Rozdział 22

2.4K 110 2
                                    

-Szybko! - - cały czas pośpieszał mnie Connor. Przyszykował tor przeszkód by sprawdzić moją sprawność fizyczną. - Czas ci ucieka.

Z trudem pokonywałam ostatnie przeszkody. Zmęczenie odczuwałam już w połowie toru. Sama nie wpadłam bym na tego typu konstrukcje, ścianki wspinaczkowe, wisząca lina na którą musiałam się wspiąć już na samym początku, czołganie się po siatką.

- Koniec - sapnęłam  łapiąc oddech.

- Twój czas mógłby być lepszy - stwierdził po chwili, podając mi butelkę zimnej wody. Spojrzałam na niego z pod byka.

- Sam sobie przejdź ten tor jak jesteś taki mądry - odparłam, opadając na plecy. Przeszedł mnie dreszcz od razu gdy tylko skóra dotknęła zimnej posadzki.

- Ile trenowałaś bycie wampirem? - zapytał, siadając obok.

- Jakoś tak od początku czułam, że najlepiej odnajduję się w tej roli. Byłam najlepsza.. a teraz mam wrażenie nie pasowania do własnej ekipy. Sama ją założyłam, dbałam o każde dobre słowo, organizowałam zadania, pojedynki, wycieczki.. - urwałam nagle gdy zorientowałam się jak było pytanie. - Przepraszam nie o to pytałeś..

- Spokojnie, nie przejmuj się.

- Po prostu czuję, że bardziej pasuję tutaj do was niż do świata, który znam od dziecka - dodałam, dalej patrząc w sufit.

- Miło to słyszeć - usłyszałam głos wampira, z którym ostatnio spędziłam cały dzień. - Connor, Rosalie mamy gości.

Widząc poważną minę wampira stało się jasne, że sprawa jest ważna. Szybko wstałam na nogi zabierając wodę ze sobą. Podążyłam szybko za nimi, nie chciałam zgubić się w tak wielkim zamku, w którym ukryte jest mnóstwo przejść i korytarzy.
Wampiry cały czas szeptały między sobą, nie dając mi praktycznie żadnych informacji o tym dokąd zmierzamy.

- Gdzie idziemy? - wtrąciłam korzystając z aktualnej chwili ciszy panującej między nimi.

- Szpiegowali wschodnie skrzydło, próbowali się dostać do wieży. Zauważył ich patrol i od razu zostali przechwyceni oraz przeniesieni do najbliższego lochu.

- O kim mowa? - w dalszym ciągu próbowałam do nich dotrzeć.
Erik wyciągnął rękę, którą od razu złączyłam z swoją.

Kilka kroków dalej znalazły się duże, stalowe drzwi zamknięte na kartę elektroniczną. Zastępca otwarł drzwi i wpuścił nas do środka.
Zeszliśmy po schodach do ogromnej przestrzeni dodatkowo oddzielonej stalową kratą.

Stanęliśmy na przeciw Eddiego oraz Rubie. Kto by pomyślał? Nie puszczałam dłoni wampira co na pewno nie uszło uwadze dwójki znajomych. Mimo tego, że dziewczynę trzymało dwóch silnych wilków to miała ona siłę by nie przestać się wyrywać.

- Czego tu szukaliście? - zapytał łagodnie Erik.

- Nie twój zasrany interes! - warknęła Rubie.

- Connor, kiedy ostatnio jadłeś?

- Wczoraj rano - wyszczeżył kły w jej kierunku. Nie widziałam przerażenia w oczach udawnej przyjaciółki. Wyraźnie knuła w głowie swój plan.

- Dawaj cwaniaczku - dziewczyna szybkio uwolniła ręcę, w których zagościły małej wielkości sztyleciki. Zwinnym ruchem oraz siłą wbiła w czaszki wilków zabijając ich tym.

- Rubie, nie! - krzyknęłam gdy tylko obróciła się w kierunku Connora.

Nie miałam pojęcia skąd w niej tyle siły, emanowało z niej coś innego niż dotychczas. Miałam wrażenie jakby walka wręcz szła jej lepiej.
Lecz dopiero w oczach Rubie dostrzegłam to czego najbardziej się bałam. Błyszczały, wręcz lśniły na nienaturalny szmaragdowy kolor.

Na Usługach WampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz