7. Naszyjnik

674 39 26
                                    

Obudziłam się o piątej, Adrien jeszcze spał. Zdziwiłam się, bo zazwyczaj, jeśli tylko była taka możliwość, wstawałam po południu. Wierciłam się w łóżku, mając nadzieje, że uda mi się jeszcze zasnąć. Jednak bez skutku. Na palcach wymsknęłam się.  Przebrałam się, w swoim pokoju, w błękitną sukienkę. Byłam prawie pewna, że nie zaprojektował jej Gabriel. Większość moich ubrań była wykonana w profesjonalnym stylu Gabriela Agreste, ale były też wyjątki, które wyglądały na zaprojektowane przez początkującą, ale równie dobrą artystkę. Gdy skończyłam już całą poranną rutynę, wybiła godzina szósta trzydzieści, więc postanowiłam obudzić księcia.

-Wstawaj -szepnęłam mu do ucha.

-Zazwyczaj to Nathalie mnie budziła -wymruczał pół śpiący.

-Ale pozwoliła mi to zrobić -delikatnie pociągnęłam jego kołdrę. Z  pełnym niezadowoleniem zmrużył oczy od rażącego światła. -Pobudka królewiczu -złożyłam delikatny pocałunek na jego czole.

-Nie idziesz do szkoły, więc po co tak wcześnie wstałaś? -usiadł na łóżku i ziewnął, wyglądając przy tym uroczo.

-Obudziłam się wcześnie, więc więcej zrobię. Tobie również tego życzę.

-Podoba ci się ta sukienka? -wskazał na mój ubiór.

-Tak,  jest bardzo ładna.

-Pasuje ci do oczów. Jest błękitna i śliczna jak one -zarumieniłam się. -Wybierałem. Marinette ją zrobiła -nie ucieszyło mnie to za bardzo, ale nie zmieniło to faktu, że kreacja była piękna. Zeszliśmy na śniadanie. Zjadłam sałatkę. Postanowiłam znowu wrócić do zdrowego żywienia. Po posiłku Adrien wyszedł do szkoły, a ja przebrałam się w sportowy strój i zaczęłam ćwiczyć. Zaczęłam od rozciągania. Po pewnym czasie podeszłam do szafki, aby napić się wcześniej przygotowanej wody. Ponownie mój wzrok przykuło małe pudełeczko, które nie zdążyłam otworzyć poprzedniego dnia. Wyciągnęłam łapczywie ręce, jak dziecko po lizaka. Zajrzałam do środka i moim oczom ukazał się srebrny łańcuszek z zawieszonym białym koralikiem. Niepewnie przejechałam dłonią po moich kolczykach. Była to jedyna biżuteria, którą nosiłam. Dostałam je od mamy zanim umarła. Były wkręcanymi białymi diamencikami. Jeszcze raz spojrzałam na naszyjnik. Nie był brzydki, ale też nie był cudem świata. W końcu postanowiłam nie robić przykrości Gabrielowi (byłam pewna, że od niego go dostałam) i ubrać ozdobę.

-Bu! -blask oślepił mnie na moment, a potem zobaczyłam przed sobą białego, lewitującego stworka, przypominającego kota.

-Aaaa! Co ty jesteś?! -pisnęłam.

-Hahaha! Kocham ten moment -zaśmiał się.

-Pomocy! -krzyknęłam.

-Wszystko dobrze?! -usłyszałam niespokojny głos Nathalie i kroki na schodach. 

-Nie rób z siebie wariatki -westchnął. -I tak ci nie uwierzy. Daj mi szanse, to unikniemy niepotrzebnych problemów -powoli pokiwałam głową. Wzięłam głęboki oddech i ile sił w płucach zaczęłam wrzeszczeć.

-AAA! POMOCY! NATHALIE! RATUNKU! ZABIERZ TO!

-Ehh... Z kim ja muszę pracować? -mruknęło i przeleciało przez ścianę.

-Co się stało? -opanowanie w jej głosie mnie przerażało. Jednak nie mogłam nic powiedzieć. Po prostu stałam i wpatrywałam się w ścianę. -Wszystko w porządku? -pokręciłam głową na nie. -Zrobić ci herbatkę? -przytaknęłam. -Zdrzemnij się. Chyba nie wypoczęłaś wystarczająco dużo po wczorajszej podróży -wyszłam. Zaczęłam układać się wygodnie w łóżku, kiedy znowu pojawił się stworek. Szybkim ruchem ręki nałożyłam na niego szklankę. Już miałam zacząć krzyczeć, ale przeleciał przez ściankę naczynia.

Miraculum. Your blue eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz