Rozdział 17: „Wyprawa do Concordii"

133 11 13
                                    

(Vanillé)

   Zdawałam sobie sprawę, jak ciężkie są kary Jima, jednak nie mogłam dopuścić do tego, aby utopił się w swojej sadystycznej radości. Poszłam z nim na układ. Ciężko było, lecz zagwarantowałam sobie brak kary i przy okazji pomogłam niesłusznie oskarżonemu koledze. Mniejsza o mnie. Skoro Jim zgodził się uwierzyć w moją wersję, a nie historię swojego informatora, to znak, iż nie jest taki zły. Jednak zostałam zawieszona na dwa tygodnie, a co będzie potem, to oni sami jeszcze w szkole nie wiedzą. Ja oraz ten chłopak o imieniu Ulrich zostaliśmy „nagrodzeni" znalezieniem kreta. Ponadprogramowe spotkanie, jakie miało miejsce zeszłej nocy było wyjątkiem- mieliśmy działać w pojedynkę, a najlepiej to było się w ogóle unikać, żeby nie zaczęto znowu wymyślać jakiś głupot typu, że jestem bezczelną podrywaczką. Bardzo chciałabym poznać tożsamość osoby, która „nakręca" szkolną społeczność.

Na czas mojej dysfunkcyjności w murach placówki edukacyjnej postanowiłam rozejrzeć się za jakimś miejscem pracy, stałej bądź dorywczej, bo potrzebowałam pieniędzy, a te, które miałam wyczerpały się. Niestety o pracę dla osoby w moim wieku było trudno; z poszukiwań wyszły nici, więc sobie odpuściłam.

   Po powrocie do pokoju, w którym było wyjątkowo ciemno, zapaliłam światło i pisnęłam. Zauważyłam tego samego psa co wcześniej. Nie wiem, skąd on się tu wziął, ale lepiej, bym stąd wyszła. Tak będzie korzystniej dla tego czworonoga oraz dla mnie.

-Stul się, on nie gryzie- usłyszałam. Jak mogłam nie dostrzec otwartych drzwiczek od szafy, zza której wystawały średniej długości, ciemne włosy?

-Kim ty jesteś i jak się tu dostałaś?- zadałam pytanie czarnowłosej. Bądź co bądź włamała się do mojego pokoju.

-O nie, nie będziemy rozmawiać o Lyoko i Concordii w szkole. Kiwi, pakuj się tutaj. Skończyłam urządzać ci łóżko.

-Posłuchaj... nie wiem, jak zacząć, bo nie chcę cię urazić, ale jaki Kiwi?- zwróciłam się do dziewczyny w grzeczny sposób. Śledziłam wzrokiem niezdarnego, szarego czworonoga, który wydał mi się jakiś taki znajomy. A co do dziewczyny, to o jakim L... Lyoko i tym czymś dziwnym z końcówką „-dia", mówiła?

-Chodzi o to, baranico?- spytała i pomachała mi kluczami do drzwi. Ugh, co się dzieje?- Nie mazgaj się tak i chodź, kto by pomyślał, że ktoś jeszcze będzie wiedzieć o Lyoko.

-Ch-chwila, proszę mi cokolwiek wyjaśnić, choć w małym stopniu.- poprosiłam ją.

-Mówiłam, byś była cicho.- usłyszałam, nim poczułam mocny ból w głowie.

* * *

(Jeremy)

    Tłumaczyłem Yumi, aby była ostrożna, ale do niej to jak do słupa. Nie miałem pewności co do swojej teorii, a Yumi nabroiła. Nie zazdroszczę Vanillé. Oberwanie encyklopedią z ponad czterem tysiącem słów mogło wywołać pewne zaburzenia... Oby nie! Mam nadzieję, że zaraz Van się ocknie, to już 3 godziny, od kiedy przywalono jej opasłym tomem w głowę...

-O cholercia, znów to miejsce.

Uff, na szczęście moje obawy zostały rozwiane. Pamięta, że była tu wcześniej, więc nie jest źle.

-No~ Księżniczce się przypomniało, że czekają na nią obowiązki?- rzuciła złośliwym tekstem Yumi.

-Yumi? Wyjaśnijmy coś sobie. Ty siedzisz cicho, my wyjaśnimy sprawy z Vanillé, okej?- nawet Yumi potrzebowała czasami takiego kubła zimnej wody, by nie gadać głupot. Mam nadzieję, że ta mała lekcja od Aelity czegoś ją nauczy. Zachowanie Yumi wykraczało już poza skalę tolerancji. Jeszcze dzień niekończących się fochów i dąsów nierozważnej Japonki, a skończyłoby się to dla niej naprawdę niekoniecznie szczęśliwie.

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz