10. Opuścił dom

445 31 19
                                    

UWAGA WAŻNE! ROZDZIAŁ ZAWIERA LOKOWANIE PRODUKTÓW!


-Tak, taki mały, czarny, z długimi wąsami i zielonymi oczami...

-Skąd wiesz o Plaggu? - szepnął. 

-Twój ojciec mi powiedział -nie przejęłam się jego tonem. 

-Co?! On też wie?!

-Tak, przecież to on go kupił -nie zrozumiałam.

-Serio?! -posłałam mu zdziwione spojrzenie.

-A czy to ma jakieś znaczenie?

-Całe życie w błędzie, całe życie w błędzie... -powtarzał jak mantrę. 

-O tu jesteś Plagg! -kociak otarł się  o moje kostki.

-Plagg? Plagg to kot? -zdziwił się Adrien.

-A co innego? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-A no tak. Wybacz, myślałem, że... znaczy... yyy... już idę Nathalie! -nie słyszałam, żeby go wołała, ale i tak zeszłam za nim. Okazało się, że kobiet od dłuższej chwili prosi o nasze przyjście. Mieliśmy już wyjeżdżać na sesję. Podała mi kremową koszulę i czarne, obcisłe, długie spodnie. W niektórych miejscach naszyte na nich były małe, czerwone kółka w czarne kropki. Przebrałam się i razem z chłopakiem wsiedliśmy do samochodu. Ubrał czarną luźną koszulę, z naszytą małą zieloną łapką oraz jaskrawe zielone spodnie. Już mieliśmy ruszać, ale drzwi się otworzyły i do samochodu wsiadł Gabriel. 

-Czy ty opuszczasz dom, nie w celu pokazu mody? -zapytał Adrien.

-W sumie, to jest tak jakby pokaz mody -zaśmiał się Gabriel. Tak, na jego twarzy zagościł uśmiech.

-Czy ty się uśmiechnąłeś? -jego syna zamurowało.

-Nie rób takiej miny. Wyglądasz jakbyś widział mój uśmiech po raz pierwszy w życiu -pojazd wyruszył.  

-Yyy... Bo tak właśnie jest?

-Nathalie zabrałaś wszystko o co cię prosiłem? -zignorował go.

-Oczywiście -podróż nie trwała długo. Zdjęcia miały być robione w pobliskim parku. Stała już tam niewielka grupka osób. Wszyscy zdziwili się na widok pana Agreste. 

-Nie mamy dużo czasu, zaraz zrobi się ciemno -powiadomił ich Gabryś. 

-Tak jest! -zawołali chórem. Parę dziewczyn podbiegło do mnie i zaczęły czesać mi włosy. 

-Pofalujcie i zostawcie rozpuszczone! -fotograf dyrygował ekipą.

-Nie. Wydaje mi się, że idealnie do tego stroju pasował by warkocz francuski -zaproponowałam zdenerwowana.  

-Genialny pomysł! - kobiety uczesały moje włosy w daną fryzurę i przewiązały czerwoną wstążką. Jedna z nich przyłożyła mi do twarzy pudełko z atrapami kolczyków Biedronki i chwyciła za naszyjnik i kolczyki, w celu usunięcia ich. 

-Jestem za bardzo do nich przywiązana -odsunęłam się

-Musimy się ich pozbyć dla lepszego efektu -oznajmiła oschle. 

-Niech zostaną -wtrącił się Gabriel. Założyłam na koniec maskę bohaterki  i stanęłam obok blondyna. Jego włosy spoczywały w nieładzie a na głowie zamieścił czarną opaskę z kocimi uszami. Domyśliłam się, że jest to kolekcja poświęcona bohaterom Paryża, Szkoda, że nie ma kreacji Polarnej. Ustawiłam się niepewnie obok chłopaka.  Żałowałam też, że Adrien nie jest prawdziwym Czarnym Kotem. 

-Gdyby ta maska byłaby trochę inna to wyglądałabyś jak... -głośno przełknęłam ślinę- ... jak Biedronka. Strasznie słabo tę maskę wykonali -odetchnęłam z ulgą. Chciałam mu powiedzieć, że on wygląda jak Czarny Kot, ale to nie była prawda. Adrien nie dorównywał bohaterowi. Oczywiście był moim przyjacielem, kochałam go nad życie, ale tylko jak brata. Jednak Kot był spełnieniem moich marzeń...

-A teraz przytulcie się! -spojrzałam na modela. On się uśmiechnął i mnie objął. Odwzajemniłam uścisk. Po chwili zorientowałam się jak stać, żeby ubrania najlepiej wyglądały. Musiałam całą sobą zagrać Biedronkę. Być pewną siebie, pomysłową... Zaraz, zaraz. Przecież Biedronka taka nie jest...  No trudno, ale i tak powinnam tak  się zaprezentować. Gabriel, fotograf i cała reszta byli zadowoleni z sesji.

-Widzę, że masz talent chyba częściej będziesz współpracowała z Adrienem -projektant był bardzo zadowolony.

-Dziękuję -nigdy nie marzyłam o zostaniu modelką. Nie miałam nic przeciwko sporadycznym sesją, ale o wiele bardziej fascynowało mnie samo projektowanie. Po powrocie w pokoju zastałam małą paczuszkę zaadresowaną do mnie. Plagg już zaczął się do niej dobierać. Odsunęłam go delikatnie i otworzyłam zawiniątko.  Nadawcą był mój tata. Moim oczom ukazała się  kartka z tekstem: 

Ugotuj sobie Twoją ulubioną zupkę i przypomnij sobie ojczyznę.

Na spodzie leżała... kostka rosołowa. -Ale z ciebie śmieszek tato -zaśmiałam się. -Whira gotujemy zupę!

-Zupę! -poszłam do kuchni po potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać rosół. Wyszedł całkiem zjadliwy. Trochę się zdziwiłam, bo nigdy nie byłam dobra w gotowaniu. Nalałam do miski i zaniosłam kwami, żeby spróbowała. Skosztowała.

-Mam zupę i gar, gaśnie zły smak.

 Tak działa moc kostki rosołowej Knorr.

Mam zupę i gar, a w garze żar. 

Dodaje mi sił kostka rosołowa Knorr.

Każdego dnia do gara gnam, bo tam jest on cudowny tak. 

Gdy spojrzy ja, wnet wlewam się. Co o mnie myśli? Kto to wie?

Ooo zmieszaliśmy razem się.

Ooo warzywa dodają się.

Ooo nich szczęście dłużej trwa,

gotuj się raz, dwa.

To ja ten ktoś, co wielbi ją, lecz wszystkie te smaki rajem dla mnie są.

Gdy blisko jest już w garze wrze, już tyle zawdzięczam jej.

Ooo zupa prowadzi mnie. 

Ooo zawsze być w garze chcę.

Ooo niech szczęście dłużej trwa gotuj się raz, dwa! -zaśpiewała na piosenkę z czołówki Miraculum. 

------------------

Taki muzyczny rozdział  dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.


Miraculum. Your blue eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz