09. Electric Wire

346 17 0
                                    


Idę szkolnym korytarzem uważnie nasłuchując głośnych kroków nieznajomego. Bądź też nieznajomych, bo zdaje mi się, że słyszę dwie osoby. Czuję, jak mocno bije mi serce. Nie mam ze sobą żadnej broni, a nie jestem do końca pewna jak działa moja moc, więc w starciu z psychopatą raczej nie miałam zbyt wielkich szans.

Kroki stają się coraz głośniejsze. Zbliżamy się do siebie. Dochodzę do rozwidlenia i przysuwam się do ściany, by nie było mnie widać. Jeszcze trochę i... Gotowa do walki wyskakuję z wrzaskiem na dwie dobrze znane mi osoby... Całą trójką, ja, Stiles i Lydia, wrzeszczymy tak głośno, że chyba połowa Beacon Hills nas słyszy, a rudowłosą to już w szczególności. Serio, dziewczyna jest tak głośna, że mam wrażenie, iż zaraz pękną mi bębenki w uszach.

-Co ty tu robisz?! – wrzeszczę na Stilesa.

-Co ty tu robisz?! – przedrzeźnia mnie, chyba tak samo przerażony tym, co przed chwilą zaszło, jak ja.

-Spytałam pierwsza! Co tutaj robicie?!

-Szukamy...! – urywa chłopak. Nie chce mi powiedzieć...

-Szukamy jakichś znaków na obecność Williama Barrow'a w szkole – odpowiada za niego Lydia, mówiąc dużo spokojniej niż nasza dwójka – Co ty tu robisz?

-Szukam Barrow'a – odpowiadam, wzruszając ramionami. Chłopak piorunuje mnie wzrokiem.

-Sama? Oszalałaś?!

-Nie udawaj świętego! – sprzeczam się z nim – Jesteście dokładnie tak samo nieodpowiedzialni, jak ja! Poza tym, szukaliście go przez cały dzień, a mimo to facet jest nadal na wolności – mówię, zanim zdążam ugryźć się w język.

Stiles przygląda mi się w taki sposób, jakby właśnie zobaczył ducha, a Lydia otwiera szerzej usta ze zdziwienia. Nie powinnam o tym wspominać. Nie powinnam tego w ogóle wiedzieć. A teraz oni wiedzą, że ja wiem. Kurczę... Co za masło maślane...

-Skąd o tym wiesz? – pyta rudowłosa – Śledziłaś nas?

-Nie musiałam – staram się jakoś wymigać – Strasznie... głośno rozmawiacie.

-Co? Nie żartuj sobie. Widziałem cię, kiedy rozmawialiśmy o Barrow'ie, byłaś zbyt daleko, by nas usłyszeć.

-O, czyli nie zaprzeczasz? – ciemnowłosy chce coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymuje się, co wyglądało tak, jakby zaraz miał zwymiotować. Nie mogąc nad sobą zapanować, cicho parskam śmiechem.

-To i tak nie ma teraz znaczenia. My idziemy szukać śladów, a ty wracasz natychmiast do domu.

-Czy ty właśnie wydałeś mi rozkaz? – teraz to ja spoglądam na niego, niczym lew na swoją ofiarę.

-Nie...?

-Dajcie już spokój – Lydia nas rozdziela – Nie mamy teraz na to czasu. Skoro Agnes już tu jest, niech nam pomorze i tyle – uśmiecham się do niej z wdzięcznością, na co dziewczyna tylko wzrusza ramionami.

-Dobra... W takim razie chodźmy.

Idziemy pustymi i ciemnymi korytarzami szkoły, a obcasy Lydii niosą za sobą głośne echo. Stiles prowadzi i choć nawet nie wiem gdzie, posłusznie za nim podążam. Ostatecznie zatrzymujemy się przed salą chemiczną i wchodzimy do środka. Chłopak nie zatrzymuje się ani na chwilę, tylko brnie dalej przed siebie.

-No to... czego szukamy? – pyta Lydia, lecz nawet nie uzyskuje odpowiedzi, bo Stiles wchodzi do składziku na chemikalia, który z tego co wiem nie powinien być otwarty – Te drzwi powinny być zamknięte.

LOSE YOUR MIND___TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz