Rozdział 3 „ O zainteresowaniach Aelity i pechu Williama"

464 27 18
                                    

(Ulrich)

     Tak jak myślałem, nie wyspałem się. Ale okazałbym oznaki braku litości, gdybym zrzucił Kiwiego na podłogę. Wolałem spędzić noc pod zimnym, rozłażącym się śpiworem, niż spać na mokrym prześcieradle.

Wypadałoby nauczyć tego szczekającego czworonoga manier. Mówią, że zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli i na odwrót, i coś w tym chyba jest. To znaczy, Odd nie miał w zwyczaju moczyć łóżka jak jego tępy zwierzak, za to robił inne głupie rzeczy. Chociaż ostatnio jego sytuacja nie wygląda najlepiej, to fakt, zaczął robić więcej notatek, ale co z tego, jeżeli nie przeczytał jeszcze żadnej książki czy lektury uzupełniającej? U mnie nie było jeszcze tak tragicznie, coś tam się zawsze zapamiętało albo ściągnęło od Aelity, jeżeli pozwoliła. No okej, okej. Wiem, że to nieuczciwe, ale tego, kto wymyślił fizykę i chemię powinni zawlec do ciemnego lasu i puścić na kłodzie wzdłuż rwącej rzeki aż do wodospadu.

   Budzik zaczął niemiłosiernie dzwonić. Sięgnąłem ręką i po omacku zacząłem go szukać; trochę to trwało, więc gdy już znalazłem urządzenie, to akurat samo się wyłączyło. Łał, magia.

   Wskazówki zegara wskazywały godzinę 6:30. Miałem równo 60 minut na to, aby ogarnąć siebie i bałagan dookoła.

-Odd, wstawaj. Trzeba się wykąpać teraz, bo jak nie, to się spóźnimy. Hej, słyszysz? Śpiochu? – zawołałem do kumpla, lecz miał mocny sen niczym kamień. Takiego nic nie wybudzi, nawet wystrzały z armaty.

Wzruszyłem bezwiednie ramionami. Jak nie to nie, trudno. Zmuszać nie będę. Ja nie mam zamiaru czekać, aż spóźnię się i Fumét albo Meyer wlepią mi dużą tłustą 'S-kę' jako spóźnienie, do dziennika Z tyłu zapewne pojawiłaby się uwaga dotycząca mojej osoby. Tym razem chciałem być sprytniejszy i nie dać satysfakcji belfrom. Dopiero niedawno 'wyszedłem na prostą", nie chciałbym znowu tak się stoczyć.

* * *

(Aelita)

    Kolejka do łazienki- to jedyne, czego nigdy nie tolerowałam w szkole Kadic. Sissi Delmas, córka dyrektora wymienionej placówki, zachowywała się jak jakaś rozkapryszona gwiazda filmowa z zawyżonym ego bądź jak rozwydrzona piosenkareczka z syndromem księżniczki. Kiedy do tego pustego łba w końcu dojdzie, że łazienka w akademiku nie jest jej prywatną?! A dyrektor to też takie „ciepłe kluchy", bo na wszystko pozwala swojej córeczce; też jestem jedynaczką, ale wbrew pozorom nie wszyscy jedynacy są wredni i paskudni z charakteru czy zachowania.

   No cóż, ale przynajmniej mam coś, czego ona nie ma, a mianowicie posiadam przyjaciół - jej towarzyszą dwaj tępi „ochroniarze" – Hervê Pichon, który poczuwa za honor, by być lepszym od Jeremiego, oraz Nicolas Poliakoff – niezbyt inteligentny blondyn. Ostatnio zauważam jakąś różnic między mną a Jeremiem... jak będziemy miały z Yumi sposobność, by pobyć we dwie, to koniecznie muszę zapytać się jej, czy to coś ze mną  nie tak, czy o co tutaj chodzi.

* * *

(Ulrich)

     Do pokoju wstąpiłem po porannej rutynie, jaką było wzięcie prysznica, przemycie twarzy, wyszczotkowanie zębów oraz przeczesanie odstających kosmyków włosów. Wypadałoby by je chyba przyciąć. Zostawiłem kosmetyczkę z kosmetykami takimi jak pasta czy mydło w płynie, na szafce i podniosłem z ziemi torbę na ramię, do której zapakowałem zeszyty i podręczniki na fizykę z astronomią. Odd spał sobie w najlepsze, Kiwi łaził po całym moim łóżku, co chwila zaplątując się w cienką, bawełnianą kołderkę. Zmieniłem klapki nakładając w zamian buty na skarpetki, które wcześniej wsunąłem na wówczas jeszcze bose stopy. Zarzuciłem szybko przez głowę bluzę moro i byłem gotowy.

   Nagle usłyszałem, jak coś łupnęło o drzwi. Spojrzałem na Odd; kumpel poruszył się, lecz nie zapowiadało się na to, aby szybko się obudził. Postanowiłem sprawdzić, co takiego się stało, kto lub co spowodowało taki hałas. Na posadzce przy drzwiach do mojego i Odda pokoju spostrzegłem parę kropli krwi oraz ołówek z uchwytem dla leworęcznych. Ech, pierwszaki, mogłyby się w końcu przestawić z podstawówki na gimnazjum, ale nie. Mają ciągle biegania w głowie, jak w jakiejś grze- łapance itd.

-Odd? Spóźnimy się na zajęcia. – ponownie podjąłem próbę skomunikowania się z Oddem, ale on tylko machnął łapką. Zupełnie, jakby odtrącał muchę bądź komara.

    Blondyn dał mi tym samym do zrozumienia, bym na niego nie czekał, a więc zgodnie z jego wolą zostawiłem go w towarzystwie Kiwiego, udając się w pojedynkę pod klasę.

Wymieniliśmy z Jeremiem uścisk dłoni. Aelitę delikatnie przytuliłem.

-Gdzie zgubiłeś Odda? – zapytała różowowłosa, nerwowo nawijając sobie kosmyk włosów wokół palca.

-A przestań. Nie ma co mówić. To śpioch pierwsza klasa. – odparłem.

-Jego strata. Pani Hertz zabiera nas na wycieczkę do ogrodu botanicznego. – dodał Jeremie.

-Że niby teraz? – dopytywałem się.

-Coś ty taki sceptyczny, Ulrich? A myślisz, że dzięki komu zawdzięczasz wyprawę? – Aelita zmierzwiła mi włosy.

-I Hertzowa tak po prostu się zgodziła? – zdziwiłem się.

-Powiedziałam jej, że zostałam wyróżniona w ostatnim konkursie. – wyjaśniła Aelita. –Co oczywiście jest prawdą. Mam opracować jakiś plan związany z rozwojem kwiatów w ogrodzie botanicznym, szklarnią a naturalnym środowiskiem i do tego zaprojektować 'szklarnię przyszłości".

-Nie wiedziałem, że interesujesz się ekologią i botaniką. – skwitowałem to beznadziejnym zdaniem mającym podobno wyrażać mój podziw.

-Cóż, moja bajka to nie tylko świat technologii. – podsumowała Aelita. Łał, kurczę, podziwiam ją. My mamy przecież dopiero 14 lat, a Aelita już snuje plany na przyszłość. Tylko pozazdrościć takiego zdecydowania.

* * *

(William)

     Kolejne zajęcia mieliśmy mieć wolne, bo pani Hertz zabierała młodszą klasę w odwiedziny do ogrodu botanicznego. A fuj! Komu to potrzebne? Z drugiej strony nadarza się okazja, abym spędził z Yumi trochę czasu.

Tak jest, we dwoje ;> Moglibyśmy pójść do kina albo do parku zabaw. O! Zabrałbym ją na karuzelę, w końcu to całe 2 godziny~!

    Idąc korytarzem zauważyłem dziwną scenę. Tak długo jak jestem uczniem szkoły Kadic, nigdy nie było tu aktów przemocy. A tymczasem co się dzieje? Grupa dziewczynek nęka jakąś inną. Nerd na pierwszy rzut oka, ale ja tam nie dyskryminuję. Przegoniłem bandę dzieci, one chyba pomyliły ulice, bo ośrodek dla myślących inaczej jest w przeciwnym kierunku.

   Okej, nerd to jakaś Azjateczka, ale o ile się nie mylę, to nie z Japonii jak moja księżniczka Ishiyama. Poza tym, że miała pyszczek i spojrzenie świnki skrzyżowanej z kotem, wyglądała normalnie. To znaczy jak gimnazjalistka świeżo po podstawówie. Nie w moim typie ;')

Dziewczyna miała na sobie oryginalny mundurek Kadic, który obowiązywał od tego roku. Długa historia, na inną okazję. Bezimienna nieznajoma miała siny nos, z którego ciurkiem leciała krew. Przeszukałem kieszenie spodni w celu znalezienia opakowania z chusteczkami Velvet, lecz ich tam nie było. Malutka wyglądała jak chodzące 7 nieszczęść, więc zaprowadziłem ją do gabinetu pielęgniarki. Tak przynajmniej miałem pewność, że Azjatce zostanie udzielona pomoc.

    Czekałem na bardzo ważny telefon typu 'strzałka' od mojej ulubienicy – miał to być znak, żeby spotkać się przed bramą. Tak się umówiliśmy. Minęło jednak pół godziny, licząc te kilka minut , które przeznaczyłem na zajęcie się małą 'Azjatką o ryjku świnko-kotka'.

No, Yumi? Dalej, zadzwoń, wyślij strzałkę. Cokolwiek. – pomyślałem, lecz odpowiedzi jak nie było, tak nie ma dalej. Co się dzieje, ech. To czekanie jest takie dobijające.

    Dosłownie co chwilę sprawdzałem ekran telefonu, pomimo, iż miałem ustawiony dzwonek, na korytarzu panował hałas. Mogłem nie usłyszeć, a nie chciałem przegapić tego momentu.

Telefon pozostawał jednak głuchy, no ja nie mogę, dlaczego mi to robisz, Yumi... 

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz