Rozdział 1

6.7K 264 12
                                    

10 lat później

-Pokaż co potrafisz - mruknęłam, do chłopaka stojącego na przeciw. Staliśmy na środku niewielkiego boiska, które służyło nam za arenę do walki.

Miał na imię Eddie posiadający największe poczucie humoru z całej grupy. Wysoki blondyn o ciemnych oczach i jasnej karnacji.

Co jakiś czas urządzamy sobie małe rywalizacje, gdzie jedna osoba udaje wampira z kolei ta druga stara się wygrać z przeciwnikiem.
Przeważnie to ja wygrywam więc ciekawe czy tym razem będzie podobnie. Sprawdzimy?

- No ile jeszcze czasu potrzebujesz? - odezwała się nasza przyjaciółka Rubie. - Chcę zobaczyć jak Rosalie skopie ci tyłek.

Eddie w pewnym momencie zaczął biec w moim kierunku, w prawej dłoni trzymał atrapę broni. Wyglądało to trochę tak jak drewniany sztylet, ten prawdziwy jest srebrny i zdobiony na rękojeści. Każdy robił sobie swój samemu, dzięki czemu miał do niego sentyment.

Starałam się być szybka i jak najbardziej dać się poznać w roli wampira.
Patrzałam w jego oczy i widziałam wolę walki, co u niektórych było rzadkością.
Kolejne ciosy zostały odepchnięte.
Kopnęłam w jego dłoń co spowodowało wypuszczenie broni. Nie czekając na ruch Eddiego kopnęłam go w brzuch. Wylądował na ziemi, łapiąc powietrze. Usiadłam na nim, dłonie dałam za głowę i powiedziałam uradowana.

- Wygrałam.

- Jeszcze nie - zrzucił mnie z siebie.

Usiadł tak samo jak ja na nim, zauważyłam błąd który szybko wykorzystałam.
Nie widział jak blisko znajduję się sztyletu oraz to, że właściwie kucał nade mną.
Prędko uderzyłam go pięścią w twarz.
Spowodowało to upadek i ponowną moją przewagą w konkurencji.

Zabrałam broń do ręki i udawałam że wbijam do serca przyjaciela. Jestem szybka w końcu w starciu z tymi potworami nie możesz być ślamazarą.

- Brawo! - krzyknęła reszta przyjaciół oraz inni zgromadzeni z naszej grupy. Odetchnęłam już po walce, dzisiaj poszło nawet łatwo i szybko.

- Mocno ci przywaliłam? - zapytałam Eddiego, pomagając mu wstać.

- Tak jak zawsze - odparł trzymając się za policzek. W oczach widziałam te iskierki o których nikt nie wiedział. Było między nami gorąco.

- A mówiłam że wygra - pojawiła się przy nas Rubie, tańcząc i śpiewając piosenkę o wygraniu.

- Sprawdzimy tablicę wyników? - zaproponowałam.

- Jasne - odparli wszyscy chórem.

Po chwili kierowaliśmy się do naszego budynku specjalnie wybudowanego dla grupy łowców, której przy okazji przewodniczyłam.

Na tablicy znajdowały się nasze imiona oraz rozpisane konkurencje z ilością punktów dokładnie opisane specjalną informacją co należało by poprawić.
Usiadłam na krześle, to samo zrobili pozostali oprócz Rubie, która podeszła do tablicy i dopisała ostatnie punkty naszej dwójki.

- No cóż, w czołowej czwórce na prowadzeniu w roli wampira i człowieka wysunęła się Rosalie - chłopcy i kilka dziewcząt zaczęło bić brawo - zaraz za nią jestem ja, a na trzecim miejscu plasuje się Justin.

Wstałam, musiałam powiedzieć całej grupie coś ważnego.
Spojrzenia wszystkich osób w zastępie wylądowały na mnie.

- Dzisiaj wieczorem zostaliśmy zaproszeni na kolację. Chcę żeby ten dzień był inny dlatego postarajmy się zrobić dobre wrażenie. Jednak nie spoczywajcie na laurach od jutra rozpoczynamy ostatnią fazę biegów przełajowych. Czeka nas trudna trasa więc załóżcie buty do biegania i duży zapas wody zabierzcie ze sobą. Możecie się rozejść - skończyłam krótkie informacje na koniec dodałam lekki uśmiech.

W końcu wszyscy się rozeszli, zostałam sama w budynku. Drzwi zamknęłam na klucz i podążyłam na górę po schodach gdzie znajdował się mój pokój. Taka mikro kawalerka.

Ściągłam buty przed wejściem do środka. Te drzwi również zamknęłam na klucz.
Małe mieszkanko urządzone jest skromnie, przez co nie brakuje tutaj potrzebnych rzeczy.

Gdy znalazłam się w środku mogłam być sobą.
Do szklanki nalałam alkoholu stojącego na półce. Osobiście nie przepadałam za procentami, lecz wychodziłam z założenia że jedna lampka wina czy kieliszek wódki pomaga nam zapomnieć o istniejącym problemie.
Dopiłam zawartość szklanki i podążyłam w kierunku łazienki wziąć mały prysznic.
Po drodze zaczęłam pozbywać się części garderoby rzucając je w kąt.

Zostając w samej bieliźnie, spojrzałam do lustra. Ściągłam naszyjnik przylegający mocno do skóry, który skrywał dwa ślady kłów wampira. Ugryzienie ukrywałam od dziesięciu lat, nikt o tym nie wiedział lub zdążyli już zapomnieć.
Przez dziesięć lat nie spotkałam sprawcy rzezi w wiosce.
Ilekroć otworzę oczy rano widzę ten sam obraz jaki ujrzałam po pojawieniu się w domu.
Rozlew krwi i martwe ciała rodziców.
Nie odnalazłam ciała siostry, nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie „dlaczego oszczędzono akurat mnie". Tkwiłam w martwym punkcie od dziesięciu lat.

Jako ostatnie co ściągłam był naszyjnik z rubinowym sercem. Od tamtego dnia nie rozstaję się z nim ani na chwilę. Jest jedyną rzeczą jaka przypomina mi ten fatalny wieczór, a poza tym podobał mi się, czasami wydawało mi się że spowija go jakaś dziwna aura tajemniczości.

Wskoczyłam pod prysznic odkręcając ciepłą wodę, pozwalając by delikatnie oblała każdy skrawek ciała.

Po dokładnym umyciu się, okryłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju połączonego z kuchnią.
Z szafy wyjęłam sukienkę jedyną jaką miałam. Krótka, zwiewna w kolorze złota z dekoltem w serek.
Jako jedyna z rzeczy leżała w taki sposób eksponując moje biodra oraz biust, założyłam z powrotem dwa naszyjniki.

Na usta nałożyłam szminkę w kolorze różowym co pasowało do długiego brązowego warkocza kończącego się w połowie pleców. Zabrałam jeszcze sztylet, jednocześnie przypinając go pod sukienką do uda za pomocą brązowego paska.

Zeszłam na dół, w mgnieniu oka znalazłam się na dworze kierując swoje kroki wydeptaną drogą do największego budynku w nowym mieście.

Na Usługach WampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz