o tych wampirach z Denali, które miały związek z jej rodziną. Pojawienie się Kajusza i jego nietypowa propozycja, jedynie wszystko popsuły, jakby pół-wampirzyca już i tak zbytnio nie przejmowała się perspektywą czekającego ją spotkania. Mimowolnie pomyślałem, że Kajusz chyba specjalnie usiłuje odciągnąć dziewczynę od wampirów, zaraz jednak odrzuciłem od siebie taką możliwość; to nie miało sensu, a przynajmniej tak mi się wydawało, chociaż po tym z braci Volturi można było spodziewać się dosłownie wszystkiego.

Mimowolnie zacząłem rozglądać się dookoła, chcąc chociaż na moment przestać zamartwiać się Renesmee. Czułem się dziwnie, nie mając ukochanej u swojego boku, chociaż fakt, że była z Kajuszem, miał w sobie coś uspokajającego. No cóż, na pewno nie miałem powodów do zazdrości – to jedno było tak pewne, jak i stwierdzenie, że niebo jest niebieskie, a słońce wstaje na wschodzie. Co prawda wciąż nie rozumiałem, dlaczego wampir nagle zdecydował się na integracje ze strażą, ale to już było najmniej istotne, a przynajmniej w to wierzyłem w tamtym momencie, jeszcze nieświadom tego, co miało nadejść. Jednocześnie rozglądałem się dookoła, obserwując gości i obojętnie spoglądając na poszczególnych członków straży, którzy w zasadzie nic na mnie nie znaczyli. Nigdzie nie widziałem Felixa ani Hannah, ale ich brak nie wydał mi się niczym niewłaściwym; kto wie, może byli gdzieś razem, chociaż Felix pewnie i tak za nic w świecie by mi się do tego nie przyznał, gdybym go później o to zapytał.

Mój wzrok mimowolnie znów powędrował w stronę Renesmee. Wyglądała niczym anioł, poza tym poruszała się tak lekko i pewnie, że sam nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo nie lubiła tańczyć. Kajusz również był dobrym tancerzem, chociaż z jego strony było to raczej coś wyuczonego, bo po tylu latach egzystencji, ciężko było nie nauczyć się właściwego poruszania. U wampirów gracja była zresztą czymś naturalnym, więc nawet ten z braci Volturi nie był od tego wyjątkiem.

Mimochodem zauważyłem, że Kajusz również nie jest jakoś specjalnie zachwycony swoją rolę i że chociaż sam zaprosił Renesmee na parkiet, niecierpliwie czeka na zakończenie utworu. Nie myliłem się, bo ledwo muzyka ucichła, skłonił się nieco sztywno i wymamrotawszy jakieś podziękowania, po prostu oddalił się, zachowując się tak, jakby właśnie wypełnił swój wyjątkowo niewdzięczny obowiązek. Odprowadziłem go wzrokiem, po czym natychmiast skoncentrowałem się do Renesmee, która wróciła do mnie w pośpiechu, raz po raz potrząsając głową i nie kryjąc dezorientacji. Wyraźnie jej ulżyło, że taniec miała już za sobą, zaraz też chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do najbliższego kąta, byleby tylko uniknąć kolejnych zaproszeń. Najwyraźniej na taniec tego wieczoru nie miałem już co liczyć, ale zdecydowałem się tego nie komentować, skoncentrowany przede wszystkim na wciąż spiętej dziewczynie.

– Nie mam pojęcia, dlaczego mnie zaprosił – poskarżyła mi się – ale chyba nigdy nie czułam się aż do tego stopnia niezręcznie.

– Nie wyglądałaś na zdenerwowaną. Wręcz przeciwnie – żona Kajusza powinna zacząć być zazdrosna – zapewniłem, szczerząc się w uśmiechu i nie mogąc się powstrzymać się przed lekkim szturchnięciem jej w ramię.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz