Rozdział 2: „Tajemnicza nieznajoma"

533 33 23
                                    

*Tydzień później*

      Przez jakiś czas Odd unikał lekcji, które prowadziła pani Hertz. Znana ze swojej wyniosłości, kobieta nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że przez jej osobiste problemy mogła sprawić co poniektórym uczniom przykrość.

Niestety, ale na Susanné Hertz nie było mocnych. Odd należał do ambitnych, lecz nic nie robiących studentów, a przynajmniej tak się prezentował. Mylne jest jednak powiedzenie, iż Każdy ma czasem gorszy dzień , i trzeba odpuścić. Odd nie był głupi, ale nie był też tak bystry jak klasowi „państwo Einstein". W ostatnim czasie nawet Jeremie, który od pierwszej klasy gimnazjum figurował na liście 'pupili' nauczycieli, a tym nie mogło zabraknąć pani Hertz, jego miejsce w rankingu nieco spadło. Wszyscy byli przekonani, iż dzieje się tak za sprawą przedłużenia wieku emerytalnego, tak więc ta informacja na pewno nie została przyjęta z entuzjazmem. Tak oto pojawiły się plotki, o których było głośno w całym Zespole Szkół Kadic.

*3 miesiące później*

      Tak jak Kadic żyło plotkami na temat pani Hertz, tak teraz dominującym tematem stały się tzw. „połowinki". Do ostatniego roku szkolnego rozkład wydarzeń, takiego typu nie była odkładana. Obecnie wszystko działo się na odwrót. Opóźnienia dochodziły nawet do 2 miesięcy od oryginalnego planu. Mówią, aby nie planować, bo jak człowiek coś zaplanuje, to nie dojdzie do skutku. Mimo iż nie było mowy o ataku ze strony X.A.N.Y. , bo ostatni atak miał być ostatecznym, to od czasu do czasu pojawiające się symptomy doprowadzały grupę dobrze znanych gimnazjalistów do furii; okazywało się, że to najzwyklejsza w świecie wina złej organizacji pracy.

-To nie do wiary, że X.A.N.Y. już nie ma. To całe zamieszanie z zamarznięciem głównego pieca wcale nie wyglądało na przypadek. – zauważył Odd.

-Zgadzam się. To rzeczywiście było podejrzane. – przyznała Yumi.

-Co? Ten stary piec? O to się nie martw, już dawno powinni się tym zająć. – nie wiadomo skąd nadszedł William i nie pytając o pozwolenie, wtrącił się do rozmowy, którą prowadzili wojownicy Lyoko.

-Nie wiesz, że to niekulturalne tak wcinać się komuś do rozmowy i przeszkadzać? – zwrócił mu uwagę Ulrich.

-Och, jakże to było ciekawe i inteligentne. Dziękuję za tą pełną szczerości i dostojeństwa uwagę. – odparł ironicznie William.

-William, nie mamy czasu na twoje gierki. – próbowała go nieco przygasić Yumi. Od kiedy młody Dunbar odzyskał pamięć, rozmawianie o Lyoko było bardzo ryzykowne. Nawet jeżeli X.A.N.A. od dawna się nie aktywował.

-A wy ciągle tylko o jednym. – westchnął William. – Do Kadic przybędzie ktoś nowy.

-Nawet sam prezydent może przyjechać i co? – odparł lekceważąco Ulrich.

-A to, że mam informacje z pierwszej ręki, ale chyba nie zasłużyliście, by cokolwiek usłyszeć. – oznajmił William.

-Cóż, przynajmniej się stara. – podsumował Odd, gdy spożywali śniadanie w szkolnej stołówce.

-Stara?! Przez niego omal nie straciliśmy życia. Myśli, że jak ci pokaże jakąś fajną laskę, to mu wybaczymy?! – oburzył się Niemiec.

-Cóż, przynajmniej zrobiło się ciekawie. – stwierdził blondyn, po czym zjadł swój posiłek tak jak pozostali.

* * *

(Ulrich)

      Około 20 poszedłem do sali gimnastycznej poćwiczyć. Jeremie był z Aelitą, Odd bawił się ze swoim 3-letnim szczeniakiem Kiwim, a Yumi jak to Yumi- z powodu ograniczonego czasu na przebywanie na terenie Kadic nie mając większego wyboru wróciła do domu. Jako jedyna z naszej grupy nie mieszkała w akademiku z tej prostej przyczyny, iż jej rodzice byli temu przeciwni. Niegdyś o tej porze siedzieliśmy jeszcze w Lyoko, Aelita „ bawiła się" grzebiąc w Interfejsie znajdującym się w V sektorze, a ja, Odd i czasem Yumi, robiliśmy za ochronę. Nie było tak źle pomijając fakt, iż gdy pojawiała się paskudna „kałamarnica" znana jako Scyfozoa, nie było już tak ciekawie. Na szczęście etap Lyoko już za nami; teraz Aelita żyje z nami, doświadczając codzienności na każdy z możliwych sposobów, włącznie z otrzymywaniem kary w postaci zostawania po lekcjach.

     Gdy otworzyłem drzwi, w pomieszczeniu było ciemno, a jedyne światło pochodziło z zamieszczonego powyżej małego okna, przez które wpadały promienie zachodzącego słońca. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk uderzeń stosowany przy kick-boxingu. Jim ćwiczył o tej porze? Eee, na pewno nie. Pewnie siedzi w tej swojej prowizorycznej kanciapie i obżera się fistaszkami oglądając jakiś program na Discovery Channel.

     Teraz światło padło tak, że postać stała się bardzo dobrze widoczna. Zamrugałem parę razy oczyma. Czyżby któraś z dziewczyn z kampusa postanowiła poćwiczyć? Problem tylko taki, że żadna nie miała tak wysportowanej figury jak nowo odkryta praktykująca. A może jednak? Nie mam w zwyczaju rozglądać się za dziewczynami, a jeżeli już to za Yumi, ale to dosyć kontrowersyjny temat.

      W pewnym momencie trenująca uderzyła w worek treningowy tak mocno, że aż zerwał się z liny i spadł na podłogę. 10 kg co najmniej musiał ważyć. Miałem mały mętlik w głowie i nie bardzo wiedziałem, jak zareagować. Obserwowałem, jak dziewczyna poradzi sobie z tym problemem, ale po paru próbach zawieszenia go z powrotem, odrzuciła przedmiot do treningu.

Zawieszenie znajdowało się jakieś 20 cm nad nią.

Przez ostatnie dwa lata przybyło mi 15-17 cm, ale to i tak nieco za mało, sam nie byłbym w stanie sobie poradzić. Dziewczyna najwyraźniej nie zauważyła mojej obecności. Zaczęła się przeciągać! Jej trening wyglądał na intensywny. Czy ona jeszcze nie ma dość? Czy powinienem uświadomić sportmaniaczkę, że nie jest w pomieszczeniu sama?

      Zaraz jednak ponowiła próbę założenia przedmiotu na linę, ale koniec końców element sali treningowej zsunął się z powrotem na posadzkę. Dziewczyna z furią kopnęła wypełniony trocinami i piachem worek, z którego rozległ się syk, a jego zawartość wysypała się na podłogę. No to ekstra, jak Jim to zobaczy, to nie spocznie do momentu, aż nie złapie sprawcy.

-Zanieśmy to do schowka. – zwróciłem się do niej.

Dziewczyna spojrzała w moją stronę, ale nie odpowiedziała. –To blisko, no dawaj, złap z jednej strony, a ja złapię z drugiej. – ponowiłem próbę porozumienia się z nią, lecz nic z tego nie wyszło. Westchnąłem ze zrezygnowaniem i zaciągnąłem zepsute wyposażenie sali do schowka. Klamka nie działała prawidłowo, drzwi również. W efekcie każdy, kto tylko chciał, mógł tu wejść.

      Zamknąłem za sobą drzwi, ale długo nie wytrzymały i rozległo się charakterystyczne kliknięcie świadczące o tym, że drzwi nie spełniły swego zadania.

Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że dziewczynka wciąż tu jest.

-Trés heureux d'être ici* - odezwała się.

Acha, czyli jednak dogadamy się, dobrze.

-Pourquoi**? – odpowiedziałem pytaniem.

-Powiem to tak, że gdyby nie twoja przypadkowa obecność i racjonalne myślenie, miałabym kłopoty, ale możliwe, że dzięki tobie tego uniknę.- wyjaśniła.

-Powiesz mi, kim jesteś i jak masz na imię? –poprosiłem.

-Jutro. Jestem wykończona. – zaproponowała.

-Jasne, jutro.- przytaknąłem. Nie żeby mi zależało, ale chciałem wiedzieć przez zwykłą ciekawość. – Cholera!

Totalnie straciłem poczucie czasu, nie miałem zamiaru dawać Jim'owi pretekstu, aby dowalił mi jakąś pracę społeczną na rzecz szkoły. Nieznajoma prawdopodobnie nie znała zwyczajów i nawyków wuefisty. W pewnym sensie byłem za nią odpowiedzialny. Wyprowadziłem ją z sali, w której ćwiczyła.

-Duchy czy co?! – krzyk Jima poniósł się echem, który dotarł na korytarz. Ledwo udało nam się umknąć Jim'owi. Pora wracać do pokoju. Chciałem jeszcze pożegnać się z nową towarzyszką, ale już gdzieś zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu czy jak? Usłyszałbym, gdyby pobiegła...

Nie tracąc czasu, udałem się w stronę tej części Kadic, gdzie mieścił się akademik. Raz-dwa dotarłem do pokojui westchnąłem – Kiwi zajął moje łóżko, a ja nie miałem serca, by go zrzucać.Czekała mnie noc pod śpiworem. 

- - - - - -  - - - 

*Trés heureux d'être ici - Cieszę się, że tu jestem (fr.)

* *  Pourquoi ? - Dlaczego? (fr.)

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz