CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ
Natasha nigdy nie lubiła się stroić. Jej szafa składała się głownie z czarnych rzeczy, w których było jej najwygodniej działać na akcjach. Kochała długie spodnie, ciężkie buty i skóry w różnych wydaniach. Jednak tego jednego dnia zdecydowała, że powinna postawić na coś innego. Cały czas powtarzała siebie w myślach, że skoro zgodziła się iść na randkę, to powinna też wyglądać na niej przyzwoicie. Problem polegał na tym, że nie widziała w swojej szafie nic co by było tym czymś. Westchnęła i usiadła na łóżku. Zaczęła się zastanawiać co ma zrobić. Nie chciała iść ubrana tak jak codziennie, ale z drugiej strony myślami była już w momencie jak nie miała innego wyjścia. Już chciała ubrać po prostu jedne z czarnych spodni, gdy przypomniała sobie o spódnicy, którą kiedyś Pepper zmusiła ją by kupiła. Wtedy nie chciała się kłócić z kobietą, dlatego po prostu wzięła ją, jednak gdy wróciły to nawet jej nie wyciągnęła. Rzuciła ją z siatką gdzieś w kąt szafy.
Romanoff zerwała się i przypadła do tej części szafy, której było wszystko co niepotrzebne. Zaczęła przekopywać stertę jakiś papierów, starych spodni i różnych reklamówek w poszukiwaniu tej odpowiedniej. Po kilku minutach znalazła ją i zajrzała do środka. Zdziwiła się, widząc jakiś biało czarny materiał. Wstała i wyciągnęła owe coś. Był do cienki sweterek w biało czarne pasy. Położyła go na łóżku i wyciągnęła spódnice. Przyjrzała się jej chwilę i wreszcie też położyła obok sweterka. Stwierdziła, że nawet pogniecione te rzeczy wyglądają dobrze. Dlatego rozebrała się, zostając w samej bieliźnie ( która też była czarna ) i przebrała się w to. Sweterek był trochę za duży, ale to możliwe że z tego powodu, iż ostatnio schudła przez natłok akcji. Miał długie rękawy, które podciągnęła do łokci. Dekolt nie był za duży, co jej odpowiadało. Spódnica była przyległa i kończyła się tuż przed kolanem. Wsadziła sweter do środka i przejrzała się w lustrze. Wyglądała dobrze. Co ją samą zaskoczyło, bo zazwyczaj wolała się w spodniach. Jednak była zadowolona. Popatrzyła na swoje nogi i wiedziała co musi zrobić. Wyciągnęła spod łóżka pudełko, w którym były czarne szpilki. Założyła je i przeszła kilka kroków.
- Chyba się nie zabije. - wyszeptała sama do siebie. Popsikała się jeszcze perfumami i wziął czarną skórzana kurtkę w której kieszeni miała schowany telefon i mały portfel. Tak gotowa wyszła ze swojego pokoju i ruszyła w stronę wyjścia. Korytarze w Stark Tower były długie, jednak ona się już do tego przyzwyczaiła. Dlatego spokojnie szła, myśląc tylko czy aby na pewno dobrze robi. Im była bliżej wyjścia tym bardziej się denerwowała. Chociaż to była tylko randka z osobą, którą dobrze znała.
- Natasha, gdzie ty się wybierasz? - usłyszała i popatrzyła na swojego przyjaciela. Clint stał kilka kroków przed nią z rękami założonymi na piersi. Tuż obok niego stał Tony, który patrzył na nią znad kubka z którego pił.
- Co?
- Pytałem, gdzie idziesz. - powtórzył Clint, na co kobieta uniosła brew.
- Wychodzę.
- Tak ubrana? - Tony pokręcił głową i popatrzył na Clint'a. - Mówiłem, że to źle wróży.
- Wiem, dlatego ty nigdzie nie idziesz. - Clint wskazał palcem na Natashe i pokręcił głową.
- Słucham?! - Kobieta nie mogła uwierzyć. Patrzyła na swojego przyjaciela i miała nadzieje, że ten zaraz powie, że żartuje. Jednak on stał i z założonymi już rękami patrzył na nią.- chyba sobie kpisz.
- Nie Nat. Masz wracać do pokoju.
- Ty chyba nie... - zaczęła, jednak jej wypowiedz przerwało wejście Barnes'a, który zatrzasnął drzwi za sobą i popatrzył na nią od razu mrużąc oczy.
- Ona też się kłóci? - zapytał, spoglądając na dwójkę, stojącą pod ściana.
- Niestety. - Stark pokiwał głową, podając coś mężczyźnie. Ten wziął to z kiwnięciem głowy i popatrzył na nią.
- Okej Natasha, ze mną ci tak łatwo nie pójdzie, więc albo sama wrócisz do pokoju, albo ci pomogę. - Bucky podszedł dwa kroki od kobiety. W głowie Romanoff pojawiała się wizja tego jak może mu zrobić krzywdę i udać się na randkę. Jednak w każdej z nich albo rozrywa spódnicę, albo chociaż ją plami, a jakoś nie miała ochoty na to.
- Chyba sobie kpicie. - warknęła, zakładając ręce na piersi.
- Jesteśmy całkiem poważni. - odezwał się Tony. Popatrzyła na wszystkich po kolei. Cała trójka stała tak samo i patrzyli się na nią, czekając co zrobi. Widziała po nich, że nie odpuszczą im i szybciej wyniknie z tego duża bójka niż ją puszczą.
- Idioci.- prychnęła i odwracając się na pięcie ruszyła korytarzem w stronę pokoju Wandy. Miała nadzieje, że dziewczyna jest jeszcze, bo z tego co wiedziała ona też miała gdzieś iść. Idąc korytarzem widziała, jak kamery za nią się lekko obracają, co znaczyło, że Stark sprawdza gdzie idzie. Do jednej z nich wystawiła środkowy palec i skręciła w kolejny korytarz. Od razu zauważyła szeroko otwarte drzwi od pokoju Petera. Co znaczyło, że go też nie było. Jednak nie sądziła, że jemu pozwolili wyjść, skoro nawet jej nie pozwolili. Gdy już stanęła pod drzwiami od pokoju Wandy, zapukała szybko i nie czekając na pozwolenie weszła do środka. Wanda była kilka kroków od drzwi, a na łóżku siedział Peter, jedząc jakieś ciastka.
- Wow ciociu Nat, wyglądasz obłędnie!- zawołał Peter, gdy tylko zobaczył kto wszedł do pokoju.
- Na randkę się tak wystroiłaś? - Wanda uśmiechnęła się i usiadła na łóżku.
- Na randkę, na którą nie chcą mnie puścić. - warknęła kobieta, zatrzaskując drzwi. Ze złością rzuciła kurtkę na krzesło stojące najbliżej i ściągnęła buty.
- Niech zgadnę, Clint, Tony i Bucky. - zaczęła Wanda, biorąc ciastko od nastolatka.
- Dokładnie.
- Nas też nie puścili. - odezwał się Parker, patrząc na kobietę.- Tata Tony uważa, że jestem za młody by chodzić na randki, a szczególnie tak późno.
- Mi Bucky i Clint powiedzieli, że jakby wiedzieli jeszcze z kim to może. Ale mam na nic nie liczyć i wracać do pokoju. - Dziewczyna wywróciła oczami na swoje własne słowa.
- Mi po prostu powiedzieli, że nigdzie mnie wyjdę. Jeszcze mi grozili. - prychnęła Romanoff i zaczęła chodzić po pokoju. - oni ogłupieli!
- Stwierdziliśmy z Peterem, że im coś poprzestawiało się w głowie na tryb ojciec. - Wanda pokręciła głową i pokazała na chłopaka. - Ale nasz pajączek ma plan.
- A raczej mam nadzieje, że wypali. - odezwał się Peter, wyciągając telefon spod uda i odblokował go.
- A nie możesz wyjść oknem? - zapytała Natasha, podchodząc do nich i patrząc co chłopak robi.
- Tonu mu go zabrał rano pod pretekstem, że chciał coś ulepszyć. - odpowiedziała za chłopaka Wanda.
- To było sprytne, bo nie zauważyłem związku. - chłopak wpisał numer i czekał na połączenie.
- Więc naszą pomocą ma być Shuri... - domyśliła się kobieta, na co i Peter i Wanda pokiwali głową.
-------------------------------------------------------------------------
Część 1/?
nie wiem ile będzie części. Może 2 może 3
Dobranoc/Dzień dobry <3
P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ!