Rozdział betowany przez Cessidy84
- Ale jak oni tak mogli? – Spytał smutno Gryfon wynurzając się z myślodsiewni.
- Ej no. Chyba się tym nie przejmujesz? – Spytał Tom – Ej no, misiek, nie smutaj się.
- Tom, mam do ciebie prośbę: Nie nazywaj mnie żadnymi "miśkami"! "Kotkami"! I nic w tym stylu!
- Ale o, co ci chodzi, słonko? – Harry spojrzał zimno na Toma.
- Przestań mnie tak nazywać! To nie ja przy każdym naszym spotkaniu próbowałem cię zabić – Warknął.
- A nie próbowałeś? – Spytał Tom.
- Nie. Ja się tylko broniłem – Wyjaśnił spokojnie brunet – Poza tym mam do ciebie pytanie.
- Tak? – Spytał Marvolo, dając avadookiemu znać, aby kontynuował.
- Chciałem zapytać, kiedy mnie stąd wypuścisz?
- A co? Źle ci tu? – Odpowiedział pytaniem na pytanie czerwonooki – Masz tu wikt i opierunek oraz nawet dostaniesz własną sypialnię, zaraz koło mojej.
- A nie mógłbym dostać jakiejś celi w lochu jak najdalej od ciebie? – Spytał przymilnie Potter. Tom złapał się za serce, robiąc pantominę przebicia strzałą i powiedział.
- Ranisz, ale wybaczę ci to, kotuś, lecz mógłbyś docenić, brutalu – Droczył się z Harrym czarnoksiężnik – Iż daje ci wszystko, co najlepsze, a ty...
- Hola, hola, panie Riddle. Jak na razie jedyne, co od ciebie dostałem, to porwanie mnie z Nokturnu.
- Słodziaku, na Nokturnie nawet jakby nie poznali twoich prawdziwych danych, panie Jamesie Black – Tom zaakcentował jego fałszywe dane, które mu Gryfon podał, jak się spotkali – To by wyczuli twą moc i wyzwali na pojedynki, a na tej ulicy pojedynków się nie odmawia – Uświadomił go – Powiedzmy, że dałbyś radę pierwszym siedmiu napastnikom i już powstałyby plotki i stary Trzmiel, by już kogoś wysłał z Zakonu, aby to sprawdził i nasz Lord Potter-Black ląduje z powrotem na Privet Drive – Zakończył swą wypowiedź Marvolo – A teraz chodź, pokażę ci twój 'loch' – Rzekł i po chwili musiał się powstrzymywać od śmiechu, bo Harry zrobił oczy wielkie, jak galeony, a usta utworzyły duże "O". Tom nachylił się nad nim i powiedział – Słodziaku, zamknij usteczka, bo jak nie, to ci może coś tam wpaść. Wiesz mi, nie mam tu na myśli muchy – Harry chciał go zmierzyć zimnym wzrokiem, ale uniemożliwiała mu to świadomość, że się rumieni – Oj, co ja widzę? Czyżby to ta słynna gryfońska czerwień? – Kpił z niego w najlepsze CAP.
- Zamknij się – Odburknął Potter.
- Dobra już, dobra. Nie unoś się. Zapraszam – I przepuścił go w drzwiach, informując, żeby szedł na drugie piętro – Ostatnie drzwi po lewo – Po chwili dodał – Chyba że wolisz od razu moją sypialnię, to drzwi po prawo.
- Po moim trupie... Po Imperiusie i Drętwocie może, by ci się udało – Odwarknął Gryfon.
CZYTASZ
Nie możesz zabić
FanficTomarry. Ciekawe, jak mi wyjdzie. Zobaczymy w trakcie pisania. Z góry sorry za błędy. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.