27.

225 15 2
                                    

Widziała jak Black mnie pocałował? Mam nadzieję, że nie... Nikt nie może wiedzieć. Ja nawet nic do niego nie czuję, jest moim przyjacielem i tyle... Co mi strzeliło do głowy, żeby to odwzajemnić?! Boże jestem skończoną idiotką.

— Coś się stało Liz? — Lily wyrwała mnie z zamyślenia.

— Nie, a miało coś się stać? — odpowiedziałam zmieszana nie do końca wiedząc co ma na myśli.

— Jesteś cała czerwona na twarzy i idziesz zamyślona — spojrzała na mnie podejrzliwie. — Uważaj ściana!

— Co? — tyle zdążyłam powiedzieć zanim moje ciało zderzyło się z twardą powierzchnią. Z impetem upadłam na podłogę.

— Właśnie o tym mówię — rudowłosa pomogła mi wstać po czym ruszyłyśmy dalej.

Kiedy wkroczyłyśmy do naszego dormitorium Marlena właśnie wychodziła z toalety. Miała na sobie jasnoróżowy szlafrok, a włosy owinięte białym ręcznikiem.

— Kompletnie nie wiem w co mam się ubrać — powiedziała z lekką frustracją.

— Remus mówił gdzie chce cię zabrać? — zapytałam.

— Nie, powiedział tylko żebyśmy się spotkali w pokoju wspólnym o ósmej...

— Wiem! Lily pomóż Marlenie wysuszyć włosy, a ja zaraz wracam... — powiedziałam z tajemniczym uśmiechem i szybko wybiegłam z sypialni.

Natychmiast ruszyłam do dormitorium Huncwotów. Bez pukania otworzyłam drzwi. To jaki panował tam bałagan nie były w stanie opisać żadne słowa. Przeszukałam wzrokiem pomieszczenie i zobaczyłam na Lunatyka szukającego czegoś w kufrze.

— Remusie — natychmiast do niego podeszłam. — Musisz mi coś powiedzieć...

— Ja? — zapytał zdezorientowany.

— Nie ten obok — powiedziałam z sarkazmem. — Tak ty Remusie, co planujesz na randkę z Marleną?

Usiadłam obok niego i przyjrzałam się jego twarzy. Znajdowało się na niej kilka małych blizn, zapewne były skutkiem przemian chłopaka. Błyszczące miodowe oczy dodawały mu uroku. Włosy natomiast miał gęste w kolorze jasnego brązu.

— Chciałem żebyśmy poszli do sali astronomicznej... — zerknął na mnie niepewnie. — Moglibyśmy oglądać gwiazdy, zamkerzałem też iść po jakieś jedzenie do kuchni...

— Świetny pomysł, tylko gorzej by było jak by ktoś was nakrył — zamyśliłam się. — Mam pomysł, chodź ze mną.

Pociągnęłam go za rękę. Zamierzałam mu powiedzieć o Pokoju Życzeń. Wiem o jego „futerkowym problemie" więc czas bym powiedziała mu o swoim sekrecie... Syriusz jest w to zamieszany, ale chyba się nie obrazi jak powiem Lunatykowi o tym. Zaprowadziłam go na siódme piętro.

— Czemu tu jesteśmy? — zapytał.

— Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak pokój życzeń? — spojrzałam na niego z uśmiechem.

— Tak, ale podobno to tylko legenda...

— Otóż nie bardzo — zakręciłam się wokół własnej osi. — Pokój życzeń znajduje się tutaj.

Wskazałam ręką ścianę znajdującą się naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami.

— Co dokładnie trzeba zrobić by się do niego dostać? — zapytał zaciekawiony.

— Mój drogi przyjacielu — podeszłam do niego i objęłam go ramieniem. — Musisz przejść trzy razy wzdłuż tej oto ściany i dokładnie pomyśleć o tym czego chcesz, musisz wyraźnie określić cel użycia pokoju, bo inaczej może wejść ktoś niepożądany — poruszyłam znacząco brwiami przez co chłopak leciutko się zarumienił. — Pokażę ci.

Podeszłam do jednego końca ściany. Oczywiście, że go nie zabiorę na tę polanę gdzie wchodzimy tylko ja i Syriusz.

