Epilog

91 8 1
                                    

Demetri

Szybkie kroki uprzytomniły mi powrót Felixa i pozostałych. W roztargnieniu spojrzałem w stronę wejścia, ale i bez patrzenia na wyrazy twarzy przyjaciela oraz wujków Renesmee, byłem w stanie przewidzieć, co takiego ta trójka miała mi do powiedzenia. Nerwowo zacisnąłem dłonie w pięści, nie po raz pierwszy w ciągu ostatniej godziny zaczynając krążyć i będąc na dobrej drodze, by dokonać jakiegoś pieprzonego cudu i – powiedzmy – po wszystkich tych wiekach, które przetrwały tunele twierdzy, wywrócić je do góry nogami albo dokonać czegoś równie imponującego, a przy tym całkowicie pozbawionego sensu.

– I co? – zapytała spiętym tonem Bella, zadając to bezsensowne pytanie, które mnie nie chciało przejść przez usta, gdyż niosło ze sobą tylko i wyłącznie nieuchronne rozczarowanie, a tego miałem już zdecydowanie dość.

– A jak ci się wydaje? – nie wytrzymałem, machinalnie przystając i zwracają się w stronę wampirzycy. Ona i Carlisle przez cały czas siedzieli przy Nessie, odkąd okazało się, że jestem zbyt zdenerwowany, by ryzykować jej życie. Edwardowi naturalnie taki stan rzeczy był na rękę, ale nie zamierzałem się z nim kłócić. – To oczywiste, że ich nie złapali. Nie po tym, jak tyle zwlekaliśmy, zamiast od razu za nimi pobiec!

Wampirzyca zacisnęła usta, wyraźnie zmartwiona i chyba na swój sposób urażona moimi słowami. No cóż, nie znałem jej zbyt dobrze, pomijając te dwa albo trzy sporadyczne spotkania, kiedy ograniczałem się do kilku komplementów i zalotnych uśmiechów, ale to w tamtym okresie nie było dla mnie niczym nowym. Zanim na mojej drodze stanęła Renesmee, miałem słabość do kobiet, co mogłoby być nawet zabawne, gdyby teraz nie zaczynało mi się jawić jako coś żałosnego i absolutnie nie na miejscu.

Szlag, to nie miało teraz znaczenia – ani moja przeszłość, ani teraźniejszość. Musiałem skupić się na Renesmee, a gdyby coś jej się stało...

To wszystko była moja wina.

– Więc w jednej kwestii się zgadzamy – rzucił chłodno Edward. Ledwo powstrzymałem się przed tym, by na niego warknąć; byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów, a jego wyraźna niechęć bynajmniej mi nie pomagała. – I nie unoś się. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, ale jeśli jeszcze raz w ten sposób zwrócisz się do mojej żony...

– Przestańcie oboje, bo szlag mnie trafi! – wtrąciła ze swojego miejsca Hannah. – Kiedy Nessie się obudzi, zdecydowanie nie będzie zadowolona, jeśli w między czasie się pozabijacie. Zresztą w ten sposób w żadnym stopniu jej nie pomagacie, do cholery! – wybuchła, a ja aż niosłem brwi; Hannah zawsze była porywcza ale teraz wyglądała tak, jakby miała wyjść z siebie i jakimś cudem stanąć obok.

– Ma rację. – Milcząca dotychczas Rosalie rzuciła wampirzycy niechętne spojrzenie, po czym cicho westchnęła. – Też nie wierzę, że to mówię, ale w tym jednym muszę się z nią zgodzić: kłótniami donikąd nie dojdziemy.

Puściłem jej słowa mimo uszu, w milczeniu obserwując Edwarda. Wampir zacisnął usta, rzucając przybranej siostrze niechętne spojrzenie i wyraźnie mając problemy z zachowaniem spokoju. Mogłem przewidzieć, że jego reakcja na mnie nie będzie szczególnie entuzjastyczna – delikatnie rzecz ujmując – ale to było coś więcej, a sytuację dodatkowo komplikowało... No cóż, w zasadzie wszystko. Liczyłem się z tym, że Edward może na mnie złorzeczyć, a może nawet rzuci mi się do gardła, kiedy dowie się, jak bardzo zbliżyłem się do Renesmee, ale on milczał i to w jakiś pokrętny sposób mnie niepokoiło. Znałem go już trochę, zresztą z licznym rozmów z Nessie zdążyłem zorientować się, że była dla niego niczym oczko w głowie – mógłby dać się za nią pochlastać... Albo sam pochlastałby tego, kto pierwszy zdecydowałby się do niej zbliżyć. Tak czy inaczej, Edward Cullen kojarzył mi się z działaniem, więc widok jego biernej postawy i to ciągłe milczenie, zdecydowanie do niego nie pasowało.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz