CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ
Noah Robson był nowym chłopakiem w nowej szkole. Wiedział, że ludzie go polubili już od samego wejścia. Był typem chłopaka, który był przystojny, lubiany i lubił rozrabiać. Dlatego by być znanym i lubianym w nowej szkole chciał zrobić coś widowiskowego.
- Mam ci wybrać osobę, którą wsadzisz do szafki? - zapytała blond włosa dziewczyna, siedząca na stołówce koło Noah.
- Właśnie to powiedziałem. - chłopak wywrócił oczami, chcąc pokazać swoje zniecierpliwienie. Dziewczyna popatrzyła na swoją przyjaciółkę, siedzącą naprzeciwko niej i uśmiechnęła się. Popatrzyła w lewą stronę na chłopaka, który szedł w stronę wyjścia ze stołówki.
- Widzisz tego chłopaka, w czerwonej bluzie? - zapytała, pokazując palcem w odpowiednią stronę.
- Ten co wychodzi?
- Dokładnie! - dziewczyna oparła się łokciami o blat stołu. - jeśli uda ci się go wsadzić cała szkoła będzie o tym wiedzieć. Plus dostaniesz bonus...
Chłopakowi nie trzeba było więcej mówić. Słowo bonus odebrał jako randka z dziewczyną, co jeszcze bardziej go podkusiło do działania. Wstał, od stołu i z uśmiechem zaczął iść za chłopakiem.
- Jesteś wredna. - zaśmiała się przyjaciółka dziewczyny, patrząc jak ta wstaje i też idzie za chłopakiem.
- Wiesz, że nie lubię takich kretynów. Musiałam jakoś mu utrzeć nosa. - blondynka złapała za rękę przyjaciółkę i dogoniła Noah. Zauważyły, że chłopak zdążył już złapać młodszego od siebie chłopaka. Peter Parker stał przyciśnięty do szafek i z lekkim strachem patrzył na chłopaka, którego pierwszy raz widział na oczy. Kątem oka widział, jak ludzie stają i obserwują ich.
- Wiesz, wcale mi nie przykro, że to na ciebie padło. - zaśmiał się Noah, patrząc na szafki obok chłopaka. Miał szczęście, gdyż jedna z nich była otwarta. Podszedł do niej z chłopakiem i walnął nim o drzwiczki obok tych otwartych.
- Nie radziłabym. - odezwała się jedna z dziewczyn, stojących w tłumie gapiów. Noah prychnął, patrząc przez ramię.
- A cóż może mi zrobić takie chucherko? - zaśmiał się, biorąc zamach i chcąc walnąć Petera w twarz. Chłopak nie wiedział co robić. Jego strój został skonfiskowany za karę, a sam czuł się bardzo słaby, przez przeziębienie. Nie wiedział, czy da radę jakkolwiek zatrzymać rękę chłopaka. Dlatego zamknął oczy, zasłaniając dodatkowo twarz rękami. Poczuł mocne uderzenie, które bardziej skumulowało się na lewej ręce niż na jego policzku. Usłyszał kilka sapnięć i cichy krzyk.
- Łapy przy sobie! - usłyszał nagle dobrze znany mu głos. Po chwili poczuł też jak uścisk chłopaka zniknął. Otworzył oczy i jego policzki przybrały różowego koloru.
- Peter wszystko okej? - do chłopaka podeszła kobieta ubrana na czarno. Dotknęła jego policzka, przyglądając mu się.
- Tak ciociu Nat. - Peter uśmiechnął się lekko, patrząc na drugą kobietę, która trzymała jego oprawce na wyprostowanej ręce kilka centymetrów do góry. - Cześć ciociu Carol.
- Wszystko okej? - zapytała blondynka, wzmacniając uścisk.
- Tak, nic mi nie zrobił. - Peter popatrzył na wszystkich, którzy patrzyli się na tą scenkę. - mogę iść do domu?
- Tak. Tak będzie najlepiej. - powiedziała Romanoff, patrząc na uczniów. - Radzę wam wszystkim być cicho i zostawić Petera w spokoju.
Chłopak starał się nie patrzeć na ludzi dookoła. Wziął swój plecak i z kobietą u boku zaczął iść w stronę wyjścia ze szkoły. Tuż przed wejściem stał czarny samochód. Oboje wsiedli do niego, kobieta założyła okulary przeciwsłoneczne i patrzyła przez szybę na drogę przed nią.
- Ciocia Carol nic nie zrobi, prawda? - zapytał cicho Peter, zapinając pas. Natasha popatrzyła na chłopaka w lusterku.
- Raczej nie. Chociaż dzisiaj ma zły dzień... - Peter słysząc to ze zniecierpliwieniem patrzył przez okno, czekając aż druga kobieta wyjdzie. Po kilku, dłużących mu się niemiłosiernie, minutach blondynka wyszła i po chwili siedziała już w samochodzie. Odwróciła się do chłopaka, który siedział na tylnym miejscu i popatrzyła na niego uważnie.
- Pokaż rękę.
- Nic mi nie jest. - Westchnął, kręcąc głową. Jednak widząc wzrok kobiety podniósł rękę w którą walnął go chłopak. Oprócz lekkiego zaczerwienienia nie było na niej nic widać.
- Oby tak zostało, bo Tony wpadnie w szał. - Powiedziała cicho Carol, odwracając się i zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Tony wraca dopiero za dwa dni. Powinno być dobrze. - odezwała się Romanoff, ruszając z lekkim piskiem opon.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio się wkręciłam więc dodaje mini bo mam w głowię dużo tego XD
Miłego dnia/wieczora/nocy <3
M. <3
P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ!