3.

654 37 0
                                    

Po wyjściu ze sklepu pana Ollivandera poszliśmy kupic dla mnie kociołek i inne potrzebne rzeczy potrzebne na lekcje eliksirów.

 Idąc w stronę muru, przez który przedostaliśmy się na ulicę, na której aktualnie się znajdujemy zajadaliśmy się lodami z lodziarni Floriana Fortescue

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Idąc w stronę muru, przez który przedostaliśmy się na ulicę, na której aktualnie się znajdujemy zajadaliśmy się lodami z lodziarni Floriana Fortescue.

— Hagridzie?— zapytałam.

— Hmm? Coś się stało Eli?

Spojrzał na mnie, a ja zorientowałam się, że całą brodę ma w lodach. Cichutko się zaśmiałam po czym spytałam niepewnie:

— Jak się dostanę na peron...yyy...

— Na peron dziewięć i trzy czwarte?

— Tak...

— Oto się nie martw. Pierwszego września przyjadę po ciebie około siódmej trzydzieści, a potem pojedziemy razem na peron.

— Okej... Mam jeszcze jedno pytanie. W co mam się spakować?

— Nie masz żadnego kufra?

— Nie mam...

— To będzie trzeba go kupić.

Razem z gajowym zawróciliśmy do sklepu żeby kupić kufer a następnie odwiózł mnie do „domu". Siedząc w pokoju z wszystkim co kupiłam, postanowiłam się już spakować. Zaczęłam od ubrań, których nie miałam za dużo. Dwie pary spodni, dwie bluzki (jedną z długim rękawem, a drugą z krótkim) oraz jedną sukienkę. Wrzuciłam do kufra resztę potrzebnych rzeczy do szkoły,  no i oczywiście różdżkę.

Przez trzy dni błąkałam się po sierocińcu bez celu, jakbym nigdy tego nie robiła.
W końcu nadszedł TEN dzień. Wstałam około szóstej, reszta jeszcze spała gdyż w wakacje pobudka była o siódmej trzydzieści. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma na korytarzu, szybko i po cichu pobiegłam w stronę schodów, a następnie do kuchni. Na moje szczęście pomieszczenie było puste, więc podkradłam kawałek chleba i trochę sera. Gdy skończyłam jeść i już zmierzałam do wyjścia, usłyszałam czyjeś kroki. Schowałam się w rogu kuchni, za szafką. Po chwili, która zdawała się wiecznością, weszła jedna z kucharek. Przez kilka minut krzątała się po pomieszczeniu, a potem wyszła. Upewniłam się czy teren jest czysty.

— „Droga wolna" szepnęłam do siebie.

Wstałam powoli, jednak kiedy postawiłam pierwszy krok, do kuchni weszła ta sama kobieta, która była tu przed chwilą.

— Co ty tutaj robisz Elizabeth? — spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem.

— Jaa... przyszłam coś zjeść... Skąd zna pani moje imię?

— Znam twoje imię, gdyż jako jedyna z tego sierocińca jesteś taka jak ja...

— Nie lubiana...? — spytałam prosto z mostu.

— Nie — kobieta lekko się uśmiechnęła. — Ja też jestem czarownicą. Jeśli nie wierzysz w moje słowa to uwierz w me czyny...

Po tych słowach kucharka wyjęła z fartuszka drewniany patyk, który po chwili jednak okazał się różdżką, machnęła nią i sekundę później przez pomieszczenie przeleciała łyżeczka. Przedmiot wylądował w jej dłoni, a kobieta znów się odezwała:

— Teraz mi wierzysz?

— T-tak...wierzę, ale dlaczego pani mi powiedziała, że jest pani czarownicą? Przecież mogłabym nie wiedzieć jakiego jestem pochodzenia, a pani mi by o tym powiedziała i wtedy zapewne poszła bym do, jednej z opiekunek by wszystko jej powiedzieć... — zaczął mi się słowotok.

— Wiedziałam, bo chwilę po tym jak Dumbledore przyszedł do ciebie to spotkał się ze mną i mi wszystko powiedział oraz kiedy tu trafiłaś kazał mi mieć cię na oku.

Jakiś czas siedziałam jeszcze w kuchni z kucharką, opowiadała mi  trochę o Hogwarcie.

— Proszę pani, która jest godzina?

Spojrzała na srebrny zegarek zdobiący jej rękę i odpowiedziała:

— Dziesięć po siódmej, spieszysz się gdzieś?

— Właściwie to tak. Hagrid powiedział mi, że przyjedzie po mnie około godziny siódmej trzydzieści.

— Dobrze, więc leć się przygotować...

— Miło mi się z panią rozmawiało. — uśmiechnęłam się do kobiety. — Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy.

— Ja też, a teraz żegnaj Elizabeth. — pomachała mi na pożegnanie.

Gdy już wychodziłam na schody, zerknęłam ostatni raz w stronę kuchni i zauważyłam w progu kobietę, pomachałam jej i zaczęłam się wspinać.

— Powodzenia w Hogwarcie!! — usłyszałam jeszcze z dołu....

— Powodzenia w Hogwarcie!! — usłyszałam jeszcze z dołu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz