21. Tęsknota

74 8 0
                                    

Renesmee

Z uwagą wpatrywałam się w Corin, dyskretnie próbując powstrzymać się przed nerwowym zaciskaniem dłoni w pięści. W głowie miałam kompletną pustkę, chociaż nie sądziłam, że to w ogóle w moim przypadku możliwe, skoro dręczyło mnie tak wiele pytań. Od chwili balu – długich, pieprzonych, ciągnących się w nieskończoność tygodni! – zachodziłam w głowę, co takiego mogło spotkać Demetriego i... zastanawiając się nad tym, czy ten, który był dla mnie wszystkim, w ogóle jeszcze żyje.

Martwiłam się, usychałam z tęsknoty i zwijałam z nieopisanego bólu, po stokroć gorszego od niejednej fizycznej tortury, choć nie sądziłam, że to w ogóle możliwe. Dręczyłam się niechcianymi myślami i najczarniejszymi scenariuszami, o których wiedziałam, że istnieją, ale za żadne skarby nie chciałam przyjąć do świadomości, w obawie przed tym, że jeśli sobie na to pozwolę, ostatecznie zgodzę się na to, żeby się spełniły – a tego nie chciałam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że prędzej czy później będę musiała się z tym zmierzyć, bo przed prawdą nie dało się uciekać w nieskończoność i do pewnego stopnia naprawdę tego chciałam, skłonna poświęcić naprawdę wiele, byleby poznać odpowiedź na przynajmniej część dręczących mnie pytać – i w jakikolwiek sposób upewnić się, że wszystko naprawdę ma szanse na to, żeby w jakikolwiek sposób wrócić do normy. Telefon od Demetriego był dla mnie niczym prawdziwe wybawienie, w równym stopniu szokujący, co i stanowiący najcudowniejszą rzecz, jaka spotkała mnie w ostatnim czasie. Skoro już sama możliwość usłyszenia jego głosu dawała mi tak wiele, co miałam powiedzieć o nagłym pojawieniu się Corin i uzyskania odpowiedzi, które miały dla mnie aż tak ogromne znaczenie?

To wydawało się istnym szaleństwem, jednak kiedy przyszło co do czego, byłam w stanie co najwyżej stać i wpatrywać się bezmyślnie w wampirzycę, niezdolna zebrać myśli i stwierdzić, co tak naprawdę czuję. Wiedziałam, że nie powinnam wierzyć nikomu, a już na pewno nie nieśmiertelnej o krwistoczerwonych oczach, noszącej na sobie pelerynę świadczącą o przynależności do straży przybocznej Volturi i nawet nie próbującej ukrywać tego, że oficjalnie stała po stronie Kajusza. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to bardziej skomplikowane – przynajmniej Dem twierdził, że mu pomagała i że mogę jej zaufać – ale w ostatnim czasie zawiodłam się na bliskich mi osobach wystarczająco wiele razy, żeby mieć względem Corin wątpliwości.

– To... On cię przysłał? – zapytała w końcu. Wypowiadanie kolejnych słów przychodziło mi z trudem, zdradzając podenerwowanie i te emocje, które wolałam zostawić dla siebie. Raz jeszcze napięłam mięśnie, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mi się nad sobą zapanować i stwarzać przynajmniej pozory tego, że doskonale radzę sobie z sytuacją. – Demetri kazał ci mnie odnaleźć? – uściśliłam już odrobinę mniej drżącym, choć wciąż lekko zniekształconym przez emocje głosem; wypowiedzenie jego imienia w miarę spokojny sposób wymagało ode mnie mnóstwa energii.

– Nie jestem jego „podaj-przynieś", jakbyś miała jakiekolwiek wątpliwości – rzuciła Corin, właściwie niczego wprost nie potwierdzając, ale to nie miało dla mnie znaczenia. – Obiecałam mu, że porozmawiam z tobą, jeśli tylko będę miała po temu okazję. Jak na razie mamy to szczęście, że nieszczególnie rzucam się innym w oczy, ale to wcale nie znaczy, że jestem bezpieczna. Gdyby ktoś nabrał podejrzeń... – Corin zacisnęła usta, po czym nieznacznie potrząsnęła głową. – Chcę przez to powiedzieć, że mam mało czasu – wyjaśniła i westchnęła cicho, widząc moją minę.

Jej słowa nie zrobiły na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, być może dlatego, że wciąż byłam wzburzona rozmową Aro, a może przez wzgląd na stan, w jaki wprawiła mnie sama wzmianka o Demetrim. Próbowałam trzymać nerwy na wodzy i zachowywać się w równie rozsądny, przynajmniej względnie opanowany sposób, tak jak w Anchorage, kiedy wybrałam się na polowanie, ale to wcale nie było takie proste, tym bardziej, że zdążyłam już pozwolić sobie na okazanie zbyt wielu emocji. Mogłam udawać, że potrafię być tak zimna i wyrafinowana, jak niejedna doświadczona wampirzyca, ale w rzeczywistości takim tokiem rozumowania oszukiwałam samą siebie.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz