Rozdział 7: „Konkurencja"

225 19 11
                                    

(Vanillé)

   Zamiast skorzystać z okazji i pójść zjeść, przyzwyczajona że konsumpcja nie jest priorytetem i że można się bez tego obyć, poszłam do Sali gimnastycznej. Jak na razie to pierwsze pomieszczenie w budynku szkoły Kadic, które zdobyło moją sympatię i to tego samego dnia, kiedy je zobaczyłam. Dodatkowo obiło mi się o uszy, że szkolna kucharka serwowała kompot z truskawek. Nienawidziłam wszystkich owoców jagodowych*, zupełnie inaczej przedstawiała się sprawa z cytrusami. Kiwi i cytryny mogłabym jeść non-stop.

Wyobraziłam więc sobie, że worek treningowy to duży, tłusty kotlet schabowy w panierce z mąki. Przywaliłam w rzecz z całej siły tak mocno, że ktoś kto właśnie wszedł, został przez to 'coś' zaatakowany.

 Przywaliłam w rzecz z całej siły tak mocno, że ktoś kto właśnie wszedł, został przez to 'coś' zaatakowany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Ulrich)

    Ew~ Ratunku... No ale na serio, człowiek przychodzi z dobrymi intencjami i co? Atakuje go wielki, stary, gigantyczny przedmiot. Odłożyłem styropianowy pojemnik z żarciem ze stołówki i odstawiłem ciężki wór wypchany trocinami. No nie, jest dziurawy. Lepiej żeby Jim nie zauważył, bo bardzo nie lubi, gdy dochodzi do 'wypadków'. Jak on to określił? Ach tak 'Celowy zamach stanu na życie i zdrowie przedmiotów należących do prywatnych zbiorów placówki'. Z drugiej strony pewien 'ktoś' ma niesamowite pokłady energii. Element wyposażenia sali wyglądał teraz gorzej niż kiedykolwiek przedtem. Dlaczego miałem wrażenie, że nie było innego wyjścia, by dziewczyna była gdzie indziej niż właśnie w sali gimnastycznej? Takie jakby deja vú, przeczucie, że sala gimnastyczna to jej miejsce. To oczywiście niemożliwe, gdyż dopiero dzisiaj dołączyła do klasy, do której uczęszczamy m.in. my, tj. ja, Odd, Aelita i Jeremy.

   Zauważyłem, że nowa przygląda mi się, od kiedy wyżyła się na wytworze z tworzywa sztucznego. To takie dziwne i nienormalne uczucie... niby jest ludzką istotą, a odniosłem wrażenie, jakby jakiś kot wgapiał się we mnie swoimi wielkimi, zielonkawymi ślepiami. Nie wiem czemu, ale gdy podniosła rękę , to wyobraziłem sobie dziewczynę w postaci kota właśnie z takimi dużymi oczami i wielkimi, puszystymi łapkami zakończonymi ostrymi pazurkami.

Ugh Ulrich, weź się w garść. O czym ty myślisz? – skarciłem się za takie myśli.

Zamrugałem, gdyż ruszyła w moją stronę. Zamrugałem ponownie, bo zaczęło mi się wydawać, że panna 'puszyste łapki' rzuciła się na mnie niczym jakiś zbyt radosny kot.

-Um... ja tu trenuję. – odezwała się, a ja zdałem sobie sprawę, iż to wszystko to wytwór mojej chorej wyobraźni. Może to przez wczorajszą kolację? Chyba to nie był najlepszy pomysł, by najadać się faszerowaną papryką z ryżem oraz zapiekanką a'la hot-dog. No a do tego Odd przyniósł z cukierni cały karton pączków. A może to przez dzisiejszy obiad? Nie poszedłem, ale udało mi się dowiedzieć, że oprócz Bogu winnej brukselki, były również wodniste korniszony, których szczerze nie cierpiałem.

Kod Lyoko - Spin offOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz