18. Przyłapani na czerwonych ustach

356 27 9
                                    

-Słucham? -uśmiech zszedł mi z twarzy, a zastąpiło go dość dobitne zdziwienie.

-Nie przesłyszałaś się promyczku -odsunął się, odsłaniając rząd śnieżnobiałych kosteczek. Rozejrzałam się niepewnie.

-O mnie mówisz?

-W rzeczy samej.

-Bardzo mi miło, ale czym sobie na to zasłużyłam?

-Jesteś niespotykana. Wyróżniasz się w tłumie -przyglądnął się nieufnie moim lokom, które po chwili założył mi za ucho.

-Czy my kiedykolwiek rozmawialiśmy?- pytania same się wypowiadały. Nie do końca do mnie docierało to wszystko.

-Nie przyszedł na to odpowiedni czas. Jednak sama twoja obecność wystarczyła, by nie móc o tobie zapomnieć. Już przy wieży Eiflla, gdy oddałem ci balon, byłem pewny, że muszę cię jeszcze spotkać -rumieńce co się z wami dzieje? Gdzie wy jesteście?

-Ale... -chłopak delikatnie złączył nasze usta. Przypomniał mi się nasze ostatnie wyjście na łyżwy. Wtedy też mnie pocałował, a dzień później olał i zamknął mnie w frienzonie. Fala goryczy zawładnęła moim ciałem.

-Nic o sobie nie wiemy... Przykro mi...- spuściłam wzrok.

-Rozumiem -trudno było mu ukryć smutek. 

-Wydaje mi się, że masz lepszy materiał na dziewczynę przy swoim boku ratując Paryż -wymsknęło mi się. 

-Na Biedronce już raz się przejechałem... No cóż nie będę cię dłużej zatrzymywał Żegnaj -ukłonił się i odszedł. Wróciłam do domu. Gdy przekroczyłam próg do moich uszu doszedł znajomy głos.

-Zabroniłem ci opuszczać dom -oschły ton Gabriela mnie lekko zaniepokoił.

-A Daria to już coś innego?! -żądza sprawiedliwości miotała Adrienem.

-Zapytała mnie o zgodę.

-I tak byś mi nie pozwolił!

-Witam, Daria -spojrzał na mnie dorosły.

-Wiesz co?! Wychodzimy! -chłopak pociągnął mnie za rękę.

-Nawet nie próbuj! -warknął ojciec. Nastolatek zatrzymał się.

-Oczywiście tatusiu -spojrzał na rodzica z przesłodzonym tonem i zatrzasnął drzwi z całej siły. Biegliśmy przez ulicę Paryża. W momencie zatrzymania się, blondyn zaczął ciężko oddychać. - Przepraszam -spojrzał na mnie.

-Rozumiem -powiedziałam z empatią. -Gorszy dzień?

-Tak -zamilkł. 

-Mój też... Potrzebuje spędzić czas z niesamowitym chłopakiem -od razu się rozpromienił. Zatrzymał wzrok na mojej sukience.

-Chodźmy do środka. Musisz się rozgrzać -weszliśmy do przypadkowej kawiarni. Panował już tam świąteczny nastrój. Barman uśmiechnął się i wskazał palcem sufit. Idealnie nad nami wisiała jemioła. Przegryzłam delikatnie wargę i zatopiłam się w oczach blondyna. Trzeba było przyznać, że oczami to mógł nawet konkurować z Czarnym Kotem. Przyciągnął mnie lekko do się siebie i złączyliśmy się w pocałunku.

-Chyba źle wycelowałeś. Myślałam, że będzie policzek -uśmiechnęłam się złośliwie, odrywając się po długim czasie od chłopaka (zaczął się robić korek, bo blokowaliśmy przejście).

-Taki był zamiar, ale nie żałuję. Bosko całujesz -pokręciłam z niedowierzaniem głową i cmoknęłam go w czubek nosa. Na co tylko z uśmiechem zwycięzcy zaprowadził mnie do wolnego stolika. 

-Nie martw się . Nie pierwszy mi to mówisz- usiadłam na odsuniętym przez towarzysza krześle.

-W sensie?- tłumacząc złożyłam usta w dzióbek.

-Co będzie dla miłej pary? -podszedł do nas kelner.

-Pary przyjaciół oczywiście -dokończył za niego Adrien. Kelner spojrzał na niego z rozbawiniem. Zapewne widział nasz pocałunek.  -Dwa świąteczne napoje na ciepło.

-Oczywiście -zapisał i odszedł.

-To kto był tym pierwszym? -założył mi pasmo włosów za ucho (podobnie jak bohater, przyglądaj się im nie pewnie).

-Nie wiem -udałam zamyśloną. -Przedstawił się jako Czarny Kot.

-Uuu! Moja przyjaciółka ma branie u bohatera Paryża.

-Wątpię. Nigdy nie gadaliśmy. Pewnie podrywa wszystkie dziewczyny.

- Jesteś pewna?

-Niczego nie mogę być pewna. Ale ty bądź pewny, że masz większe szanse od niego -pozbawiłam go podejrzeń, że mój Kocurek wpadł mi w oko.

-Pańskie zamówienie -wręczył nam jeden kubek z dwoma rurkami.

-Ale my zamawialiśmy dwa... -kelner odszedł.

-No to smacznego -zrobiłam łyka napoju. Był słodki. Nie było to typowe kakao ani gorąca czekolado. Trochę to przypominało, ale jednak zupełnie inne. Chłopak objął rurkę wargami i postąpił moim przykładem.

- Fantastyczne uczucie! Porównywalne do patrzenia w twoje oczy -zarumieniłam się. Spuściłam wzrok. -Ej już nigdy ci nic nie powiem, bo robisz mi tylko na złość! -popatrzyłam się z niezrozumieniem. -O tak! Od razu lepiej -odepchnęłam go ze śmiechem.

-Nie przeginaj- położyłam głowę  na jego ramieniu.- Bo pomyślę, że cie podmienili.

-Zawsze tak uważałem. Ah ta porodówka!

-Nie, jednak to mój Adrien.

-Widzisz znowu robisz mi na złość,

-Jesteś najlepszy -wtuliłam się w jego ramiona.

-Wiem, a ty nigdy o tym nie zapominaj -wyszeptał. Podniósł mi podbródek. Ponownie nasze oczy się spotkały. Było to cudowne wrażenie. Czas się zatrzymał. Czułam, że zaraz coś się stanie. Próbowałam odsunąć głowę, ale jego nadgarstek był zbyt silny. Nasze usta zbliżały się mimowolnie... jakie nasze? MOJE! Gdy dzieliły nas centymetry, puścił mnie i się odsunął. Opuściłam głowę -Nic się nie nauczyłaś? Jak się odwracasz to nie widzę tych dwóch ślicznych jeziorek -powiedział jakby nic się nie wydarzyło, ale ja pozostałam już cicho. Dopiliśmy i zielonooki zapłacił. Wystawił dłoń, bym mogła ją chwycić, ale ja tylko przyspieszyłam kroku. Podróż dłużyła się w nieskończoność. Na początku Adrien próbował się dowiedzieć co ja zrobiłam, że włosy wróciły do pierwotnego stanu, ale nie zamierzałam wydusić z siebie choć najmniejszego słowa. Panowała cisza, zakłócana próbami dodzwonienia się do nas Gabriela, które kończyły się niepowodzeniem. W momencie ujrzenia domu, ogarnęła mnie panika. Blondyn pozostał całkowicie spokojny. Objął mnie i wprowadził prze próg.

-Masz trzydzieści sekund na wytłumaczenie się -ojciec czekał na nas opierając się o ścianę. Uśmiech chłopaka nie zszedł z jego twarzy. Puścił mnie i zaczął bez słowa zdejmować buty. -Czas ci się kończy -Adrien pomógł mi zdjąć kurtkę. Ja ze zdziwienia nie mogłem wydusić słowa. -Nie pogrywaj sobie ze mną... -wycedził, lecz nagle zamilkł i całą swoją uwagę skupił na ustach syna. Model poczuł się lekko zdezorientowany. Również popatrzyłam w tą stronę. Na jego delikatnych wargach, został prawie niewidoczny ślad mojej czerwonej szminki. Pan Agreste przeszył mnie szybko wzrokiem -Przypominam wam tylko, że jutrzejsza sesja jest odwołana -szybkim krokiem odszedł.

-Coś nie tak? -zapytał się, gdy ojciec znikł z horyzontu.

-Przejrzyj się w lustrze -wyszeptałam i pospiesznie powędrowałam do swojego pokoju.

-Daria wszystko dobrze? -zapytała mnie niepewnie Whira.

-Chyba.. Nie wiem?- tylko tyle wydobyłam z siebie.

---------------

Wowow! Wielki powrót! Przepraszam, że nie było tydzień temu rozdziału. Mam nadzieję, że teraz będą już regularnie.

Miraculum. Your blue eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz