Widziała jak Black mnie pocałował? Mam nadzieję, że nie... Nikt nie może wiedzieć. Ja nawet nic do niego nie czuję, jest moim przyjacielem i tyle... Co mi strzeliło do głowy, żeby to odwzajemnić?! Boże jestem skończoną idiotką.
— Coś się stało Liz? — Lily wyrwała mnie z zamyślenia.
— Nie, a miało coś się stać? — odpowiedziałam zmieszana nie do końca wiedząc co ma na myśli.
— Jesteś cała czerwona na twarzy i idziesz zamyślona — spojrzała na mnie podejrzliwie. — Uważaj ściana!
— Co? — tyle zdążyłam powiedzieć zanim moje ciało zderzyło się z twardą powierzchnią. Z impetem upadłam na podłogę.
— Właśnie o tym mówię — rudowłosa pomogła mi wstać po czym ruszyłyśmy dalej.
Kiedy wkroczyłyśmy do naszego dormitorium Marlena właśnie wychodziła z toalety. Miała na sobie jasnoróżowy szlafrok, a włosy owinięte białym ręcznikiem.
— Kompletnie nie wiem w co mam się ubrać — powiedziała z lekką frustracją.
— Remus mówił gdzie chce cię zabrać? — zapytałam.
— Nie, powiedział tylko żebyśmy się spotkali w pokoju wspólnym o ósmej...
— Wiem! Lily pomóż Marlenie wysuszyć włosy, a ja zaraz wracam... — powiedziałam z tajemniczym uśmiechem i szybko wybiegłam z sypialni.
Natychmiast ruszyłam do dormitorium Huncwotów. Bez pukania otworzyłam drzwi. To jaki panował tam bałagan nie były w stanie opisać żadne słowa. Przeszukałam wzrokiem pomieszczenie i zobaczyłam na Lunatyka szukającego czegoś w kufrze.
— Remusie — natychmiast do niego podeszłam. — Musisz mi coś powiedzieć...
— Ja? — zapytał zdezorientowany.
— Nie ten obok — powiedziałam z sarkazmem. — Tak ty Remusie, co planujesz na randkę z Marleną?
Usiadłam obok niego i przyjrzałam się jego twarzy. Znajdowało się na niej kilka małych blizn, zapewne były skutkiem przemian chłopaka. Błyszczące miodowe oczy dodawały mu uroku. Włosy natomiast miał gęste w kolorze jasnego brązu.
— Chciałem żebyśmy poszli do sali astronomicznej... — zerknął na mnie niepewnie. — Moglibyśmy oglądać gwiazdy, zamkerzałem też iść po jakieś jedzenie do kuchni...
— Świetny pomysł, tylko gorzej by było jak by ktoś was nakrył — zamyśliłam się. — Mam pomysł, chodź ze mną.
Pociągnęłam go za rękę. Zamierzałam mu powiedzieć o Pokoju Życzeń. Wiem o jego „futerkowym problemie" więc czas bym powiedziała mu o swoim sekrecie... Syriusz jest w to zamieszany, ale chyba się nie obrazi jak powiem Lunatykowi o tym. Zaprowadziłam go na siódme piętro.
— Czemu tu jesteśmy? — zapytał.
— Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak pokój życzeń? — spojrzałam na niego z uśmiechem.
— Tak, ale podobno to tylko legenda...
— Otóż nie bardzo — zakręciłam się wokół własnej osi. — Pokój życzeń znajduje się tutaj.
Wskazałam ręką ścianę znajdującą się naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami.
— Co dokładnie trzeba zrobić by się do niego dostać? — zapytał zaciekawiony.
— Mój drogi przyjacielu — podeszłam do niego i objęłam go ramieniem. — Musisz przejść trzy razy wzdłuż tej oto ściany i dokładnie pomyśleć o tym czego chcesz, musisz wyraźnie określić cel użycia pokoju, bo inaczej może wejść ktoś niepożądany — poruszyłam znacząco brwiami przez co chłopak leciutko się zarumienił. — Pokażę ci.
Podeszłam do jednego końca ściany. Oczywiście, że go nie zabiorę na tę polanę gdzie wchodzimy tylko ja i Syriusz.
Pomyślałam o pokoju do ćwiczeń zaklęć. Przeszłam wzdłuż ściany trzy razy myśląc o tym czego chcę. Po tym w ścianie pojawiły się drzwi. Rozejrzałam się dookoła, oprócz mnie i Remusa nikogo tu na szczęście nie było. Pchnęłam lekko drzwi. Weszliśmy tam powoli.
— I jak? — odwróciłam się do chłopaka.
— Niesamowite — szepnął baby sam do siebie po czym odchrząknął. — Wspaniale Liz, kiedy to odkryłaś?
Lekko się zaczerwieniłam myśląc o tym, że pierwszy raz trafiłam tu właśnie z Syriuszem.
— Możesz mi powiedzieć, nikomu nie powiem — podszedł do mnie, a swoje dłonie położył na moich barkach.
— Ja...
— Elizabeth jesteśmy przyjaciółmi, uwierz mi potrafię dotrzymać tajemnicy...
— Och, no dobrze — westchnęłam. — Syriusz mnie tu przyprowadził, powiedział żebym sobie zarzyczyła jakiekolwiek miejsce chcę... no i tak jakoś wyszło, że wiem gdzie ten pokój jest. Uprzedzam twoje pytanie, nie wiem skąd Syriusz o nim wiedział...
— Wiedzę, że coś jeszcze ci leży na sercu — powiedział uważnie przyglądając się mojej twarzy.
— Syriuszijacałowaliśmysiędzisiaj — powiedziałam na jednym wdechu i poczułam ogromne ciepło na twarzy.
— Co? Możesz powtórzyć, ale wolniej?
Wzięłam głęboki oddech.
— Syriusz i ja całowaliśmy się dzisiaj... — teraz to już w ogóle zasługuje na puchar największego buraka, super.
Odwróciłam się tyłem do Lupina.
— I jak się z tym czujesz? — zapytał.
—Były świetnie, podobało mi się, ale...
-Ale...?
— Ale nie wiem co on o tym myśli, Lily mnie wtedy wyciągnęła do Marleny i nie rozmawialiśmy o tym... Poza tym on jest moim przyjacielem, nic więcej. Dobra, koniec tego tematu — z powrotem się do niego odwróciłam. — Wiesz już gdzie chcesz zabrać Marlenę?
— Myślę, że tak — opowiedział pewnie uśmiechając się pod nosem.
— Świetnie w takim razie powiedz mi co to ma być...
— Ymm, możemy tu pooglądać gwiazdy i zrobić sobie piknik...
— Świetny pomysł, ale pamiętaj jedzenie weź z kuchni, przez prawo Gampa nigdy nie pojawi się tu jedzenie.
Wróciliśmy do pokoju wspólnego, a następnie każdy ruszył w swoją stronę. Weszłam do naszego dormitorium.
— Wreszcie — powiedziała zniecierpliwiona Lily. - Gdzie ty się tak długo podziewałaś?
— Ciebie też miło widzieć — wyszczerzyłam się. — Poszłam zrobić obchód i zorientować się co do randki Remusa i Marleny...
— I czego się dowiedziałaś? — wtrąciła blondynka.
— Nie zdradzę wszyskiego, ale mogę powiedzieć, że będzie piknik... i weź ze sobą jakiś sweterek...
Razem z Lily pomogłyśmy przygotować ubrania dla przyjaciółki. Kiedy wybiła na zegarze za pięć ósma Marlena podziękowała nam kolejny raz i wyszła do pokoju wspólnego. Gdy zostałyśmy same w pokoju rudowłosa od razu zadała mi pytanie:
— Co zaszło między tobą a Blackiem kiedy przyszłam po ciebie?
— Nic, rozmawialiśmy i tyle... nie wiem o co ci chodzi — po tych słowach rzuciłam się na swoje łóżko.
— Liz, byłaś cała czerwona na twarzy, po za tym jak was zobaczyłam na błoniach byliście bardzo blisko siebie... — spojrzała na mnie znacząco.
— Oj no dobrze, całowaliśmy się, zadowolona?
— Nie wiem, to znaczy wiesz jaki on jest... — wepchnęła się na łóżko obok mnie, nie przeszkadzało mi to. — Nie chcę żebyś przez niego cierpiała...
— Lils, spokojnie to był tylko pocałunek. To nie oznacza, że od razu mamy być parą czy brać ślub...
— Po prostu, jak zrobi ci krzywdę to przysięgam, że go wykastruję...
— Kochana jesteś — przytuliłam się do niej. — Ale nie musisz się martwić, nic do niego nie czuję.
CZYTASZ
my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]
FanficKiedy miała niecały roczek oddano ją do sierocińca. Teraz ma prawie jedenaście lat i pomimo tego, iż nie zna swoich rodziców, to za nimi tęskni. Każdego ranka, zanim otworzy oczy, ma nadzieję, że to tylko zły sen i, że za chwilę zawoła ją mama na py...