Rozdział 14

3K 150 2
                                    

Przesunął dłonią po mym ciele nie omijając wcześniej wspomnianych miejsc.
Po krótkiej chwili Erik się odsunął i spojrzał na moje plecy. I nie tylko.

Nie wiedziałam dlaczego tak nagle się odsunął. Usiadłam i na tyle ile mogłam odwróciłam głowę.
Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, lecz to co zobaczyłam przeszło najśmielsze oczekiwania.
Ku mojemu zdziwieniu całą moją skórę na ciele pokrywały dziwne napisy, w różnych językach, w różnych miejscach o różnej wielkości i innym odcieniu koloru.
Większość napisów była biała, inne z kolei były ledwie widoczne na rękach i nogach. Litery balansowały na granicy odcieniu białego.

- Co.. Co mi jest? - wydusiłam z siebie po dłuższym czasie patrzenia na widoczne części ciała. Nie wiem czy byłam załamana czy raczej zafascynowana. Z całą pewnością szok był wypisany na mojej twarzy.

- Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło, podczas dawania krwi, nigdy nie doszło do tego typu zachowania się organizmu. Nawet setki lat temu nie było czegoś takiego - odparł, niestety nie pomógł.

- Kto może coś o tym wiedzieć?

- Wydaje mi się, że raczej nikt.. Jedynie kto mógłby wiedzieć to twoja siostra.

- Muszę zostać sama - coś we mnie samej, gdzieś w środku zaczynało pękać, odkrywało tą wrażliwą część mnie, tą którą skrywałam tak długo jak tylko się dało. - Odprowadź mnie proszę do mojego pokoju.

Wampir tylko skinął głową i wskazał w którym kierunku powinniśmy iść lecz całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie. Może gdyby tylko wiedział co wydarzyło się kiedyś, pytałby i nie pozwolił na tą ciszę.

- Jeżeli będziesz czegoś potrzebować daj znać - dodał na koniec. Martwił się? Jak na wampira ma trochę za miękkie serce.

Zostałam sama. Teraz kiedy nie powinnam być sama akurat jestem.
Czułam się paskudnie. Chciałam zacząć krzyczeć, a w najgorszym wypadku zrobić coś co mi pomagało.
Ściągłam z siebie sukienkę i podeszłam do dużego lustra. Przyjrzałam się sobie.
Ogólnie napisy znajdują się na całych nogach, rękach, plecach i w połowie na brzuchu. Nie wyglądało to źle, wręcz przeciwnie pasowało do mojej karnacji, która nie była zbyt ciemna dlatego nie rzucało się to tak w oczy.
Zebrałam włosy w niedbałego koka i zaczęłam szukać czegoś ostrego.
Najlepiej byłoby gdybym znalazła swój sztylet.

Kiedy jednak nic nie znalazłam, byłam zmuszona by stłuc lustro, w którym chwilę temu się przeglądałam. Chwyciłam do rąk lampę znajdującą się na stoliczku przy łóżku i pewnym ruchem rzuciłam w lustro.

Miałam w sobie nagromadzone ogrom złej energii, miałam ochotę nie tylko krzyczeć, zepsuć ale również zrobić coś sobie.
Z tego stanu Rubie potrafiła mnie wyciągnąć. Siedziała ze mną tyle ile było trzeba, schowała wszystkie ostre przedmioty, nawet do toalety nie mogłam iść sama drzwi do środka musiały być uchylone. Nie dopuszczała do mnie nikogo, cały czas spędzałam z nią.. Przyjaciółka której było mi trzeba. Obiecałam jej, że nigdy tego nie zrobię. Lecz chwilę później obraz tej dwójki mignął mi przed oczami.

Podniosłam z podłogi pierwszy lepszy odłamek i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na podłodze.

Nie lubię robić sobie krzywdy. Sprawia to ból, ale jest to sposób żeby sobie ulżyć w cierpieniach.
Nie jestem samobójcą. Chociaż tak można byłoby mnie nazwać.

Nie wiem jak daleko tym razem się posunę. Ile krwi upłynie nim spojrzę na siebie znów pewna siebie.
Ktoś mi pomoże?
Chwyciłam odłamek z lustra i przeciągnęłam po prawej nodze, brzuchu oraz ramieniu.
Potem kolejny raz i kolejny i jeszcze kolejny.
Starałam się nie stracić panowania, tej samokontroli.
Muszę przeprosić Rubie, przegrałam.

*ERIK*

Wyczuwałem, że coś złego się z nią dzieje. Nie postąpiłem właściwie zostawiając ją samą. Martwiłem się o nią jak o nikogo innego.

Siedząc w swoim biurze myślałem tylko o tych słowach wypisanych na jej ciele. Żeby sprecyzować co one oznaczają muszę bardziej się im przyjrzeć. Dopiłem szklankę krwi i podążyłem szybkim krokiem do Madison.

Zapukałem do drzwi. Gdy nie odpowiedziała postanowiłem wejść.

Wnętrze wyglądało jak powojowisko. Wszędzie mnóstwo szkła. Przez głowę przeszła mi myśl o porwaniu, lecz szybko ją przegoniłem.
Podeszłem do łazienki, gdzie drzwi do środka okazały się być zamknięte.
Mocnym kopnięciem wyłamałem zamek.

Będąc w środku zauważyłem ją. Leżała skulona w kącie, w samej bieliźnie. Płakała.
Kałuża krwi a w samym centrum ona.
Ściągnąłem z wieszaka szlafrok okryłem ją.
Położyłem z powrotem na łóżku i usiadłem obok.
Pogładziłem ją po policzku.

- Rosa nie rób tego więcej - wyszeptałem, wpatrzony w jej twarz. Cały pokój wypełnił się zapachem jej krwi. Słodki zapach, któremu ciężko się oprzeć.

- Jutrzejszy trening przełożymy - usłyszałem głos zastępcy.

- Zawołaj sprzątaczki, lekarza i kucharkę. Całe pomieszczenie opróżnić z ostrych przedmiotów i sprzątnąć. Lekarz ma podłączyć kroplówki oraz podawać niezbędne lakarstwa. Kucharka niech przygotuje lekkie posiłki dla niej - rozkazałem.

- Jak karzesz - odwrócił się i odszedł.

Czekałem krótką chwilę nim w pokoju zjawili się wezwani. Dopiero gdy lekarstwa zostały podane, a aparatura wraz z kroplówką zostały podpięte mogłem opuścić jej pokój.

Plany co do realizacji zadania musiałem przełożyć o kilka dni.
Skontaktowałem się z informatorem, który przedstawił plany co do następnych posunięć Marcela.
Musimy dać z siebie więcej niż sto procent.

Zadzwoniłem do zastępcy, musi wiedzieć co się dzieje. W końcu to on będzie w najbliższym czasie spędzać z nią więcej czasu.
Kiedy zjawił się u mnie w biurze, kazałem mu usiąść.

- Co wiesz na temat napisów na skórze w różnych językach? - zapytałem prosto z mostu.

- Jaśnieją i ciemnieją w zależności od nastroju. Im więcej złej energii tym napisy stają się ciemniejsze - odparł poprawiając uczesane przesadnie włosy.

- Co się stanie gdy wszystkie będą czarne? - zapytałem.

- Możliwości są dwie. Pierwsza zginie albo osiągnie takie stadium złej energii, że będzie w stanie rozwalić, a nawet zmieść z powierzchni ziemi całe miasto wraz z mieszkańcami. Nie wolno dopuścić do takiej sytuacji. Ona ma..?

- Tak, niestety. Mimo wszystko musi nam pomóc. Zawarła umowę. Mam jeszcze jedno pytanie.

- Wal śmiało.

- Wampir o imieniu Jack znasz?

- Kojarzę - odparł po krótce.

- Znajdź mi wszystkie informacje o nim - wydałem polecenia po czym oboje wyszliśmy z mojego biura i udaliśmy w dwa inne kierunki.

Na Usługach WampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz