6.

543 35 1
                                    

Tak jak myślałam, Dominic był w bibliotece. Zaproponowałam mu spacer, ale ten stwierdził, że ma dużo nauki i nie ma teraz czasu.

— Udanej randki z książkami —powiedziałam do niego z przekąsem zanim wyszłam z pomieszczenia.

Oczywiście, jak to ja, po zamknięciu drzwi wpadłam na kogoś. Tym kimś by James.

— Cześć, Jamie! Teraz możesz powiedzieć, że ja też na ciebie lecę — zaśmiałam się.

— Hej, Liz — pomógł mi się podnieść — Mam do ciebie prośbę...

— Znam te twoje prośby, już się boję — spojrzałam na niego znacząco.

— Przekonaj Lily żeby poszła ze mną na randkę...

— Wątpię by Lily chciała się teraz z tobą umówić...

— Czemu?

— Ty serio pytasz?? A ta akcja na kolacji?

— Co było w tym dziwnego?

— Kuźwa James, Lilka nie lubi być w centrum takiego typu zbiorowisk... Była ZAŻENOWANA tą sytuacją.

— Myślałem, że jak zrobię to w ten
sposób to na pewno zgodzi się iść ze mną na randkę...

— Oj Jamie, Jamie... myślenie zostaw innym — poklepała go po ramieniu.

— Spróbuję inaczej ją zaprosić.

— Rób jak chcesz, ale nie przesadzaj... bo może się to dla ciebie źle skończyć.

— Postaram się coś wymyślić, a co tam u ciebie tak w ogóle?

— A nic ciekawego, Dominic już drugi raz woli siedzieć z nosem w bibliotece niż spędzić trochę czasu ze mną, więc życzyłam mu udanej randki z książkami... — powiedziałam z wyszytym po czym dodałam — przecież nie ma aż tak dużo nauki, żeby non stop siedzieć i się uczyć...

— Przysięgam, że jak go tylko spotkam to rozwalę mu nos.

— Nie rób tego. Po pierwsze szkoda czasu i siły, a po drugie, może nauka jest dla niego naprawdę ważna, w końcu jest krukonem...

— Nie rozumiem cię Liz, najpierw na niego narzekasz a potem przebaczasz mu tak po prostu.

Resztę drogi do pokoju Gryfonów przemilczeliśmy.  Kiedy dotarliśmy do obrazu grubej damy weszliśmy do środka i każdy poszedł w swoją stronę.

— Już jestem! — oznajmiłam wchodząc do dormitorium.

— Rozmawiałaś z Potterem?

— Tak rozmawiałam i wytłumaczyłam mu, że nie lubisz takiego typu sytuacji, a on na to, że spróbuje cię zaprosić w inny sposób...

— A ty mu wtedy odpowiedziałaś żeby tego nie robił tak?

Nic nie odpowiedziałam.

— Powiedziałaś mu żeby dał mi spokój prawda?

Znów siedziałam cicho.

— Liz, czemu nie zabroniłaś mu tego?!

— A co by to dało?

— Liz ma racje, nawet jakby mu groziła to i tak Potter nadal by próbował zaprosić cię na randkę... — zgodziła się ze mną Mar.

— Racja... — powiedziała Lily, po czym dodała załamana — czemu on nie chce się ode mnie odczepić?

— Może się zakochał? — podsunęła pomysł blondynka.

— Już w to wierzę... James Potter zakochał się... — zaśmiała się. — I to jeszcze we mnie...Hit roku...haha.

— Co jest w tym śmiesznego Lil?

— Wszystko, przecież to oczywiste, że on chce zaliczyć kolejną dziewczynę do kolekcji...

— Okej, nie wiem jak wy, ale ja jestem zmęczona. — w tym momencie ziewnęłam.

Po tych słowach wyciągnęłam z kufra piżamę i skierowałam się do łazienki. Kiedy wykonałam wieczorną toaletę położyłam się do łóżka. Po kilku minutach oddałam się w objęcia Morfeusza.

 Obudziły mnie promienie słońca, powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziły mnie promienie słońca, powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. W pomieszczeniu nie było ani Lily ani Marleny czy chociażby Dorcas. Zauważyłam, że na stoliczku pod oknem leży jakaś kartka. Podeszłam do niej, wzięłam ją do ręki i przeczytałam jej zawartość. „Poszłyśmy na śniadanie. Dorcas obiecała, że Cię obudzi. Całusy, Lily i Marlena" . Spojrzałam na zegar. Była za pięć ósma. Co za suka! Przez nią spóźnię się na pierwszą lekcję. Jak ją dorwę to sprawię, że będzie wyglądać gorzej niż teraz... ughh... Szybko wzięłam mundurek i poszłam się ubrać. Zanim wyszłam zarzuciłam torbę, z książkami, na ramię i ruszyłam w stronę sali od eliksirów. Po prostu ekstra! Byłam tak wściekła, że w pewnym momencie na kogoś wpadłam. Znowu! Po prostu świetnie. A najlepsze jest to, że osobą, na którą wpadłam był Syriusz Black...

— Uważaj jak chodzisz, Johnson!

— Mam już dość tego dnia chociaż dopiero się zaczął, więc zamknij łaskawie swoje usteczka i daj mi spokój Black.

— A co jeśli nie? — zapytał z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.

— Wtedy obiję ci twarz, a uwierz jestem do tego zdolna — zakładam że ta cała sytuacja wyglądała zabawnie z perspektywy osoby trzeciej. No bo dziewczyna grążąca, że pobije chłopka w dodatku wyższego od niej o jakieś pół głowy, po prostu hit.

Po chwili dodałam pod nosem:
— Szczególnie dzisiaj, po tym jak ta suka zepsuła mi ranek.

Ale jego już nie było, na całe szczęście...

┏━━━✦❘༻༺❘✦━━━┓

┗━━━✦❘༻༺❘✦━━━┛

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

┗━━━✦❘༻༺❘✦━━━┛

my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz