27. Insatiable

250 28 9
                                    


Idąc po wilgotnej ściółce leśnej pod cieniami gęstych drzew, nie zastanawiam się nazbyt nad tym, co robię, tylko pozwalam, by nogi same niosły mnie tam, gdzie powinnam pójść. Czuję, jak Nemeton przyciąga mnie do siebie i – nawet nie mając jakieś mapy – mogę bezproblemowo do niego dotrzeć, tak po prostu, z automatu. Chyba nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać, zważywszy na fakt, że moja orientacja w terenie na ogół jest okropna, a przynajmniej tak było kiedy jeszcze mieszkałam w Nowym Yorku. Tutaj... tutaj jest inaczej. Dopiero w tym miejscu poczułam się, jak w prawdziwym domu. Sęk w tym, że nie wiem, czy po tym, co zobaczyłam i czego doświadczyłam, nadal będę w stanie patrzeć na to miejsce w ten sam sposób...

Nie chcę teraz o tym myśleć. Wszyscy mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie, począwszy od porwania Lydii, a skończywszy na tym niewerbalnym przywoływaniu mnie do siebie przez Nemeton. Ja wiem, że to dosyć dziwne, że tak silna więź łączy mnie z drzewem, ale – nie ma co się oszukiwać – tutaj wszystko jest dziwne, a magiczny konar jest nawet do zniesienia w porównaniu z mrocznym duchem lisa. Przysięgam, że cały ten cyrk, jaki się tu odstawia, nadawałby się na książkę albo jakiś serial – w końcu jeszcze parę tygodni temu byłam święcie przekonana, że Wilkołaki i Czarownice istnieją tylko w telewizji, a tu proszę jaka niespodzianka.

Idę lasem jeszcze przez dobre dziesięć minut, zanim w końcu udaje mi się dotrzeć do Nemetonu. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być normalne, konar wygląda dokładnie tak, jak ostatnio i początkowo jestem święcie przekonana, że nikogo więcej tu nie ma, ale szybko dociera do mnie, jak bardzo się myliłam.

Noshiko Youkimura wyłania się zza jednego z drzew, po czym kroczy w moją stronę i to w botkach na takim obcasie, że naprawdę mam wątpliwości co do tego, jaką Kitsune mają moc. Przecież to nie jest normalne łazić po lecie – w dodatku po deszczu – w takich buciorach! Ja już bym się z dobre trzy razy wywaliła, jeśli nie więcej, ale też w sumie chodzenie w szpilkach po twardej nawierzchni też nie należy do moich mocnych stron, więc może lepiej po prostu odpuścić ten temat...

-Nie byłam pewna, czy przyjdziesz – odzywa się kobieta, wyjmując ręce z kieszeni, a następnie krzyżując je na piersi. Brunetka zatrzymuje się na jakieś dwa metry przede mną, jak gdyby bojąc się podejść bliżej, po czym spogląda mi prosto w oczy – Widzę jednak, że tak jak mnie, ciebie także łączy z Nemetonem niezwykle silna więź. Kiedy potrzebowałam się z tobą zobaczyć, przyzwał cię do siebie.

-Nie ukrywam, że to wszystko bardzo interesujące, ale muszę przemyśleć sobie parę rzeczy, dlatego wolałabym, żeby mi Pani powiedziała, czego chce, tu i teraz – mówię prosto z mostu, nieco zmniejszając odległość między nami, a Azjatka w odpowiedzi śmieje się pod nosem.

-Spotkałam na swojej drodze kilka Czarownic, z czego każda z nich była wyjątkowa, odstająca od reszty. Jedynie wasza bezpośredniość zawsze pozostaje taka sama.

-Życie na nikogo nie czeka, więc po co niepotrzebnie owijać w bawełnę? – pytam retorycznie, ale i tak uzyskuję od Noshiko odpowiedź, czy raczej coś na kształt owej odpowiedzi:

-Co racja, to racja, lepiej już przejdę do sedna – stwierdza, spuszczając wzrok i, zanim kontynuuje swój wywód, wzdycha ciężko – Potrzebuję twojej pomocy – oznajmia, a ja bez trudu mogę dostrzec po wyrazie twarzy kobiety, jak bardzo rani to jej dumę. Mimowolnie parskam śmiechem.

-Niby w jaki sposób miałabym Pani pomóc? Bez urazy, ale z nas dwóch to Pani ma swój własny oddział japońskich demonów na posyłki.

-I właśnie w tym rzecz – przyznaje, i jestem pewna, że jej głos przepełnia zmartwienie, na co mimowolnie marszczę brwi w konsternacji.

LOSE YOUR MIND___TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz