Renesmee
Był tam, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Widziałam go wyraźnie, ale choć zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie może być sen i dzieje się naprawdę (Och, na Boga, przecież los nie mógł być aż tak okrutny, żeby mogło być inaczej!), to i tak czułam się tak, jakbym trwała w swego rodzaju transie. Już nie dowierzałam swoim zmysłom, a tym bardziej moim zdolnościom oceny sytuacji; w końcu Fiona i Rosa zdążyły udowodnić mi, jak bardzo zwodnicze bywali wzrok czy słuch, zaś gdybym potrafiła logicznie myśleć, zdolna do odrzucenia emocji, nie byłoby mnie tutaj.
Wzięłam kolejny drżący, płytki oddech i prawie natychmiast ze świętem wypuściłam powietrze. Bałam się poruszyć, mając wrażenie, że jeśli odważę się przesunąć choć o milimetr... jeśli zrobię cokolwiek nieprzemyślanego albo dam ponieść się emocjom... Bałam się, że on zniknie albo wydarzy się coś równie okropnego, a ja rozpadnę się na kawałeczki, niezdolna znieść takiego rozczarowania. Sądziłam, że jestem silna, a przez ostatnie tygodnie nauczyłam się radzić sobie z tęsknotą i tym, że jestem sama, zdana wyłącznie na swoje zdolności oraz Hannę i Felixa, jednak teraz miałam okazję, żeby w bolesny sposób przekonać się, iż przez wszystkie te tygodnie żyłam w błędzie, a w rzeczywistości jestem równie słaba i bezbronna, jak do tej pory.
Bez znaczenia. Skoro w końcu mogłam być przy nim, moje mocne i słabe strony przestawały być istotne. Nie musiałam się wysilać, nie musiałam walczyć – nie miałam już o nic, skoro w końcu przekonałam się, że Demetri żyje, o ile takie określenie miało jakikolwiek sens w odniesieniu do kogoś takiego jak on.
Przyczaił się w najbardziej zaciemnionym kącie tego, co przez ostatnie tygodnie musiało stanowić jego więzienie. Widziałam go wyraźnie, choć gdyby wcześniej nie zwrócił mojej uwagi, jeszcze długo tkwiłabym w miejscu, pogrążona w rozpaczy i przytłoczona samą myślą o tym, że mogłabym utracić go na zawsze.
Demetri wyglądał marnie, choć nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego możliwe jest w przypadku wampira. Zawsze był blady, jednak miałam wrażenie, że jakimś cudem zmienił się i zbladł jeszcze bardziej, stając się zaledwie cieniem siebie. Wpatrywałam się w niego oniemiała, mając wrażenie, że w rzeczywistości mam przed sobą kogoś innego, całkowicie obcego i to nawet pomimo tego, że moje serce rozpaczliwie trzepotało się w mojej piersi, wydając się wyzywać w jego stronę. Moja dusza go rozpoznała – ja byłabym w stanie poznać go zawsze i wszędzie, niezależnie od tego, jak wielkie zmiany zaszły w nim przez ostatnie tygodnie – jednak kolejne sekundy mijały, a ja miałam wrażenie, że spoglądam na kogoś, kogo przecież znałam, a kto wydawał mi się obcy...
Znajomy nieznajomy... Czyż podobne myśli nie nachodziły mnie, kiedy pierwszy raz dostrzegłam swoje odbicie tuż po przemianie?
Wpatrywałam się w niego jak urzeczona, obojętna na upływ czasu i to, że właśnie tracę jakże cenne sekundy. Do diabła z Corin! Nie myślałam ani o niej, ani o możliwym niebezpieczeństwie, świadoma wyłącznie obecności Demetriego, choć z równym powodzeniem mogłabym mieć przed sobą zjawę. W tamtej chwili określenie „żywy trup" nabrało dla mnie nowego znaczenia, będąc czymś więcej niż tylko zamiennikiem dla słowa „wampir". Skóra tropiciela była tak blada, że wydawała jarzyć się w ciemnościach, zwłaszcza w zestawieniu z ciemnymi, jak zwykle zmierzwionymi włosami. Choć doskonale pamiętałam jego twarz, to nie przypominałam sobie, żeby kiedykolwiek jego rysy twarzy były aż tak wyraziste. Wyglądał nie tylko blado, ale dodatkowo marnie; skórę miał napiętą do tego stopnia, że w oszołomieniu pomyślałam, że jakimś cudem będzie w stanie pęknąć albo że to on na moich oczach przemienił się w pył.
Na sobie nadal miał ten sam strój, w którym zastałam go czekającego na mnie u stóp schodów, tuż przed Salą Tronową w dniu balu, choć sprowadzało się to wyłącznie do białej koszuli i czarnych spodni. Nie miałam pojęcia, czy to możliwe, ale miałam wrażenie, że wyniszczone ubranie wisi na nim niczym na strachu na wróble, tak bardzo wychudzony i kruchy mi się wydawał. Zabawne, ale chociaż wyglądał na chorego, a dni spędzone w zamknięciu i wcześniejszy pożar odbiły się na jego wyglądzie, wciąż dostrzegałam w nim cechy znajomego Demetriego – i musiałam przyznać, że nawet w swoim obecnym stanie był nie tylko przystojny, ale na swój sposób... elegancki?
CZYTASZ
THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]
FanficOd czasu ucieczki z Volterry, Renesmee, Felix i Hannah pozostają w ciągłym ruchu. Ucieczka jest jedynym, co im pozostało, jeśli chcą mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie i odnalezienie rodziny dziewczyny. Co więcej, wciąż pozostaje problem uratowan...