6. Przebudzenie

93 7 0
                                    

Hannah

Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Sama nie jestem pewna, czego powinnam oczekiwać od Cullenów i Felixa, ale chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko jest moją winą, mam serdecznie dość tego, jak wszyscy się we mnie wpatrują. Czy nie wystarczy, że już teraz czuję się okropnie? Najwyraźniej nie, bo wszyscy uparcie próbują wpędzić mnie w jeszcze większe poczucie winy.

Krzyki Renesmee sprawiają, że czuję, jak oczy coraz mocniej mnie pieką, domagając się dania upustu łzom, chociaż w moim przypadku już nigdy nie będzie to możliwe. A jednak jakimś cudem kręci mi się w głowie, nawet jeśli jako wampirzyca nie mogę stracić przytomności. Chce płakać, również krzyczeć albo robić cokolwiek innego, obojętnie jak bardzo to idiotyczne i chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że w ten sposób nie zaznam ukojenia. Nie zaznam go, póki wszystko jest nie tak i wszystko jest na dobrej drodze do tego, żeby jeszcze bardziej się spieprzyć.

Zaczynam krzyczeć, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Nie zastanawiam się nad ich doborem ani tym, że w ten sposób mogę po raz kolejny zranić Renesmee, jakby i tak nie spotkało jej dość. Jestem potworem, oczywiście – teraz mam na to idealny dowód, ale nie dbam o to. Chcę po prostu, żeby przestała krzyczeć. Pragnę zrobić cokolwiek, żeby w końcu przestała go wzywać; żeby przestała szlochać i w bolesny sposób przypominać mi o tym, że to przeze mnie jesteśmy tutaj, a Demetriego z nami nie da. Nie, nie tylko ja go zostawiłam, ale gdybym podjęła niektóre decyzje inaczej...

Krzyk Renesmee milknie, ale wątpię, żeby to miało związek z tym, co powiedziałam. Dziewczyna majaczy i rzuca się, ale przynajmniej przestaje powtarzać imię tropiciela. Co najbardziej ironiczne, wcale nie czuję się z tym gorzej.

Jestem egoistką.

Mięśnie nagle odmawiają mi posłuszeństwa, co jest kolejną anomalią, jeśli chodzi o wampiryzm. Osuwam się na kolana, ukrywając twarz w dłoniach, ale chociaż staram się nad sobą zapanować, to i tak szlocham i zawodzę, całkiem wytrącona z równowago. Do tej pory byłam silna, wręcz w okrutny sposób grałam i wierzyłam w to, że mogę w ten sposób nie tylko funkcjonować jakby nic się nie wydarzyło, ale również jakoś wynagrodzić Nessie decyzje, które podjęłam, ale już przecież doskonale wiem, że to nie ma najmniejszego sensu. Chociaż próbuję zachowywać się jak przyjaciółka, tak naprawdę przez ostatnie miesiące próbowałam zaspokoić własne wyrzuty sumienia i spróbować poczuć się chociaż trochę lepiej. Swoją drogą, nawet mi się to udawało, przynajmniej do czasu, kiedy – ha! – zdecydowałam się wyznać prawdę.

Cudownie, nawróciłam się, a teraz czekałam na coś tak abstrakcyjnego, jak uzdrawiające działanie prawdy. Jak widać, nadzieja matką głupich, bo na razie mam wrażenie, że wszystkie złe czyny nie tylko wracają do mnie ze zdwojoną mocą, ale na dodatek uderzają w tych, którzy są dla mnie ważni.

– Hannah, na litość Boską! – słyszę jęk Felixa, ale nawet kiedy wampir nagle materializuje się u mojego boku, nie zamierzam pozwolić mu się podnieść, a tym bardziej spojrzeć mu w twarz.

Zaczynam kręcić głową, mrucząc coś pod nosem. Czuję na sobie spojrzenia Cullenów, ale nie obchodzi mnie to, że swoimi słowami nie tylko robię z siebie idiotkę, ale i mogę wpędzić siebie i Felixa w kłopoty. Wiem, powinnam siedzieć cicho, ale nie jestem w stanie, skoro Renesmee wciąż krzyczy...

Och, dlaczego ona wciąż krzyczy?!

– Co tutaj się, do diabła, dzieje? – Ten dźwięczny sopran może należeć wyłącznie do Rosalie. Nawet nie jestem zdziwiona tym, że wampirzyca się nade mną nie lituje, bardziej skoncentrowana na słowach, które wypowiedziałam, a które dotyczyły jej rodziny, zwłaszcza bratanicy. – Od początku zakładałam, że ta dwójka ma z tym coś wspólnego, ale co do tego wszystkiego ma jeszcze Demetri?

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA II: SZAŁ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz