Rozdział 29 „Potyczki z Jimem" (Część pierwsza)

39 3 2
                                    

(Caro)

   Ze względu na to, iż byłam nowa w mieście oraz szkole, nie wychylałam się przed szereg, jednak prywatnie uważałam, iż zachowanie chłopca z Włoch nie było zbyt miłe. Nie miałam w zwyczaju tworzyć zamieszania także w starym gimnazjum, dlatego Odd otrzymał ode mnie (już na sam start) w prezencie taryfę ulgową. Nie była ona aż tak duża jak uważał kolega z Niemiec. W gruncie rzeczy nie miałam żadnego prawa karać jego przyjaciela wyrzuceniem z grupy, prawieniem morałów i olaniem tego, że projekt nie będzie oceniony w częściach, lecz jako całość. Nie znałam żadnego z nich na tyle, by udawać wielką damę rodem z Hollywood i się szarogęsić, dlatego też uznałam, iż najlepszym rozwiązaniem z tej trudnej sytuacji będzie zwyczajnie poczekać.

Może na taką nie wyglądałam, ale nie lubiłam przyciągać uwagi innych, na co niestety, już sobie zdążyłam „zapracować". Może Odd funkcjonuje inaczej od reszty społeczeństwa, co zdążyłam zauważyć, a jego przyjaciel po tylu latach nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić, ale to nie znaczy, iż Odd odstaje od normalnych ludzi w stu procentach. Mogę się mylić i może Ulrich to wie, ale jest zbyt zmęczony tłumaczeniem Oddowi „norm i zasad", które (wiem z opowieści Sissi oraz samego Ulricha, a także własnych obserwacji) Odd lubi łamać. Postanowiłam, iż nie będę robić różnicy, tylko z powodu tego, że „ktoś" ma inne priorytety. Równie dobrze to Ulrich mógł się na mnie obrazić za trzymanie go na dystans, bo być może nie przywykł do tego, że dziewczyny go ignorują. Nie uczynił tego, za co byłam mu wdzięczna. Przynajmniej nie jest zazdrosny tak jak Sissi bądź nie okazuje mi na każdym kroku (jak Emily), że uważa się za lepszego. A to, że nie wszyscy praktykują sposoby Odda, to jeszcze nie dowód na to, iż jest skończonym głupcem jak sądzą niektórzy nauczyciele czy uczniowie. Każdemu trzeba dawać szansę, nawet słabeuszowi, jakim niewątpliwie był Odd.

    Przeglądając notes upewniłam się, że niepotrzebnie martwiłam się o skrywaną zawartość . Ulrich nie mógł widzieć moich rysunków przed konkursem, ponieważ notes był zablokowany – pod paskiem z przypinką, kryła się mała kłódka, a klucz do niej nosiłam przypięty do tematycznie identycznej rzeczy – większego breloczka-kłódki, który z kolei dotrzymywał towarzystwa różnym innym przywieszkom. Jego pytanie było jak najbardziej na miejscu, niegroźne i całkowicie niewinne. Przede wszystkim czysto technicznie związane z konkursem, jednak jak to mówią? „Przezorny lepiej ubezpieczony". Poza tym coś mnie blokowało. Nie byłam jeszcze gotowa na wymianę przyjacielskich bądź zwykłych międzykoleżeńskich lub głębszych informacji, towarzyszących poznawaniu nowych ludzi. Na tym punkcie byłam przewrażliwiona, jednak przydarzyło mi się to po raz pierwszy w Kadic. Zazwyczaj się nie zrażałam, bo wiedziałam, że życie to nie tylko róże, tęcza i jednorożce, ale po tym, co przytrafiło mi się z Sissi zdałam sobie sprawę, iż nie warto być przyjaznym dla każdej nowo poznanej osoby. Moje dotychczasowe nastawienie do wieloletnich przyjaźni okazało się być dziecinnym przekonaniem, iż „każdy jest i będzie dla mnie miły i dobry".

    Chociaż byłam młoda (skończyłam niedawno czternaście lat), ze względu na talent, jaki posiadałam, a mianowicie możliwość szybkiego przyswajania wiedzy, traktowano mnie z pewnymi wyróżnieniami. Daleko mi było do IQ na poziomie Einsteina, ale z nauką szło mi dobrze, a nawet ponadprzeciętnie. Nie różniłam się wiele od rówieśników czy niedużo starszych osób ode mnie. Oprócz drobnych zalet, miałam także i wady – jak każdy.

   Naiwność emanowała ze mnie znacznie częściej niż bym sobie tego życzyła, a ludzie wokół mnie z nieukrywanym zadowoleniem to wykorzystywali. Z Ulrichem, choć nie dawał mi odczuć, iż jest wrogo nastawiony lub ma niecne zamiary, nie chciałam wchodzić na wojenną ścieżkę, jednak nie mogłam się na niego tak po prostu otworzyć niczym grzybek z gry „Mario". Wolałam uniknąć rozczarowania, niż ofiarować komuś siebie tak w pełni przy pierwszej lepszej okazji, by później okazało się (tak jak w szkole w Georgii), że to był jedynie fałsz.Bogatsza o nowe doświadczenia, nauczyłam się mieć do ludzi dystans. Mam nadzieję, iż to go nie uraziło oraz nie zniechęciło do dalszych prób. Chłopiec musiał to zrozumieć we własnym zakresie, nie zamierzam mu niczego ułatwiać, tylko dlatego, że jestem nowa. Nie chciałam być tłamszona i czuć presję osób, które za wszelką cenę dążą do tego, bym czuła się dobrze. Potrzebowałam czasu na zaadoptowanie się w nowym środowisku. Ulrich i Odd na pewno chcieli dobrze, doceniam ich starania, jednak póki co nie czuję się w porządku z szybkim zaakceptowaniem otoczenia.

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz