Rozdział betowany przez Cessidy84
Po oficjalnym objedzie Draco zabrał swoją narzeczoną do ogrodów swej matki, aby mogli pomówić w cztery oczy.
- Słuchaj, Draco – zagadnęła rudowłosa.
- Tak? – spytał chłopak.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna za to, co robisz. Ratujesz mi skórę i nie muszę wychodzić za chłopaka, który jest mi bratem i nie muszę już bać się tego, że gdy tylko znajdę się w domu i zasięgu wzroku szalonego Dropsa.
- Szalonego Dropsa – parsknął blond włosy młodzieniec.
- Tak na niego wołam z braćmi. Oczywiście tylko jak on nie słyszy – zachichotała Weasley'ówna.
- Powiedz mi, Ginny – odezwał się znów Draco – Co powiesz na to, aby nasze wesele odbyło się za dwa tygodnie, od dziś. Musimy cię stamtąd zabrać jak najszybciej się da, nim, nie daj Merlinie, znów wpadną na jakiś szalony pomysł, który będą próbować wcielić w życie – podsumował Ślizgon.
- Moja matka i dyrektor dostaną palpitacji jak się dowiedzą. - stwierdziła dziewczyna. - Ale mnie to jak najbardziej pasuje – odpowiedziała z błyskiem przekory w oczach. - A poza tym dyrektor dał zadanie Mistrzowi Eliksirów – przypomniało się dziewczynie.
- Tak, a powiesz mi jakie? – spytał zaciekawiony arystokrata.
- No nie wiem, czy powinnam, bo teoretycznie ja o tym nie powinnam wiedzieć.
- Oj, Ginny, nie każ się prosić – powiedział Smok.
- A co będę z tego miała, że ci zdradzę tą tajemnice? – spytała.
- Panno Weasley, handel informacjami... Jakie to ślizgońskie i nie pasujące do lojalnego i prostolinijnego Gryfona – powiedział z udawanym wyrzutem.
- Draconie Lucjuszu Malfoy, czy w ten zawoalowany sposób próbujesz mi powiedzieć, że Gryfoni to gaduły, więc się mylisz. A co do mojego ślizgońskiego zachowania, to Tiara chciała mnie umieścić w domu Salazara – odparła ruda, a Draco przez chwilę, i wglądał, i zachowywał się jak ryba wciągnięta z wody. Stał, otwierał i zamykał usta, z których nie wydobywał się żaden dźwięk, po chwili jednak się opanował. Przecież nie wpada stać przed przyszłą małżonką i robić z siebie pośmiewisko zachowując się jak jakiś nieokrzesaniec i przemówił.
- Jak to Tiara chciała? przecież z nią nie można się sprzeczać.
- I ja się wcale z nią nie kłóciłam, tylko poprosiłam, aby mnie nie umieszczała w domu Salazara – wyjaśniła Gryfonka, gdy nagle dobiegł ich z domu rozbawiony głos Harry'ego krzyczący w ich stronę:
- DZIECI, KONIEC! BUZI, BUZI! PORA NA PODWIECZOREK! – ruszyli ze śmiechem w stronę bruneta, który na nich czekał. Gdy się z nim zrównali Draco wypalił.
- Potter, do jasnej cholery, czy ty wiesz do czego służą skrzaty domowe?
- Do uwalniania ich? – spytał Gryfon, udając powagę.
- Weź mi nie przypominaj o tym nadpobudliwym skrzacie. Jak go uwolniłeś, to byłem pewien, że ci złoży propozycję, że będzie ci służył – stwierdził młody Malfoy.
- Bo złożył. - odparł brunet.
- Co? – spytała Ginny.
- No, przybył na Privet Drive 4 w pierwszy dzień wakacji przed moim trzecim rokiem, ale ja mu dałem do zrozumienia, że ja nie potrzebuję skrzata i zatrudnił się w zamku – zakończył brunet.
- Gryfoni i wasza szlachetność. - powiedział Smok i pokręcił głową.
{{Parę chwil później. Salon}}
- Panie profesorze? - zwróciła się Ginny do hogwarckiego Mistrza Eliksirów. - Czy pan czasem o czymś nie zapomniał.
- Ja? – zdziwił się Snape.
- Na co? – Weasley'ówna tylko kiwnęła głową, po czym dodała z uśmiechem – Miał pan sabotować moją dzisiejszą wizytę.
- O, panno Weasley. Ja, oczywiście próbowałem sabotować to spotkanie, lecz gdy tylko wylądowaliśmy przy bramie Malfoy Manor wezwał mnie Czarny Pan. Po serii Cruciatusów, wrócę tu po panią za jakieś 45 minut – odparł poważnie Severus – A poza tym do ślubu w towarzystwie Malfoy'ów, Toma i Harry'ego może mi panienka mówić Severus, a po waszym ślubie już oficjalnie może panna, panno Weasley zwracać się do mnie na ty.
- W takim razie ja oficjalnie jestem dla ciebie Severusie, Ginny – odparła najmłodsza latorośl Weasley'ów. Po czym wszyscy zaczęli rozmowę na temat głupich pomysłów Dumbledore'a.
- Słuchajcie – powiedział Marvolo. - Ale skoro dyrektor dowiedział się, że Harry preferuję swoją płeć, to nie będzie próbował go wyswatać, z którymś z braci panny Weasley.
- Cholera – jęknął Potter, za co dostał w potylice od Dracona – O co ci chodzi? – spytał rozmasowując miejsce uderzenia i patrząc gniewnie na Ślizgona.
- Drogi, bracie. -odparł Ślizgon – Nie wpada używać takich słów w towarzystwie kobiet – Na te słowa reprymendy z ust Dracona Harry spalił przysłowiowego buraka. Widząc to blondyn rzekł – No, nie wierzę, Harry Potter-Black rumieni się jak pensjonarka, i to na moje słowa. Nie wiem czy mam być zażenowany, czy zachwycony – stwierdził ze śmiechem blondyn. Na co Harry wydął dolną wargę i zwrócił się z udawanym oburzeniem w stronę Toma:
- Jak ty tak możesz? Obiecałeś mi, że przy tobie nikt mnie nie zrani. A ten o, to tu blondyn rani moje uczucia. A co na to wielki zły Czarny Pan???
- Wybacz, kotuś – odparł Tom sprawdzając godzinę, ale według mojego zegarka jeszcze przez piętnaście minut będę torturował Severusa, tak dla frajdy, więc mnie tu nie ma – wszyscy parsknęli śmiechem, po czym odezwał się Mistrz Eliksirów.
- A za, co tym razem jestem torturowany?
- Jak to? Za co? Dla zasady, bo nie jestem pewien twej lojalności i mi się nudzi. W końcu, jak to, mój kotuś... – stwierdził – Jestem wielkim Złym Czarny Panem – zakończył Riddle odpijając klątwę, którą posłał w jego kierunku Harry.
- Za nazwanie mnie 'kotusiem'.
CZYTASZ
Nie możesz zabić
FanfictionTomarry. Ciekawe, jak mi wyjdzie. Zobaczymy w trakcie pisania. Z góry sorry za błędy. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.