Felix
Wszystko szło nie tak. Renesmee krzyczała, a ja siedziałem przy niej, całkowicie oszołomiony. W głowie miałem pustkę, nie wspominając już o tym, że potrzebowałem kilku dobrych sekund, żeby oswoić się z myślą, że dziewczyna najprawdopodobniej się... przemienia? Cholera, to wciąż brzmiało abstrakcyjnie, a obawiałem się, że to zaledwie jedna z licznych dziwnych rzeczy, która miała mi się jeszcze przydarzyć, zanim ostatecznie trafi mnie szlag.
Nie rozumiałem, co właściwie się dzieje i dlaczego Renesmee nawet słowem nie wspomniała o tym, że ktokolwiek ją ugryzł. Gdzieś w pamięci miałem obraz jej, uwięzionej w uścisku Kajusza, ale do głowy by mi nie przyszło, że już wtedy mogłaby zostać ranna. Równie dobrze mogło to stać się później, kiedy walczyła z Arthurem, ale to i tak nie miało sensu. Może jeszcze byłbym w stanie zrozumieć, gdyby już chwilę po zdarzeniu zareagowała tak, jak każdy normalny człowiek i zaczęła się zmieniać. Chociaż od mojej przemiany minęły wieki, do tej pory pamiętałem palący ból, który towarzyszył przeistaczaniu się w wampira. To właśnie dzięki temu byłem w stanie zrozumieć, co takiego działo się z dziewczyną, nie zmieniało to jednak faktu, że całe zdarzenie było dla mnie nie tylko szokiem, ale również czymś w pełni niezrozumiałym.
Do cholery, dziewczyna była pół-wampirem, tak? Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona, więc tym bardziej nie miałem pojęcia, czego można spodziewać się po działaniu jadu na kogoś takiego jak ona. Co więcej, daleko było mi do naukowca, teraz zresztą nie potrzebne były mi możliwe teorie tego, co może się wydarzyć, a konkretny plan działania. Nie rozumiałem, dlaczego jad zadziałał z tak dużym opóźnieniem, ale to już nie miało znaczenia, podejrzewałem zresztą, że wszystko to miało związek z nietypową naturą samej Renesmee. Żadne inne wyjaśnienie nie przychodziło mi do głowy, miałem zresztą większe zmartwienie niż to, czy dziewczyna jakkolwiek różniła się od zwykłego człowieka. Cóż, to przynajmniej wyjaśniało, dlaczego była taka nieswoja, a wcześniej zachowywała się w sposób daleko odbiegający od zwykłych jej norm, ale to też było marnym pocieszeniem. Chyba wolałbym przekonać się, że po prostu miała zły humor i w istocie wszystko jest w porządku, ale w tej sytuacji...
Boże, niech ona przestanie krzyczeć!, pomyślałem, ale oczywiście nie miałem na co liczyć. Wiedziałem, że powinienem coś zrobić, żeby jej pomóc, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że uspokajające słowa są niczym, kiedy miało się wrażenie, że całe ciało trawi rozprzestrzeniający się w zawrotnym tempie ogień. Czułem się cholernie bezradny i to uczucie w żadnym wypadku mi nie odpowiadało, zwłaszcza, że chodziło o Renesmee. Już wcześniej czułem się za nią odpowiedzialny, jeszcze zanim Demetri wymógł na mnie obietnicę tego, że będę się nią opiekował podczas jego nieobecności. Jakby nie patrzeć, teraz chyba właśnie zawiodłem, a dziewczyna cierpiała, podczas gdy ja...
– Felixie! – zawołała Hannah, wyrywając mnie z zamyślenia. Wampirzyca pojawiła się znikąd, wyraźnie podekscytowana. – Znalazłam ich! Ja właśnie... – zaczęła i gwałtownie urwała, w końcu uprzytomniając sobie, że coś jest nie tak.
Hannah zatrzymała się, po czym ze świstem nabrała powietrza do płuc, wyraźnie oszołomiona. Jej oczy rozszerzyły się w geście niedowierzania, kiedy spojrzała wprost na wijącą się z bólu Renesmee, a potem na ślad po ugryzieniu, wciąż widoczny na jej bladej skórze. Niemal widziałem, jak trybiki w jej głowie obracają się, kiedy zaczęła w panice analizować sytuację i łączyć ze sobą fakty, żeby móc wyciągnąć wnioski.
Błędne wnioski.
– Hannah... – zacząłem, próbując wziąć się w garść i cokolwiek jej wytłumaczyć, ale ona zdążyła już dopaść do Nessie, odcinając mi do niej dostęp.
CZYTASZ
THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]
FanficOd czasu ucieczki z Volterry, Renesmee, Felix i Hannah pozostają w ciągłym ruchu. Ucieczka jest jedynym, co im pozostało, jeśli chcą mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie i odnalezienie rodziny dziewczyny. Co więcej, wciąż pozostaje problem uratowan...