17. Wspólna opieka nad dziećmi

366 20 7
                                    

Moja towarzyszka zaprowadziła mnie do piekarni swoich rodziców, ale tym razem przeszliśmy do jej pokoju.

-Marinette! Marinette! -mała dziewczynka niespodziewanie wbiegła do pokoju i objęła bohaterkę. Była od nas o wiele młodsza. Jej ciemne włosy spięte w dwa kucyki i 'królicze" ząbki od razu rzuciły się w oczy.

-Manon? -zdziwiła się właścicielka sypialni. Po chwili doszła wysoka kobieta.

-Dzień dobry Marinette. Odbiorę ją o osiemnastej -oznajmiła.

-No tak. To dzisiaj pani ją zostawia.

-Mamo! A Nina?! -dziewczynka obiegła matkę i pociągnęła ukrywające się za kobietą dziecko. Była to blondynka w jej wieku. Ubrała różową sukienkę z nadrukowanym jednorożcem i opaskę z rogiem stworzenia. Była bardziej dziewczęca od poprzedniczki, która nosiła jeansowe ogrodniczki.

-Nie zapomniałam -skrzywiła się. -Mam dodatkową prośbę. Nie umawiałyśmy się na dwójkę, więc rozumiem, że możesz odmówić.  Oczywiście w przypadku zgody, zapłacę dwa razy więcej.

-Dla mnie to żaden problem. Mam tu wspaniałą pomocnicę i damy razem radę -mrugnęła do mnie. Na co tylko się uśmiechnęłam. Wyjęłam telefon i paroma kliknięciami powiadomiłam Gabriela o wizycie u koleżanki.

-Dziękuję. W takim razie widzimy się za dwie godziny -kobieta w podskokach opuściła budynek.

-No to co dzieciaki? Słyszałam, że niedaleko pojawiła się żywa szopka.

-Ale my chcemy iść do parku! -powiedziała stanowczo Manon. Spojrzałam na blondynkę. Nie wyglądała na przekonaną.

-Do parku? Za chwilę będzie ciemno -uświadomiła wszystkim Marinette.

-Więc się pospieszmy -zaśmiałam się i ubrałam kurtkę. Dziewczyny pisnęły z radości. Niebiesko włosa przewróciła oczami i wyszłyśmy z piekarni. Grudniowy spacer w sukience nie jest spełnieniem marzeń, ale szczęście maluchów ogrzewało mnie od środka. Podbiegły w stronę karuzeli i zaczęły się kłócić o miejsce.

-Zaklepałam go! -wrzasnęła Nina. Jej koleżanka odepchnęła ją i szybko usiadła, pomijając fakt, że było pokryty śniegiem. Wystawiła dumnie język i chwyciła się kurczowo. - O ty...!

-Po co tyle nerwów? Przecież są swa konie -rozdzieliłam je.

-Ale to nie jest koń! To jest jednorożec -zbulwersowana podkreśliła ostatnie słowo. Słodka była jej miłość do tych fantastycznych zwierząt.

-Dobra weź go sobie! Konie są lepsze, bo przynajmniej istnieją- zaśmiała się.

-Nic nie słyszałam -zatkała uszy.

-Może pójdźmy jednak do tej szopki? -wtrąciła się Kropka. Znajdowała się nie daleko, dwie przecznice dalej.  Wszystko było starannie zrobione i już od przejścia było słychać odgłosy zwierząt.

-Ale śmieszna koza -Manon wskazała na jedzące stworzonko.

-A gdzie są jednorożce? -rozglądnęła się druga ze zdziwieniem.

-Nina! Przestań udawać głupią. Ona nie istnieją.

-Cicho bądź -warknęła i z płaczem odbiegła.

-Pójdę po nią -oznajmiłam i udałam się w jej stronę. Trochę to trwało, ale w końcu usłyszałam jej głos dochodzący zza filara. Już miałam ją objąć i pocieszyć, ale dostrzegłam, że to nie była moja Nina. Bynajmniej nie do końca, bo była pod władaniem akumy. Szybko odskoczyłam. Jej ciało pokrywał tęczowy kombinezon, włosy stały się różowe i ukształtowały się w popiersie jednorożca. Jedyne  nadal na środku głowy spoczywała opaska. Podeszła do zagrody ze zwierzętami. Tłum osób szybko wyparował z dość głośnym krzykiem. Po kolei przytuliła wszystkie kozy, owce, krowy i osła, które po chwili przemieniły się w śnieżnobiałe konie z rogiem. Znalazłam miejsce do przemiany i wypowiedziałam formułkę. Po zmienię moje włosy miały długość taką samom jak przed incydentem w toalecie. Zdziwiona zarzuciłam je do tyły i wybiegłam z kryjówki. Ku mojemu zdziwieniu po powrocie nie zastałam opiekunki z podopiecznym, lecz Biedronkę i Czarnego Kota. Czyżby maluch był pięknookim z maską.

-Co za wyczucie czasu Kocie -zaśmiałam się.

-Pewna dziewczyna też tu była, więc możesz podziękować jej.

-Ah tak? A dokładniej komu?

-To nasza tajemnica... w sumie to moja- poprawił się.

-Nie czas na flirty -przerwała delikatnie Biedronka.

-Nie musisz być zazdrosna. Trzeba było czerpać póki miałaś -kochałam być dla niej wredna. Wiedziałam, że jest to moja przyjaciółka, ale w tej postaci działała mi na nerwy.

-Wybacz kropeczko, ale mam już kogoś -uśmiechnęłam się w jego stronę, ale on znów błądził wzrokiem po tłumie.

-Nie widzisz, że jej się podobasz? -wyśmiała go. Momentalnie na mnie spojrzał, zaczęłam się czerwienić, więc błyskawicznie odwróciłam głowę.

-Czy one są prawdziwe? -podeszłam do  przemienionych stworzeń, zmieniając temat.

-Chyba zazdrość serio ci się uaktywniła, to tylko moja przyjaciółka i współpracowniczka, tak jak ty -wybuchł śmiechem.

-Ej! Chyba mieliśmy walczyć- Jednorożka ziewnęła.

-Szczęśliwy traf!

-Zamroź! -wpadłyśmy na siebie i bohaterka stanęła bez ruchu. Obok niej wylądował pluszak.

-Pan Rożek! Oddawaj! -warknął złoczyńca.

-No dobra. Wymienię się za opaskę.

-Tylko tyle? Nie ma sprawy -rzuciła przedmiot w naszą stronę, ale nie zdążyłam go złapać i roztłukł się.

-Durny motyl -po zauważeniu akumy uderzyłam ją batem. Przez co stała się biała.

-Odmroź -kropeczka podrzuciła, jak w zwyczaju, pluszakiem i wszystko wróciło do normy.

-Nie kłamałaś -zdziwiła się.

-No co ty nie powiesz?

-Panienki, na mnie już pora . Muszę odnaleźć moją miłą -ukłonił się i zniknął za horyzontem.

-Tylko przyjaciółką i współpracowniczką -szepnęłam załamana.

-Bardzo mi przykro, wiem co czujesz -pogłaskała mnie po plecach. Próbowała być miła, ale byłam zbyt przytłoczona odkryciem przez bohaterów  moich uczuć  i odtrąceniem ich.

-Możesz mnie nie dotykać! Nie wiem o co ci chodzi -odbiegłam w bezpieczne miejsce. Gdzie powróciłam do pierwotnej formy. Włosy opadły swobodnie. Znów były długie. Skuliłam się na ziemi. Zasłaniając kosmykami twarz. Pierwszy łzy zaczęły tworzyć się w moich oczach.

-Tutaj jesteś -podeszły do mnie dziewczyny. Widok Mari był dla mnie kojący, nawet po tym jak ją przed chwilą potraktowałam.

-Już po wszystkim? Wybacz, ale musiałam się ukryć -po raz kolejny skłamałam. Ale ja jestem w tym dobra. Mogłabym być politykiem.

-I zostawiłaś dziecko bez opieki? -zapytała z sztuczną pogardą. Czekaj... Czy twoje włosy nie były przypadkiem krótsze?!

-Jak to bez opieki, zostawiłam ją z najlepszą bohaterką Paryża -zignorowałam jej drugie pytanie.

-Marinette bohaterką? W sensie Biedronką? -ze zdumienia wyrwało się Manon.

-Phii... Jaką Biedronką? Przed wami stoi NAJLEPSZY bohater na świeci, a nie jakaś Biedronka - pomogła mi wstać. Pomału wracaliśmy do domu.

-Witam drogie panie -przed nami wylądował niespodziewany osobnik.

-Czarny Kot?! -zawołałyśmy  chórem. Na co tylko się zaśmiał pod nosem.

-Mogę cię prosić na słówko -dotknął mojego ramienia. 

-Wybacz Daria, ale musimy chyba cię zostawić -puściła mi oczko i zaczęła za sobą dosłownie ciągnąć niezadowolone dzieci.

-Coś się stało?- spytałam niepewnie.

-Właśnie odnalazłem długo poszukiwany obiekt.

-Co to takiego? -niezrozumienie pomieszało się z ciekawością.

-Ty -złożył pocałunek na moim policzku.

------------------------------

Za rysunek dziękuję po raz kolejny ( ale tak samo mocno) Agniks_

Miraculum. Your blue eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz