2. Osaczeni

92 6 1
                                    

Renesmee

Krzyk Hannah urwał się prawie natychmiast. Cisza, która zapadła, miała w sobie coś niepokojącego, chociaż jeszcze chwilę wcześniej dałabym wiele za przynajmniej kilka minut spokoju – nie tylko od myśli, ale i od samej siebie. Teraz to pragnienie minęło bezpowrotnie, wyparte przez narastający niepokój, który przejął mnie cała, dosłownie paraliżując i zmuszając do pozostania w miejscu.

Spojrzenia moje i Felixa spotkały się ze sobą. Krwiste tęczówki wampira lśniły, nienaturalnie rozszerzone i pełne sprzeczności.

– Zostań tutaj – nakazał mi spiętym tonem i zanim się obejrzałam, już zniknął, biegiem rzucając się w stronę, gdzie musiała znajdować się nasza przyjaciółka. – Hannah?!

Nie byłabym sobą, gdybym go posłuchała, dlatego od razu ruszyłam za nim. Wiedziałam, że być może to głupie – Felix należał do straży, więc potrafił walczyć i to zdecydowanie lepiej ode mnie – ale nie zamierzałam stać jak ten kołek, w samotności czekając na jego powrót. Już raz pozwoliłam sobie na wahanie i odpuściłam, a to doprowadziło do tego, że straciliśmy Demetriego. Wtedy posłuchałam tropiciela, a później Hanny i Felixa – i chociaż jedynie dzięki temu wszyscy byliśmy wciąż żywi, jak nigdy wcześniej żałowałam każdej podjętej decyzji. Kolejny raz nie zamierzałam pozwolić sobie na błędy, nawet jeśli właśnie przez takie podejście popełniałam właśnie kolejny.

W ciemności, na dodatek na takim odludziu (podejrzewałam, że wszyscy potencjalni mieszkańcy miasta są w centrum albo w domach, świętując nadejście nowego roku), bez wahania mogłam pozwolić sobie na wampirze tempo. Rzuciłam się przed siebie, chociaż i tak biegłam wolniej niż normalnie, dziwnie zmęczona i odrętwiała od panującego na dworze chłodu. W kilka zaledwie sekund pokonałam dzielącą mnie od Felixa odległość, zrównując się z nim i udając tego, że nie dostrzegam niechęci na jego twarzy.

– Cholera – westchnął i w zasadzie jedynie do tego sprowadzał się jego komentarz, jeśli chodziło o moją obecność. Na więcej po prostu nie było go stać i to nie tylko dlatego, że zdawał sobie sprawę z tego, że i tak nie będzie w stanie na mnie wpłynąć.

W tym samym momencie pokonaliśmy zakręt, wpadając w kolejną wąską, pustą uliczkę. Instynktownie wiedziałam, że to jeden z licznych ślepych zaułków, na dodatek tych brudnych i zaniedbanych, pozbawionych jakichkolwiek drzwi czy okien; były po prostu gładkie ściany nachylonych ku sobie, zaniedbanych budynków usługowych, oczywiście opustoszałych ze względu na porę dnia i dzień, który dzisiaj przypadał. Chociaż miejsce to w najmniejszym stopniu nie przypominało brukowanych uliczek Volterry, momentalnie zaatakowało mnie wspomnienie sprzed miesięcy, kiedy wpadłam w kłopoty, omal nie stając się celem jednego z odwiedzających miasto wampirów. Wtedy po raz pierwszy pojawił się Demetri, chociaż w tamtym okresie raczej nie przepadaliśmy za sobą – a przynajmniej on za mną.

Tym razem sytuacja różniła się diametralnie, zaczynając od tego, że to nie ja wpadłam w kłopoty. Mój wzrok natychmiast powędrował w stronę przyczajonej pod ścianą Hanny, niezwykle pięknej i niebezpiecznej, dokładnie tak, jak na wampirzycę przystało. Stała na lekko ugiętych nogach, gotowa do natychmiastowego skoku, gdyby zaszła taka potrzeba. Obie dłonie mocno zaciskała w pięści, tak mocno, że gdyby była człowiekiem, pewnie połamałaby sobie palce. Nie oddychała, ale powietrze i tak nie było jej potrzebne, żeby normalnie funkcjonować, tak zresztą chyba było jej łatwiej się skoncentrować na tym, co miała przed sobą.

Dopiero wtedy zdecydowałam się uważniej rozejrzeć, żeby ostatecznie przekonać się, że w uliczce są również dwa obce wampiry, skutecznie odcinające Hannie drogę ucieczki. Nie widziałam ich twarzy, ale blada skóra i nieprzeciętna postura, jasno dały mi do zrozumienia, że obaj muszą być nieśmiertelni. Obaj ciemnowłosi, zastygli w podobnej pozycji co Hannah, najwyraźniej szykując się do natychmiastowego ataku, gdyby wampirzyca zrobiła jakikolwiek niepożądany ruch.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz