Po incydencie w kinie, musiałam odbyć długą oraz poważną rozmowę z Marinette. Nie była ona najłatwiejsza. Co chwilę jedna z nas płakała. W końcu udało nam się znaleźć wspólny język i uratować naszą przyjaźń. Tego dnia miałam pójść do dziewczyny na noc. Byłam już spakowana. Siedziałam na łóżku, odliczając minuty do spotkania. Nie miałam nic ciekawszego do roboty, niż wpatrywanie się w zegar. W ciszy dało się słychać wyłącznie jego tykanie.
-Tik-Tak- dołączyłam w myślach do przedmiotu.
-Na pewno chcesz jej powierzyć swoją tajemnicę?- z torby wyłoniła się Whira.
-Tak. I zrobię to dziś wieczorem. Jest moją przyjaciółką. To nie sprawiedliwe, że ona nie wie o mnie- spojrzałam ponownie na zegar. Zostało dwadzieścia minut.- W sumie mogę pomału się zbierać. Jak przyjdę wcześniej, to mnie chyba nie zabiją- powędrowałam do domu przyjaciółki.
-Siemka- wbiegłam do jej pokoju i ją objęłam.
-Co tak wcześnie?-zaśmiała się, a ja zdjęłam plecak.
-Tak jakoś wyszło. Mam nadzieje, że ci nie przeszkadzam.
-Nie, nie, tylko szkicowałam- pospiesznie zamknęła zeszyt.
-Mogę zobaczyć?
-Jasne - zarumieniła się i wręczyła mi notatnik. Jej projekty były genialne.
-Kobieto ty masz potencjał! Mogłabym pokazać je Gabrielowi?
-Naprawdę ci się podobają? Sądzisz, że panu Agreste też by mogły?- dopytywała z entuzjazmem.
-Są cudowne! A co do Gabriela, to często z nim oglądam projekty. Mówi, że jestem bardziej krytyczna od niego-zaśmiałam się.- Czyli, jak mi się spodoba to jemu na stówe też.
-Oglądasz z nim projekty?!
-Gabriel jest na tyle dobry, że pozwala mi realizować moje modowe marzenia. Widzi we mnie talent mojej matki.
-Czekaj, czekaj... Twoja mama była projektantką... Nie, to nie możliwe... Czy twoja mam to słynna pomocnica Agresta, Amelia Vitgier?
-Brawo! Trochę ci to zajęło- zaklaskałam ze śmiechu.
-Przykro mi, że nie żyje.
-Mi też- posmutniałam- ale mam ciebie.
-Ooo- przytuliła mnie.
- Tak w ogóle to od poniedziałku do piątku nie będzie mnie w szkole. Lecę na tydzień do taty.
-Dobrze, że tylko na tydzień, bo nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Ja ciebie też potrzebuje.
-Zjecie coś dzieci?- do pokoju wszedł ojciec Marinette.
-Nie tato!- wygoniła go Mari.
-Ty się nawet nie odzywaj, nie jadłaś obiadu- powiedział spokojnie.
-No dobra- powolnym krokiem, zeszła po schodach.
- A ty Daria masz na coś ochotę?- dopytał piekarz.
-Z miłą chęcią- zbiegłam po schodach do jadalni. Było tam nie tylko pełno przepysznych wypieków, ale też zdjęć małej Mari z rodziną.
-Ooo... Ale byłaś słodka! Wróć. Nadal jesteś- wzięłam do rąk fotografie, na której była pięcioletnia Marinette cała w lukrze.
-Dzięki, ty też- zaśmiała się. Zjadłam parę drożdżówek, były wyborne.
-Poczekaj na mnie w pokoju. Zaraz dojdę, tylko dokończę kolacje- poprosiła, więc to zrobiłam. Przyjrzałam się uważnie jej ścianom. Pomiędzy przyklejonymi szkicami, dojrzałam wycinek z gazety, na którym był Adrien.
CZYTASZ
Miraculum. Your blue eyes
FanfictionWyróżnienia! #5- Francja 11.05.2018 DZIĘKUJĘ!!! -Niedawno znalazłem dobrze mi już znane pudełeczko. W środku znajdowało się nowe, nieznane mi dotąd miraculum. Naszyjnik Lisa Polarnego. Było zakopane pod ziemią. Zawierało również kartkę z księgi mira...