Rozdział betowany przez Cessidy84
W Gryfonie zamarło serce, gdy spojrzał na Toma.
- Tom, ja... no... ja... - zaczął się jąkać brunet.
- Ty, co do kurwy nędzy! - wybuchnął Riddle. - Czy ty, na jaja starego Merlina, w ogóle pomyślałeś, jak ja się poczułem? Do chuja pana, czy tak trudno wziąć i ze mną porozmawiać, jak dwoje dorosłych ludzi?! - darł się Marvolo. - Nie no, lepiej wziąć mi rzucić w twarz wszystko, a potem tak sobie po prostu się teleportować, i to gdzie?! Do samych jebanych Volturi! Ja tu od zmysłów odchodziłem! Chcesz mnie zabić, to zrób to za pomocą litościwej Avady, a nie będziesz mnie nerwowo wykańczał! Kto normalny ukrywa się u Aro? Przecież Jenna mogła mieć na ciebie ochotę. - mamrotał Marvolo, kierując się w stronę wyjścia z zamiarem ignorowania Gryfona, lecz zatrzymały go słowa Dracona:
- I miała na niego kurewską ochotę. - stwierdził blondyn. W jednej chwili Tom znalazł się koło avadookiego i jego smukłe palce badały szyję nastolatka.
- T-Tom ni-nie ugr-ugryzła. - prawie że wyjęczał Potter.
- Na jaja Salazara, ja przez ciebie osiwieję. - syknął z ulgą Riddle.
- Już jesteś siwy. - odparł mu w normalnej mowie Harry.
- Orzesz ty. - sarknął Tom. - A może się na Malfoy-blond zrobię. - ni to spytał, ni to stwierdził starszy czarodziej.
- Ble! Nie jak się na blond zrobisz, to nie dostaniesz mojego zgrabnego tyłka. - zagroził mu ze śmiechem brunet.
- A skąd ta pewność, że ja nadal mam ochotę na ten uciekający mi tyłek? - droczył się z nim Tom.
- Ja wiem, że masz ochotę. - powiedział z przekonaniem Gryfon.
- Taki pan pewien, panie Potter?
- Oki. Skoro nie masz ochoty, to idę na herbatkę do kochanego dyrektora ze stołem rytualnym w tle.
- Jeszcze jedno takie hasło, to przez miesiąc nie usiądziesz na tym seksownym tyłeczku. - zagroził mu czerwonooki.
- Aałłłła. - sarknął Harry. - Przemoc domowa jest karalna.
- Oj wież mi, mój słodki wężyku, to przez co nie będziesz mógł siedzieć, wcale nie będzie żadną przemocą. - oświadczył z miną, jakby mu powiedzieli, że został ministrem.
- Mówiłeś, że nie masz ochoty na mój tyłeczek. - odparł mu Gryfon.
- Hellow! Mój drogi jestem dziedzicem Slytherina. Sądziłeś, że będę grał czysto? - spytał Tom, całując młodszego w szyję. Na co pod Harrym ugięły się nogi. Tom natychmiast otoczył go ramionami, a Harry tylko wysyczał:
- Tom, zabierz mnie do domu.
- Chodzi ci o Riddle Manor? - upewniał się Marvolo.
- Nie. Ruinę w Dolinie Godryka. - sarknął młodszy brunet.
- Ależ ty się pyskaty zrobiłeś. - zaśmiał się Tom, teleportując ich do salonu swojego dworu, gdzie Harry po prostu rzucił się na niego z pocałunkami.
- Harry, mój kochany przestań, bo na 100 procent Cię będzie bolał tyłek. - Harry nic sobie nie robiąc z ostrzeżeń starszego czarodzieja, zaczął go powoli rozbierać. Tom odwzajemniał mu się tym samym. Gdy do salonu wpadł patronus, który przemówił rozbawionym głosem Lunatyka: Dumbledore i Knot stoją w salonie Malfoy'ów i domagają się widzenia z Harrym, bo ten podobno jest w niewoli u Voldemorta. Po wysłuchaniu patronusa, Harry chciał go zignorować.
~ Nie Harry, musimy tam iść, bo inaczej oskarżą Lucjusza, że Cię oddał w moją niewolę i od razu wyślą po pocałunek dementora.
- Przestań mi siedzieć w głowie. - powiedział rozdrażniony nastolatek. - I nas tam przenieś. - jednym skinieniem ręki Tom zmienił swój wygląd i ich deportował przed drzwi rezydencji Malfoy Manor. Harry spojrzał na niego pytająco.
- Zaufaj mi mój wężyku. - wysyczał mu do ucha Tom, lekko je podgryzając. - A teraz otwórz drzwi. - poprosił Riddle.
- Ale ja nie jestem u siebie. - zaprotestował Gryfon.
- Harry, jak tylko zostałeś adoptowany przez Lucjusza i Narcyzę, twoja sygnatura została wplątana do zabezpieczeń, więc otwórz. - Harry zrobił, jak mu kazano i ruszył w stronę salonu, krzycząc po drodze.
- Matko, ojcze wróciłem! - Tom na to zachowanie tylko pokręcił głową i szedł koło nastolatka. Gdy weszli do salonu, Harry udał zaskoczonego. - Profesor Dumbledore, co pana do nas sprowadza? - spytał.
- Harry, mój drogi chłopcze, miałem informacje, że zostałeś porwany przez Toma. - odparł dyrektor.
- A to wyjaśnia obecność Ministra, o którą miałem spytać. - odparł bez cienia sympatii Gryfon. - Jak widać, nie jestem porwany. – odparł.
- A możemy spytać, gdzie pan był, skoro wszedł pan drzwiami wejściowymi? - spytał starzec.
- Albusie, nie sądzę, aby to była nasza sprawa. - odezwał się Knot.
- Bo nie jest to wasza sprawa. - grał na zwłokę nastolatek, próbując wymyślić, gdzie był, gdy wtem głos zabrał Tom.
- Harry, przeproś Ministra za swoje zachowanie. Byliśmy na randce. - dodał w stronę Knota. - Zaprosiłem Harry'ego, aby spędzić weekend w moim zamku we Włoszech. Nie wiedziałem, że musi to zgłosić do ministerstwa.
- Nie, oczywiście, że nie musi. - odparł pospiesznie Korneliusz i już mieli wychodzić z dyrektorem, gdy...
CZYTASZ
Nie możesz zabić
FanfictionTomarry. Ciekawe, jak mi wyjdzie. Zobaczymy w trakcie pisania. Z góry sorry za błędy. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.