Rozdział 30

1.2K 52 6
                                    

- Polej ją wodą - usłyszałam głos Marcela, stojącego gdzieś nie opodal.

Sekundę później zostałam oblana wodą z wiadra. Zmusiło mnie to do natychmiastowej reakcji. Zerwałam się na równe nogi. Oprócz wampira w pomieszczeniu znajdował się także Aaron.

- Pojebało was! - wrzasnęłam oburzona i wkurzona tą sytuacją - nie macie nic lepszego do roboty?!

Do środka kręgu zostało postawione wiadro z czystą wodą, mydło wraz z gąbką, czysta sukienka oraz wianek z czarnych róż.

- Doprowadź się do ładu i składu - rzekł przeczesując swoje włosy. Stał w miejscu z rękami złożonymi na piersi.

- Będziesz tak stał i patrzył? - spytałam, chętnie korzystając z czystej wody. Ściągłam bluzkę oraz spodenki zostając w bieliźnie. Szybko zabierając się do zmywania własnej zaschniętej krwi.

- Nie mam nic do roboty jak już zauważyłaś - podszedł kilka kroków bliżej, usiadł na krześle. Dokładnie spoglądając na każdy skrawek mojego ciała.

To się robi już denerwujące. Nie moja wina że mimo wzrostu wyglądam jak super modelka.

- Tyy oczy mam tutaj - dokładnie wskazałam mu miejsce gdzie ma spojrzeć.
Kontynuowałam swoje poprzednie zajęcie.

- Jesteś jak zakazany owoc. Erik zerwał ciebie z drzewa i spróbował jako pierwszy - rzucił używając określenia z Biblii. Nie wiedzieć czemu ale spodobała mi się ta metafora.

- Przyszłam tu z kolegą, gdzie jest?

- Wszystko w swoim czasie - otrzymałam bardzo krótką odpowiedź, która w niczym mi nie pomogła.

W końcu umyłam swoje ciało, mimo to jak obydwoje na mnie patrzyli.
Ubrałam tą sukienkę, a na głowę założyłam wianek.
Spojrzałam do lustra.
Od razu pojawiła się Nyja, sądząc po jej minie nie była zbyt zadowolona.

- Wampirze to co planujesz może ją zabić - warknęła w mojej obronie. - Ona nic nie zrobiła!

Marcel całkowicie olał to co do niego mówiła. Aaron podał wampirowi dziwną, starą wazę. Demonica jakby doskonale wiedziała co to jest wyjrzała zza mojej osoby.

- Skąd to masz? - zapytała. W głosie było słychać strach.

- Wygląda znajomo? - chytry uśmieszek zagościł na jego twarzy.

- Co to? - pierwszy raz widziałam na oczy taką wazę.

- Moje prochy - odparła.

*

Dwie godziny później zostałam wyprowadzona na zewnątrz i przykuta łańcuchem do nogi na tej samej polanie, którą widziałam podczas mojej wizji.
Do okoła mnie stanęły kobiety z workiem na głowie, za każdą z nich stał mężczyzna, trzymając je by nie uciekły. Gdzieś w oddali wypatrzyłam Erika z elektroniczną obrożą na szyji.

Na szyji miałam zawieszony mój naszyjnik, w dłoni trzymałam kielich a przede mną leżał zwój z dokładnie przetłumaczonym słowem, które musiałam powtórzyć.

- Zaczynaj - warknął Marcel stojąc za moimi plecami.

Jak kazał tak zrobiłam, a w sumie Nyja zaczęła. Nie mówiłam swoim głosem. Demon przejmował panowanie nam moim ciałem.

W pewnym momencie zostałam tak jakby wyrzucona z własnego ciała i postawiona obok.

*

Wszystko było jasne, drzewa zachowywały jedynie obrysy, szelest liści ucichł. Czas stanął w miejscu.
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, nogi były przylepione do ziemi.

- Czy ktoś tu jest? - zawołałam.

Zza drzew migła mi postać w czarnym płaszczu, szybko pojawiła się przede mną z spuszczoną głową.
Po chwili kaptur z głowy ściągła pokazując swoją twarz.
Uśmiechnęła się. To była moja siostra.

- Nareszcie cię widzę - odparłam.

- W końcu. Jednak nie jesteś bezpieczna i jeszcze przez jakiś czas nie będziesz - rzekła łapiąc mnie za rękę. - musimy sobie razem pomóc.

- No jasne! Grace mów co mam zrobić.

Chciałam za wszelką cenę pomóc siostrze, miałam dość siedzenia lub bycia chroniona przez innych. Trzeba zrobić to do czego było się szkolonym.

Opowiedziała mi wszystko co mogłam zdziałać. Dużo zależało również od niej samej. Potrzebowałyśmy więcej energii, ja w świecie realnym ona w tym drugim, gdzie jest uwięziona i trzeba ją uwolnić.
Szybko wrociłam do całego zajścia jakie miało miejsce.

Wszystkie kobiety jakie wcześniej stały na około mojego ciała leżały już martwe.
Kielich był napełniony do samej krawędzi krwią. Trzymałam go w dłoniach.. raczej Nyja trzymała.

Podbiegłam do Erika. Krzyczałam mu do ucha by zwrócił nam mnie uwagę, dłuży czas musiałam na to poświęcić. 
Potrzebowałam pomocy ale niestety wampir nie zareagował.

Nyja wypiła całą krew z kielicha przez co na około niej roztaczała się dziwna energia, przez którą ciężko było się przedrzeć. W głowie zaczęło mi mocno szumieć.

- Madison pośpiesz się, czas nam ucieka - ponaglała siostra.

Musiałam jak najszybciej dostać się do demona i przejąć kontrolę nad własnym ciałem.

Gdy przedarłam się przez strumień energii stanęłam twarzą w twarz z jej prawdziwym oblicze, którego nie miałam najmniejszej ochoty widzieć.
Dosłownie i w przenośni śmierć z osłoniętymi kościami oraz zapach gnijącego ciała.

- Nyja! - zawołałam stając na przeciwko niej. - Spierdalaj z mojego ciała i z tego świata!

Wyciągnęłam obje ręce przed siebie, skąd wyszedł strumień jasnego światła. Tym razem jego światło było zdecydowanie za mocne, każdego oślepiło w tym mnie.
Słyszałam krzyk rozpaczy i jednocześnie wkurwienia Nyji, jej plan chyba nie poszedł tak jak chciała.
Jej ciało rozpłynęło się i zostało tylko moje. Zamknęłam oczy i szybko je otwarłam. Byłam już w własnej skórze.

Otoczenie wyglądało jak po masakrze, mnóstwo martwych ciał, nawet martwe ciało Marcela leżało na ziemi.
Czułam wielką ulgę jednak gdzieś w głębi duszy był nie pokój, a obok tego pustka.
Nie czułam przy sobie obecności siostry.

- Rosalie.. nic Ci nie jest? - usłyszałam głos wampira, chwilę później krok za krokiem w moim kierunku.

- Nie zbliżaj się do mnie! - wrzasnęłam ostro, przypominając sobie całą sytuację u Marcela, odsunęłam się o krok dalej.

- Możesz mi nie wybaczyć ale powinnaś coś zobaczyć - stał dalej z wyciągniętą dłonią, którą chciał żebym złapała.

Nie zrobiłam tego. Sama ruszyłam za nim. Kilka metrów dalej leżało rozszarpane ciało Eddiego, widok był tak zły że od razu zwymiotowałam za siebie.

- Jak to się stało? - zapytałam gdy trochę przeszło.

- Nie mogłem mu pomóc.. a poza tym nieprzepadaliście za sobą od ostatniego czasu.

- Nie ważne czy go lubię czy nie. Łączyło nas coś co nigdy nie zniknie, a teraz nawet nie będziemy mogli ze sobą porozmawiać. 

- Nas też coś łączyło - odparł.

- I nigdy więcej nie połączy. Po tym wszystkim ostatni raz pomagam wampirom.

Chwilę potem wróciliśmy do zamku Erika, gdzie czekali na nas pozostali.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg drzwi dobiegły nas okrzyki wiwatu, podążyliśmy w tym kierunku.
W saloniku poza tłumem gości najbardziej przyciągała swoją uwagę była przyjaciółka.
Okazało się, że jest w ciąży z nikim innym jak z Eddiem.

H

Na Usługach WampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz