10.

478 26 0
                                    

•Perspektywa Lily•

W trakcie śniadania Liz powiedziała, że musi coś załatwić a potem wyszła z Wielkiej Sali. Nie wiem gdzie poszła ani po co, ale jestem strasznie ciekawa.

— Lily!

Zobaczyłam jak ktoś macha mi przed twarzą ręką.

— Co? Co się stało?

— Lils, mówiłam, że idę z Remusem na błonia.

— Okej, baw się dobrze — uśmiechnęłam się do blondynki.

Kiedy Lupin i McKinnon poszli zostałam sama z Blackiem, Pettigrewem i Potterem. Miałam nadzieję, że Potter chociaż dzisiaj da mi spokój z zapraszaniem mnie na randkę...

— Skoro mamy dzisiaj walentynki to może... — okularnik przysunął się bliżej mnie. — ...umówisz się ze mną Evans?

...a jednak się przeliczyłam... ugh...

— Nie.

— Evans, daj się zaprosić — spojrzał na mnie wzrokiem „szczeniaczka".

— Dasz mi w końcu spokój, Potter?

— Ale kochanie...

— Nie. Mów. Do. Mnie. Kochanie!

Po tych słowach wstałam i poszłam poszukać Severusa.

 Po tych słowach wstałam i poszłam poszukać Severusa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

•Perspektywa Marleny•

— Do zobaczenia później — cmoknęłam Remusa w policzek, a następnie ruszyłam do swojego dormitorium.

Kiedy tam weszłam usłyszałam czyjś szloch. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że łóżko Elizabeth jest zakryte kotarami. Podeszłam bliżej i odchyliłam lekko kotarę. Leżała tam Liz zakryta kołdrą po sam czubek nosa, płakała.

— Marlena? — pociągnęła głośno nosem.

— Co się stało Liz? Czemu płaczesz?

Blondynka podniosła się do pozycji siedzącej i wskazała ręką żebym usiadła obok niej. Uczyniłam to po czym przytuliłam ją do siebie.

— Powiesz mi co się stało?

— Do-Dominc... Dominc... on...

— Dominic? Co z nim?

— Bo... on ze mną... ZERWAŁ — dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej.

my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz