Rozdział betowany przez Cessidy84.
- Jak ty śmiesz?! Za nasze dobre serce, dach nad głową, ubrania, jedzenie.
- Jedzenie? Wuj kpi, czy o drogę pyta?
- Jak ty się do mnie odzywasz, ty dziwaku? – Vernon wymierzył pierwszy cios w twarz siostrzeńca swojej żony – Przeproś, i to w tej chwili.
- Nie, nie mam za co. Chyba że za to, że od najmłodszych lat byłem traktowany gorzej od skrzata domowego, czy za to, że nie dałem Dudley'owi zrobić ze swojego tyłka jego zabawki erotycznej. Czy może za te dwa lata, kiedy baliście się Syriusza i udawaliście, że w ogóle nie istnieję. A co do jedzenia... to jedna kromka chleba na cały dzień? Aż dziwne, że się nie przejadłem. Nie sądzisz, wujku? – prawie że wysyczał Harry.
- Milcz, niewdzięczniku! Takie dziwadła jak ty nie zasługują na lepsze traktowanie – Znów się zamachnął na bruneta, lecz ten już przyciskał różdżkę do gardła Dursley'a.
- Nie możesz, wyrzucą cię za to z tej szkoły dla dziwolągów.
- Po pierwsze, wuju, mam już dość twoich krzyków, więc... Silenco – mruknął jak gdyby od niechcenia – Po drugie, Petrficus Totalus – Vernon umilkł i runął jak długi – Pozwólcie, że wam to wyjaśnię, ale to za chwilę, ciociu. Czy zechciałabyś z Dudleyem przejść do salonu? – On sam przetransportował wuja do salonu za pomocą zaklęcia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzięki uprzejmości mojej drogiej bety macie poprawiony rozdzialik z kropkami, przecinkami i tą całą interpunkcją. Ja, osobiście składam podziękowania na ręce drogiej potomkini. DZIĘKUJĘ!!
CZYTASZ
Nie możesz zabić
FanfictionTomarry. Ciekawe, jak mi wyjdzie. Zobaczymy w trakcie pisania. Z góry sorry za błędy. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.