Rozdział 33 „Szukając igły w stogu siana"

31 2 0
                                    

(Caroliné)

     Tak jak zapowiedziałam, nie udzieliłam Oddowi pomocy. Po pierwsze dlatego, że traktował mnie jak jakąś głupią i naiwną licząc na to, że będę w nieskończoność wspomagać jego i Ulricha przy projektach, a po drugie nie spodobało mi się, że zabronił mi rozmawiać na temat tajemniczej postaci „Cytrynowego ducha". Zapytałam tylko jeden raz, ale jak się okazało, o jeden raz za dużo, więc przestałam, lecz notatnika nie oddałam. Chciałam mu przekazać pomimo wewnętrznej niechęci, ale go zatrzymałam.

    Minęły cztery tygodnie, w ciągu których prawie zapomniałam o temacie „Cytrynowego ducha", jednak zmieniło się to po dzisiejszym dniu. Córka dyrektora znana wszystkim jako Sissi, przygotowała na WOS prasówkę na temat tajemniczego projektu tajskich twórców. Nazwa projektu brzmiała „Concordia". Słuchałam Sissi jak zaklęta. Kto by się spodziewał, że szkolna gwiazda interesuje się science-fiction? No proszę, ludzie potrafią zaskakiwać, w dodatku w pozytywny sposób. Nigdy bym nie pomyślała, że usłyszę z jej ust coś innego niż najnowsze nowinki ze świata mody. Zauważyłam, że „grupa klasowego Einsteina" jakoś nieszczególnie ładnie się zachowała, tzn. zadawali jej za dużo pytań. Może Sissi postanowiła się zmienić i nie być już dla niektórych „niemiłą laleczką z wystawy"? Odd nie musiał podstawiać jej haka, nawet jeśli prezentacja Sissi trwała dłużej niż dziesięć minut. Nie musiała się podobać, ale inną kwestią jest to, że nie znałam go od tej strony... a może tak wyrażał swoją złość za zarobienie jedynki w pierwszym tygodniu powrotu do szkoły po wakajkach? Jak on się zachowuje... jak bufon jakiś. Może chodziło mu o nowo otwarta lodziarnię z tajskimi lodami? Nie wiedziałam, że był uprzedzony do osób z innych krajów. Nie może mieć pretensji do innych o to, że był leniwą bułą i nie wykonał zleconego zadania, aby je oddać w terminie. Może w tej jego „historii o Cytrynowym duchu" coś będzie? Kto wie, może rzeczywiście pozbył się tego przypadkiem, a nie z premedytacją? Może to wszyscy wokół zaczęli się go nagle i bez żadnego powodu czepiać? Z drugiej strony współpraca z U. i O. wyglądała tak, że najwięcej materiałów znajdowałam ja, U. coś próbował też, natomiast O. miał w głowie jedynie uganianie się za dziewczynami albo niekończącą się manię na żarty różnie rozumiane przez pomysłodawcę, jak i grupę docelową. Na przykład Odd sam prowokował i zaczepiał opowiadając historie o „Cytrynowym duchu", po czym okazywał rozdrażnienie, gdy ktoś inny o tej postaci wspominał. Miał rozdwojenie jaźni czy jak?

W przerwie przed kolejnymi zajęciami przypałętał się do mnie „klasowy klaun i podrywacz", czyli właśnie ten cały Odd.

- Co tym razem chcesz mi wmówić? Śmiało, wal prosto z mostu – powitałam go pierwsza.

- Posłuchaj, Cari. Przyczyniłaś się do tego, że nie mam zaliczonego projektu, ale jesteśmy już w ostatniej klasie gimnazjum, a jak zawalę teraz, to już nie dostanę zgody na powtarzanie.

- Jak to? Przecież nie odpowiadam za to, że ty nie wykonałeś swojej pracy w ramach DZL*

- Ale jakim cudem macie z Ulrichem ten projekt zaliczony, skoro to była praca zbiorowa? To nie jest fair.

- Teraz jest nie fair, ale wcześniej to było? Pomagałam ci bezinteresownie, zaś ty zachowywałeś się jak pajac i nadal tak się zachowujesz. Próbowałam ci pomóc z tym projektem na scenariusz, ale...

- I dlatego postanowiłaś pomóc Sissi?! Skąd ona by miała wpaść na pomysł prezentacji o jakiejś tajskiej organizacji?

- Czy ty aby na pewno dobrze się czujesz, Odd? Najpierw sam opowiadałeś o tej legendzie, potem do Kadic sprowadzili nawet szamana, na koniec gdy próbowałam ci oddać twoje zapiski, to urządziłeś jakąś aferę. Przestań kręcić, dobrze? Nie pomogłam Sissi, możesz mi wierzyć lub też nie.

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz