13. Moc

88 9 0
                                    

Renesmee

Kolejne sekundy wydawały się ciągnąć nieskończoność. Kiedy później się nad tym zastanawiałam, nie byłam w stanie jednoznacznie stwierdzić, jak wiele czasu minęło, zanim transformacja dobiegła końca. Wiedziałam jedynie (a przynajmniej podejrzewałam), że w istocie wszystko trwało zdecydowanie krócej niż mogło mi się wydawać.

To był jeden z tych dziwnych momentów, w których czas okazał się zjawiskiem o tyle niezwykłym, że wydawał się płynąć niejednostajnym tempem. W tamtej chwili jakby się zatrzymał, a przynajmniej ja odebrałam to w ten sposób, być może dlatego, że oszołomienie i strach dosłownie unieruchomiły mnie w miejscu. Nie potrafiłam tego opisać, ale czułam się tak, jakby jakaś niewidzialna siła zmroziła moje mięśnie, sprawiając, że mogłam co najwyżej stać i patrzeć na zwijającego się przede mną z bólu mężczyznę, choć rozsądek podpowiadał mi, że powinnam była rzucić się do ucieczki, póki jeszcze miałam okazję.

Sama przemiana okazała się tak nieprawdopodobna, że mój umysł stanowczo zaprotestował przed zwróceniem uwagi na cokolwiek z tego, co przecież działo się na moich oczach. W pierwszej chwili nawet tego nie widziałam, zupełnie jakbym została otoczona jakąś dziwną bańką spokoju i ułudy, niedopuszczających do mojego świata możliwości wydarzenia się czegoś podobnego do transformacji człowieka w wilka. Niestety, moje pozorne bezpieczeństwo trwało zaledwie chwilę, a zaraz po tym chroniąca mój umysł otoczka pękła, pozostawiając za sobą poczucie pustki oraz całkowitego oszołomienia.

Mężczyzna przede mną wydał z siebie cichy, ale nieludzki dźwięk – ni to okrzyk, ni to warknięcie. Jego ciało zmieniało się, co wiedziałam już wcześniej, jednak dopiero wtedy w pełni zaczęło do mnie docierać to, co właśnie się działo. Pod wpływem promieni księżycowych jego ciało (czy też raczej skóra) falowało, co skojarzyło mi się ze sceną z jednego z tych horrorów, kiedy coś przemieszcza się wewnątrz bohatera, gotowe wyniszczyć go od środka. Przerażona patrzyłam jak do falowania dochodzą wszechogarniające drgawki, które wstrząsnęły całą postacią klęczącego przede mną mężczyzny. Gdzieś z głębi jego ciała rozległ się przenikliwy trzask, a ja uprzytomniłam sobie, że to kości – pękające, przemieszczające się, zmieniające kształt...

Wszystko to działo się tak szybko, a jedna zapamiętałam każdy szczegół nad wyraz dokładnie, jakby światło księżyca podziałało również na mnie, wyostrzając moje zmysły oraz pamięć. Im dłużej to trwało, tym bardziej zmieniał się bezimienny mężczyzna, coraz mniej przypominając człowieka, a coraz bardziej istotę, której daleko było do bycia kimś podobnym do zwykłych ludzi, a nawet do mnie czy moich pobratymców. Wraz z kolejnym dreszczem, już i tak zdeformowane ciało wygięło się w łuk i to tak mocno, że byłam przekonana, że za chwilę usłyszę trzask łamanego kręgosłupa. Nic podobnego nie nastąpiło, jednak widok tak ułożonego tułowia oraz powykrzywianych pod niemożliwymi kątami kończyn, sprawił, że zakręciło mi się w głowie i pociemniało przed oczami. Jedynie cudem nie straciłam przytomności, w zamian zaś mój żołądek zaczął się buntować, miałam jednak to „szczęście", że nie skończyłam na kolanach obok mężczyzny, kuląc się i wymiotując na prawo i lewo.

Nie byłam w stanie zapamiętać wszystkich zmian, które rozegrały się na moich oczach, a gdybym później miała komuś o tym opowiedzieć, nie byłabym w stanie opisać czegoś, co wykraczało poza zdolności pojmowania nawet wampira. Miałam wrażenie, że byłam unieruchomiona przez całą wieczność, choć w istocie musiało minąć zaledwie kilka minut. Tak czy inaczej, kiedy wszystko na powrót wróciło do normy, a świat gwałtownie przyśpieszył, przed sobą nie miałam już oszałamiającego wzrostem i oszpeconego ciągnąca się przez twarz blizną mężczyzny, ale prawdziwego wilka.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz