Nowa droga życia.

431 27 6
                                    

Minęło już półtora tygodnia... Wypisali mnie ze szpitala rano, bo dobrze się czuję i mogę normalnie mówić. Tylko się trochę jąkam... Zostało mi to po śpiączce i nie mogę się wysłowić...

Szłam sobie spokojnie ulicami Konohy. Postanowiłam pójść na ramen do ichiraku. Byłam już prawie na miejscu i kogo mogłam tam zobaczyć? Oczywiście, że Naruto! Podeszłam tam i zajęłam swoje miejsce jak najdalej od niego zakrywając swoją twarz.

Ty
"Jedną miskę ramen p-proszę..."

Powiedziałam ledwo słyszalnie, ale na szczęście staruszek przyjął moje zamówienie. Zaczęłam myśleć o tamtej sytuacji w nocy... Chyba nie mam wyboru... Muszę dołączyć do Akatsuki... Chcę chronić wszystkich, a w szczególności Naruto. Teraz będę musiała...

Głos
"Ohayo [T.I.]-chan!!!"

Spojrzałam się w lewo. To Naruto wołał. Lekko się zarumieniłam i odwróciłam głowę. Usłyszałam jednak skrzypienie krzesełka. Znowu spojrzałam w tamtą stronę. To był Naruto... Na razie nie mam ochoty z nim rozmawiać...

Naruto
"Coś się stało?"

Ja nadal nie odpowiadałam. Dostałam swoje danie.

Ty
"I-itadakimas-su"

Nadal mówiłam cicho. Podzieliłam pałeczki i zaczęłam jeść. Kiedy skończyłam, odstawiłam miskę, zapłaciłam i poszłam w stronę pola treningowego.

Byłam już w połowie drogi, kiedy nagle usłyszałam znajomy głos. To znowu Naruto.

Naruto
"[T.I.]!"

Nie postanawiałam się zatrzymywać i szlam dalej czułam się źle. Później już nikogo nie słyszałam.

Dotarłam na miejsce. Postanowiłam ćwiczyć rzut do celu. Rzucałam coraz słabiej i coraz słabiej. Już nie miałam ochoty. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam płakać... Nadal myślałam o wszystkich, których musiałam zostawić, by ich ocalić.

...

Minęły już dwa tygodnie. Dzisiaj muszę opuścić Konohę. Leżałam na łóżku w swoim domu i rozmyślałam, jak tu będzie beze mnie... Postanowiłam wstać i zacząć się pakować. Kiedy wykonałam tą czynność zrobiłam sobie ramen w proszku. Nie było takie dobre jak u Ichiraku, ale nie chciałam nikogo spotkać w ten ostatni dzień. Niech mnie nie szukają. To może się skończyć źle... Mogą ich zabić... Właśnie dlatego tam idę, by to się nie stało... Oby wszystko poszło po mojej myśli...

Zjadłam swój posiłek i zaczęłam wychodzić z plecakiem w rękach. Spojrzałam się ostatni raz na swój dom. Był pusty. Jakby tam życia nie było. Zamknęłam ostrożnie drzwi ze łzami w oczach i je zamknęłam. Kluczyki postanowiłam wziąć na razie ze sobą. Zaczęłam iść spokojnym krokiem w stronę bramy, by nie wzbudzać podejrzeń. Ostatni raz patrzyłam się na akademię, w której się uczyłam, na szpital... Aj tam i tak go nie lubiłam. Zobaczyłam też dom Naruto. Przeszłam tak całą Konohę wywołując u mnie smutek. Przypominałam sobie wszystko, co tu się działo i teraz muszę to opuścić. No cóż... Nic nie trwa wiecznie...

Dotarłam... Byłam niedaleko bramy. Ustałam i patrzyłam się chwilę. Czemu ja się waham?! Trzeba to zrobić! By chronić moich przyjaciół."

Głos
"[T.I.]!!! Nie rób tego!!!"

Odwróciłam się i ujrzałam Naruto. Biegł ze łzami w oczach. Czy on wie???

Ty
"Cz-czego mam nie robić?"

Gdy dobiegł do mnie to mnie objął. Czułam coś mokrego na głowie, bo on jest ode mnie wyższy. Chyba mu poleciało kilka łez...

Naruto
"Nie odchodź! Nie odchodź do Akatsuki! Nie mogę cię stracić!"

Nie warto już tego ukrywać. Odsunęłam się od niego, podniosłam jego otwartą dłoń, położyłam przedmiot na niej i zacisnęłam ją w pięść, nadal ją trzymając.

Ty
"N-Naruto... Trzyma-aj te klucze i czekaj na mnie... W-Wrócę..."

Puściłam jego dłoń. Odwróciłam się. Już chciałam iść, ale ktoś złapał mnie za rękę.

Naruto
"Nie pozwolę ci odejść! Nie po tym, jak cię odzyskałem! Słyszysz??? Nie pozwolę!"

Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. Odwróciłam się do niego i podniosłam wyprostowaną dłoń.

Ty
"W-Wybacz Naruto..."

Moja ręka była na wysokości jego szyi. Uderzyłam w jego kark moją wyprostowaną ręką, która była ułożona poziomo. Naruto od razu zemdlał. Zaniosłam go na ławkę i położyłam. Zaczęłam iść w stronę bramy. Jakoś udało mi się prześlizgnąć, ale było ciężko. Biegłam dalej w głąb lasu. Stanęłam, by się rozejrzeć, czy nie ma Deidary i Tobiego. Nagle poczułam, jak ktoś mnie obejmuje... A RACZEJ DUSI!!! Odwróciłam głowę. Zobaczyłam Tobiego, a za nim stał Deidara.

Tobi
"Ohayo [T.I.]-chan!!!"

Ty
"D-dusisz mnie..."

Tobi od razu mnie puścił. Już myślałam, że tego nie zrobi, bo mnie nie usłyszy. Nie mogłam wtedy złapać oddechu... Tobi stanął przede mną, jak i Deidara.

Tobi
"G-gomenasai gosaimasu!!! Tobi nie chciał! Gomenasai!!!"

Ty
"Nic się nie stało..."

Przewróciłam oczami. Nareszcie! Po tych słowach się uspokoił...

Deidara
"I jaka jest twoja odpowiedź, hm?"

Ty
"Zgadzam się... Muszę..."

Deidara się uśmiechnął. Wyjął jakąś strzykawkę z żółtym płynem. Wbił mi ją w nogę. Ale to boli!!! Od razu krzyknęłam z bólu.

Ty
"C-co to ma b-być..."

Nagle padłam na ziemię. Nie mogłam się podnieść. Zamknęłam oczy i już ich nie otworzyłam.

...

Zaczęłam otwierać oczy. Widziałam półmrok. Byłam w jakiejś jaskini. Leżałam na łóżku. Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Nie był za duży, ale i nie za mały. Były tu wszystkie potrzebne rzeczy. Zobaczyłam krzesło, które stało przy biurku. Na nim stał plecak, a na jego oparciu wisiał płaszcz charakterystyczny dla członków Akatsuki. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Był to rudy mężczyzna z dużą ilością pirsingu na twarzy. Patrzył się na mnie chłodnym wyrazem twarzy. W końcu przerwał tą ciszę.

Mężczyzna
"Witamy w naszych szeregach."

Po tych słowach wyszedł z pokoju i zatrzasnął drzwi.

Koniec!!!

Kiedyś musiała się skończyć, ale nie martwcie się! Jutro lub pojutrze stworzę nową książkę! Będzie ona kontynuacją tej książki, ale zamiast readera, będzie OC. Czekajcie cierpliwie. Arigato za wszystko! Za głosy, wyświetlenia i podbudowujące komentarze. Szczególne podziękowania dla NeoReksio, która mnie wspierała! Ma bombowe książki, dlatego zapraszam do niej! Do zobaczenia w następnej książce liseczki! Sajonara!!!

"мοϲ ѕιєנąϲα zиιѕzϲzєиιє"ⁿᵃʳᵘᵗᵒˣʳᵉᵃᵈᵉʳOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz