Wszystkie informacje docierają do mnie okrężną drogą. Pierw Stiles dostaje ataku paniki. To jest do wyjaśnienia. Scott najwyraźniej się w coś zmienia, tylko nie mam bladego pojęcia w co. Czyżby dopiero przechodził mutację? Tak, wiem, raczej głupia teoria, ale na tą chwilę nie mogę wymyślić nic innego. Do tego dochodzi jakaś tajemnicza Malia, ale ona może być po prostu zwykłą przyjaciółką chłopaków. W szkole ni stąd ni zowąd pojawia się kojot, który atakuje mnie i Kirę. A Scott przybywa w ostatniej chwili na ratunek i przewraca cały rząd metalowych szafek jakby prawie nic nie ważyły. Nie twierdzę w cale, że chłopak nie ma krzepy w tych umięśnionych łapskach, ale nie przesadzajmy...
W tym mieście dzieją się wyjątkowo dziwne rzeczy. A ja jakimś cudem chyba znalazłam się w ich epicentrum. W końcu to ja znalazłam drzewo i to ja natknęłam się na tego głupiego kojota... Nie potrzebnie pcham się w sprawy, które mnie nie dotyczą, ale nie umiem nic na to poradzić, taką mam naturę. Jakaś część mnie błaga, żebym sobie odpuściła. Żebym zapomniała o wszystkim, co widziałam i czego doświadczyłam. To moja racjonalna część, która zwykle zostaje zagłuszona przez tę bojowniczą cząstkę. I tym razem... nie będę też racjonalna. Cokolwiek się tu odpierdala, to nie jest normalne. A więc przyczyny też nie mogą być całkiem normalne...
-Na pewno nic ci nie jest? – pyta mnie już chyba po raz setny mama.
Wezwano ją i policję zaraz po ataku na nasze życie, choć nie wiem, czy ucieczka przed głodnym kojotem zalicza się do „ataku". Tata Kiry pojawił się na miejscu zdarzenia pierwszy, rzecz jasna i już od dobrych trzydziestu minut upewnia się, że córce nic nie jest. Musiałyśmy się przed nim wytłumaczyć co w ogóle robiłyśmy w tej części szkoły, zamiast iść na lunch i chyba nie spodobało mu się to, że jego córka nosi plecak jakiemuś nieznajomemu... Jej wymówki typu „Chyba tak poznaje się przyjaciół" nie działają. Moja mama (co najdziwniejsze) nie jest zbytnio zła, a jedynie zmartwiona. Wnerwia się, że kojot ot tak wałęsał się po szkole i że powinni ulepszyć zabezpieczenia.
-Nic, a nic. Obiecuję.
-To skandal – stwierdza, krzyżując ręce na piersi – Żeby dzikie zwierze tak łatwo dostało się do szkoły NIEZAUWAŻONE!
-No, my go zauważyłyśmy, tak w sumie... - rudowłosa spogląda na mnie srogo – Ale tak, masz rację, to skandal – dodaję szybko, widząc jej zdenerwowanie.
-I to jaki! Mają szczęście, że ich nie zaskarżę i...
Mama mówi dalej, ale ja nawet jej nie słucham. Skupiam się na tym, co dzieję się za plecami kobiety. Stiles podchodzi do Scotta i pokazuje mu swój rozerwany plecak, z którego wyciąga... lalkę. Naprawdę trzyma w plecaku dziecięcą lalkę. Trochę straszną, tak w ogóle. Scott spogląda na niego srogo. Wymieniają ze sobą kilka zdań, lecz są zbyt daleko, bym mogła ich usłyszeć.
Nagle do pomieszczenia wchodzi jakiś nieznajomy mężczyzna z brązowymi włosami i niewielkim zarostem.
-Gdzie to znalazłeś?! – pyta dość ostro i wyrywa lalkę Stiles'owi. Wszyscy bacznie mu się przyglądają, kiedy ogląda zabawkę - Należała do mojej córki...
Przez tłum zaciekawionych nastolatków przeciska się nieco już pomarszczony na twarzy mężczyzna o jasnobrązowych włosach i niebieskich oczach. Ma na sobie uniform Policji Beacon Hills i odznakę Szeryfa. Podchodzi do trzymającego lalkę faceta i mówił coś do niego po cichu. Chyba próbuje go grzecznie wyprosić z budynku, ale gdy tylko dotyka jego boku, prawie w tym samym momencie zabiera rękę. Powoli odchyla kurtkę mężczyzny, a moim oczom ukazuje się pistolet...
Nie zważam na słowa mamy „Czy ty mnie w ogóle słuchasz?"; mijam kobietę i podchodzę bliżej całego tego zamieszania. Wszyscy wpatrują się w uzbrojonego mężczyznę to ze strachem, to z zaciekawieniem.
CZYTASZ
LOSE YOUR MIND___TEEN WOLF
Kurt Adam„Nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym, co się stało. Nie wymarzę z pamięci tego, co zrobiłam. I nie uratuję już tych, których straciłam. Ale mogę jeszcze ocalić innych. Dlatego przestań mi wmawiać, że nie jestem dość silna, by walczyć. Bo przez os...