Pomyślałam o pokoju do ćwiczeń zaklęć. Przeszłam wzdłuż ściany trzy razy myśląc o tym czego chcę. Po tym w ścianie pojawiły się drzwi. Rozejrzałam się dookoła, oprócz mnie i Remusa nikogo tu na szczęście nie było. Pchnęłam lekko drzwi. Weszliśmy tam powoli.

— I jak? — odwróciłam się do chłopaka.

— Niesamowite — szepnął baby sam do siebie po czym odchrząknął. — Wspaniale Liz, kiedy to odkryłaś?

Lekko się zaczerwieniłam myśląc o tym, że pierwszy raz trafiłam tu właśnie z Syriuszem.

— Możesz mi powiedzieć, nikomu nie powiem — podszedł do mnie, a swoje dłonie położył na moich barkach.

— Ja...

— Elizabeth jesteśmy przyjaciółmi, uwierz mi potrafię dotrzymać tajemnicy...

— Och, no dobrze — westchnęłam. — Syriusz mnie tu przyprowadził, powiedział żebym sobie zarzyczyła jakiekolwiek miejsce chcę... no i tak jakoś wyszło, że wiem gdzie ten pokój jest. Uprzedzam twoje pytanie, nie wiem skąd Syriusz o nim wiedział...

— Wiedzę, że coś jeszcze ci leży na sercu — powiedział uważnie przyglądając się mojej twarzy.

— Syriuszijacałowaliśmysiędzisiaj — powiedziałam na jednym wdechu i poczułam ogromne ciepło na twarzy.

— Co? Możesz powtórzyć, ale wolniej?

Wzięłam głęboki oddech.

— Syriusz i ja całowaliśmy się dzisiaj... — teraz to już w ogóle zasługuje na puchar największego buraka, super.

Odwróciłam się tyłem do Lupina.

— I jak się z tym czujesz? — zapytał.

—Były świetnie, podobało mi się, ale...

-Ale...?

— Ale nie wiem co on o tym myśli, Lily mnie wtedy wyciągnęła do Marleny i nie rozmawialiśmy o tym... Poza tym on jest moim przyjacielem, nic więcej. Dobra, koniec tego tematu — z powrotem się do niego odwróciłam. — Wiesz już gdzie chcesz zabrać Marlenę?

— Myślę, że tak — opowiedział pewnie uśmiechając się pod nosem.

— Świetnie w takim razie powiedz mi co to ma być...

— Ymm, możemy tu pooglądać gwiazdy i zrobić sobie piknik...

— Świetny pomysł, ale pamiętaj jedzenie weź z kuchni, przez prawo Gampa nigdy nie pojawi się tu jedzenie.

Wróciliśmy do pokoju wspólnego, a następnie każdy ruszył w swoją stronę. Weszłam do naszego dormitorium.

— Wreszcie — powiedziała zniecierpliwiona Lily. - Gdzie ty się tak długo podziewałaś?

— Ciebie też miło widzieć — wyszczerzyłam się. — Poszłam zrobić obchód i zorientować się co do randki Remusa i Marleny...

— I czego się dowiedziałaś? — wtrąciła blondynka.

— Nie zdradzę wszyskiego, ale mogę powiedzieć, że będzie piknik... i weź ze sobą jakiś sweterek...

Razem z Lily pomogłyśmy przygotować ubrania dla przyjaciółki. Kiedy wybiła na zegarze za pięć ósma Marlena podziękowała nam kolejny raz i wyszła do pokoju wspólnego. Gdy zostałyśmy same w pokoju rudowłosa od razu zadała mi pytanie:

— Co zaszło między tobą a Blackiem kiedy przyszłam po ciebie?

— Nic, rozmawialiśmy i tyle... nie wiem o co ci chodzi — po tych słowach rzuciłam się na swoje łóżko.

— Liz, byłaś cała czerwona na twarzy, po za tym jak was zobaczyłam na błoniach byliście bardzo blisko siebie... — spojrzała na mnie znacząco.

— Oj no dobrze, całowaliśmy się, zadowolona?

— Nie wiem, to znaczy wiesz jaki on jest... — wepchnęła się na łóżko obok mnie, nie przeszkadzało mi to. — Nie chcę żebyś przez niego cierpiała...

— Lils, spokojnie to był tylko pocałunek. To nie oznacza, że od razu mamy być parą czy brać ślub...

— Po prostu, jak zrobi ci krzywdę to przysięgam, że go wykastruję...

— Kochana jesteś — przytuliłam się do niej. — Ale nie musisz się martwić, nic do niego nie czuję.

my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz