CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ
- Michael ale wróć trzeźwy!- Wywróciłem oczami na słowa mamy. Dziś był halloween i myślała że skoro przebrałem się za wampira to idę na jakąś imprezę. Prawda była jednak nieco inna.
Co prawda wychodziłem z domu. Jadnak moim punktem docelowym była tylna brama cmentarza.
- Postaram się mamo. Pa!- Zawołałem i wyszedłem z domu. Po drodze mijałem kilka osób, ale żadna z nich nie zatrzymała mnie na dłużej niż to by było konieczne. I chociaż pytali się czy będę na imprezie Liama- największego bogacza z całej szkoły i kapitana naszej drużyny- mówiłem tak. Miałem zamiar przyjść jeżeli mój plan nie wyjdzie. Musiałem mieć jakieś zabezpieczenie.
Prawie pół godziny po wyjściu moim z domu byłem już niedaleko wejścia na cmentarz. Rozglądałem się wokoło. Szukałem tej jednej osoby, która była dla mnie ważna.
Nie widziałem jej i zaczynałem się bać. Co jeżeli nie przyjdzie? Co jeżeli zmienił zdanie i się nie pojawi?
Miałem takie i gorsze myśli w głowie. I zapewne zaczął bym panikować gdyby nagle przed mną nie pojawiła się półprzezroczysta postać. Ciemna karnacja z sekundy na sekundę stawała się bardziej ludzka. Brązowe oczy patrzyły prosto w te moje. Spojrzałem szybko po ciele postaci i zagryzłem wargę. W białej koszuli, czarnych rurkach i skórzanej kurtce wyglądał naprawdę pociągająco.
- Nie lubię jak gadasz z tamtą dziewczyną.- Zaśmiałem się na te słowa. Słyszałem je prawie codziennie do momentu gdy nie zrezygnowałem z zajęć dodatkowych z muzyki.
Calum był duchem i moim chłopakiem jednocześnie. Mógł być wszędzie tam gdzie ja i tak naprawdę nikt o tym nie wiedział. Nawet ja czasami nie wiedziałem, że on gdzieś obok jest. Jednak kochałem to, że opiekuje się mną w każdym momencie. Według mnie było to urocze.
- A ja ją lubię.- Wzruszyłem ramionami, patrząc uważnie na niego. Czekałem aż całkowicie przyjmie ludzką postać. Czekałem cały rok na halloween tylko po to by móc go pocałować czy przytulić.
- Nie gadaj z nią Mike.- Głos Caluma dał mi do zrozumienia, że jeżeli nic się dziś nie zmieni to muszę częściej z nią gadać i go bardziej wkurzać.
- Już możesz mnie przytulić.- Zapiszczałem gdy już cały miał normalne kolory. I chodź wiedziałem, że on sam doskonale o tym wiedział to musiałem go w tym uświadomić.
- Wiem skarbie.- Zaśmiał się, przytulając mnie. Wtuliłem się w niego mocno, wdychając zapach. Trochę przypominał watę cukrową, ale taką już otwartą i leżącą tydzień. Mimo to podobał mi się ten zapach.
- Mam dla ciebie niespodziankę.- Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Ale jak to?
- Chodź, a ci pokażę.- Ruszyliśmy w stronę miasteczka. Szliśmy drogami, które prawie w ogóle nie były używane. Dzięki temu nikogo znajomego nie spotkaliśmy i już po dwudziestu minutach byliśmy prawie na drugim końcu miasteczka.
Pierwsze co zobaczyłem to jak księżyc pięknie odbija się w tafli spokojnego, czarnego jeziora. Był to piękne, tym bardziej że to jezioro uchodziło za przeklęte.
Drugą rzeczą był brązowy koc, z koszykiem piknikowym. Otworzyłem usta ze zdziwienia.
- Jak?- Zapytałem, patrząc na Caluma. Nie rozumiałem jak on to zrobił. Przecież nie może dotykać ludzkich rzeczy. Nie byłby wstanie tego zrobić sam.
- Poprosiłem pewną kobietę.
- Nawiedziłeś jakąś kobietę by zrobić mi niespodziankę?- Czułem jakby motylki w moim brzuchy zaczęły nagle wojnę. To było według mnie słodkie to co robił. Nie mogąc się powstrzymać pocałowałem go.
- Może nie gadajmy o tym.- Cally pokręcił głową i pociągnął mnie na koc.- Zjedzmy.
- Dobrze mój ty duchu.- Uśmiechnąłem się szeroko, biorąc z koszyka miskę z jakąś sałatką. To będzie piękny wieczór.
Pół godziny przed 24 miałem już dość czekania. Dlatego przedstawiłem swój pomysł Calumowi.
- Michael nie.
- Ale dlaczego?- Zajęczałem czując łzy pod powiekami.- Jeżeli pomożesz mi umrzeć będziemy już zawsze razem.
- Michael ty masz rodzinę. Masz przyjaciół i bardzo dobrze pokazującą się przyszłość. I chcesz to zaprzepaścić dla nic niewartego ducha?
- Nic nie będę zaprzepaszczać. Calum ty jesteś powodem dla którego wstaje. Jesteś miłością mojego życia. Myślisz, że bez ciebie to się nie zabije? Zrobię to i tak. Ale chciałem być z tobą w takim momencie.- Patrzyłem w oczy Calumowi. Błagałem by zgodził się. Byśmy zrobili to razem choć on już tego nie potrzebuje.
- Zrobimy to po mojemu dobrze?- Pokiwałem szybko głowa i patrzyłem jak wstaje. Podał mi rękę i z jego pomocą wstałem.- Ale najpierw chodźmy popływać.
Cieszyłem się z tego co powiedział. Czyli zgadzał się na wszystko. I może nawet pomoże mi z tym na dniach. Byłem tym podekscytowany. I gdy już byliśmy w wodzie po pas ogarnąłem, że nie ściągnąłem ubrań.
- Cally ciuchy.- Zaśmiałem się cicho.
- Co?- Popatrzył ma mnie i siebie tępym wzrokiem.- Przepraszam, zapomniałem.
- Już nie szkodzi.- Pocałowałem go lekko. Przyciągnął mnie bardziej do siebie. Wydawało mi się, że Calum zaczął płynąć na głębszą wodę. Ale z nim to mogłem być wszędzie i zawsze. Nigdy się nie bałem. Ufałem mu w stu procentach.
- Kocham cię.- Wyszeptał Cally pomiędzy pocałunkami.
- Ja ciebie też.- Odpowiedziałem gdy pozwolił mi wziąć oddech. I na nowo zaczęliśmy się całować. I choć w pewnym momencie zrobiło mi się duszno i niedobrze nie przestaliśmy. Nie chciałem przestawać. Skoro nie wiedziałem kiedy będę mógł ponownie poczuć jego wargi na swoich.
Po kilkunastu minutach przestaliśmy. Z uśmiechem zauważyłem, że nie ruszyliśmy się z tego samego miejsca co byliśmy.
- Wyjdźmy bo zmarzniesz.- Pokiwałem głowa i razem wyszliśmy na koc. Calum okrył nas ręcznikiem i siedzieliśmy przytuleni, patrząc w gwiazdy.
W pewnym momencie dostałem smsa. Popatrzyłem na telefon, kory leżał kawałek obok mnie. I nie wiadomością się zdziwiłem. Ale była prawie pierwsza, a ja nadal przytulałem się z Calumem. A po dwunastej już powinien być dla mnie niewidoczny i nie powinienem móc go dotknąć.
- Calum?...
- Tak skarbie?
- Czemu nadal tu jesteś?
- Bo cię kocham kochanie.
- Ja ciebie też, ale nie rozumiem.
- Choć pokażę ci coś.- Razem wstaliśmy i zaczęliśmy wchodzić do wody. Nie czułem czy jest zimna czy nie. Co trochę mnie zdziwiło. Szliśmy chwile. Wcale nie długą, gdy stanęliśmy.- Kocham Cię Michael.
Popatrzyłem najpierw na twarz Caluma, a następnie na wodę gdzie sam patrzył. Zobaczyłem tam swoje ciało. Lekko falujące przez podwodne fale. Nie żyłem. On na prawdę mi pomógł. Pisnąłem szczęśliwy i pocałowałem Caluma mocno.
- Teraz już się mnie nie pozbędziesz na wieki.- Zaśmiałem się głośno.
- I wieki będę cię kochać.- Znowu połączyliśmy swoje usta w pocałunku. Widziałem, że będę szczęśliwszy po śmierci.
Miłego końca halloween <3
Dobranoc/ Dzień dobry <3
M. <3