01. Into The Woods

805 32 1
                                    


Zimny wiatr wpadający przez otwarte okno samochodu rozwiewa moje włosy. Coraz to kolejne drzewa pojawiają się przed moimi oczami tylko po to, by po chwili znowu zniknąć, i tak w kółko. Słyszę śpiew ptaków, bzyczenie owadów, a gdzieś w oddali przemyka sarna.

Początkowo nie byłam zadowolona z przeprowadzki. W końcu była ona jednoznaczna z wywróceniem mojego życia do góry nogami i wiązała się ze zmianą szkoły, utratą kontaktu z przyjaciółmi, pozostawieniem pustego domu, w którym spędziłam całe moje dotychczasowe życie. Wszystkie przyjęcia urodzinowe, czas spędzony z rodziną... To tam stawiałam moje pierwsze kroki. A teraz musiałam to wszystko zostawić za sobą i ruszyć dalej, nie odwracając się za siebie. Już niejednokrotnie znajdowałam się w sytuacjach bez wyjścia, ale zawsze odnajdywałam jakieś rozwiązanie.

Ale nie teraz.

Zdania mojej mamy nie da się tak łatwo zmienić. To ona od zawsze była „złym gliną" w naszej rodzinie, a tata przyjmował rolę tego dobrego, pomocnego. Ale teraz go nie ma... I już nie wróci. Straciłyśmy głowę rodziny. To on nas tak naprawdę utrzymywał, pracując jako Detektyw Policji w Nowym Yorku. Mama miała tylko sklep z ubraniami, który może i przynosił zyski, ale tylko z niego byśmy się raczej nie utrzymały.

Nowy York był bardzo dużym miastem, w którym wysokie drapacze chmur zdawały się dosięgać nieba. Ulice były wiecznie zakorkowane, a Central Park wydawał się być jedynym miejscem, gdzie można odpocząć od tego całego zgiełku. Tutaj jest inaczej. Beacon Hills jest w porównaniu do NY wyjątkowo małe. Otacza je las, przez co gdziekolwiek bym się nie znalazła i tak będę blisko natury. To naprawdę duży plus tego miejsca, bo lubię od czasu do czasu uciec w jakieś ciche miejsce, gdzie nikt nie przeszkodzi mi w moich przemyśleniach. Samej lepiej jest mi się skupić, bo myśli innych osób nie zaprzątają mi głowy.

Dużym minusem Beacon Hills są dziwaczne wydarzenia, jakie miały tu miejsce w ostatnim czasie. Liczne morderstwa, zaginięcia, oszalałe zwierzęta... To miejsce jakby przyciągało nieszczęścia, a ja nie znosiłam patrzeć, jak inni cierpią.

Chwytam do ręki telefon i po raz kolejny czytam informacje dotyczące miasta. Liczy ono zaledwie trzydzieści tysięcy mieszkańców, a całe Hrabstwo Beacon prawie pięćset tysięcy. Znajduje się w strefie dolin i gór, a obrośnięte jest wysokimi puszczami. Na stronie jest jeszcze kilka informacji odnośnie historii miasta, ale nie to mnie interesuje.

-Mamo...

-Tak, Agnes?

Wyjątkowo wysoka kobieta o rudych, kręconych włosach, które sięgają jej do ramion oraz niebieskich oczach odwraca się do mnie, posyła dość sztucznie wyglądający uśmiech i ponownie skupia się na drodze przed sobą. Czasem zadziwia mnie to, jak bardzo poważna i zdyscyplinowana potrafi być, nawet w kontaktach z własną rodziną. Jedynie przy tacie pozwalała sobie na odrobinę luzu.

-Wiesz, że przez ostatnie półtorej roku liczba zaginionych osób wzrosła o sześćdziesiąt procent? Z liczbą zabójstw jest niewiele lepiej... I w dodatku te wszystkie wypadki...

-Wychowywałam się w tym mieście i nadal żyję. Moim zdaniem te wszystkie statystyki są przesadzone. Może i Beacon Hills nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na świecie, ale Nowy York jest dużo bardziej niebezpieczny. Zwłaszcza dla takich młodych osób, jak ty...

-Nie twierdzę, że miasto jest przeklęte, czy coś w tym stylu. Po prostu mówię, że miewa gorszy okres...

Kobieta zerka w lusterko, przez co teraz patrzymy sobie prosto w oczy. W jej spojrzeniu jest coś, co sprawia, że w momencie dostaję ciarek. Wiem, że nie powinnam ciągnąć rozmowy, ale na tą chwilę jestem zbyt zmotywowana, by ją przerwać.

LOSE YOUR MIND___TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz