Obudziło mnie lekkie szturchanie. Powoli i niechętnie otworzyłam oczy. Nade mną pochylała się z tajemniczym uśmiechem Lily Evans. Spojrzałam na nią pytająco i podniosłam się do pozycji siedzącej.
– Marlena i ja, zastanawiamy się z kim się wczoraj spotkałaś... – powiedziała powoli.
– Która jest godzina? – wychrypiałam.
– Pięć po siódmej – odpowiedziała blondynka.
– Jest tu Dorcas? – rozejrzałam się po pomieszczeniu.
– W łazience – rudowłosa zrobiła się zniecierpliwiona. – Powiesz z kim byłaś?
– Po śniadaniu – podeszłam do kufra. – Wolałabym żebyśmy były tylko we trzy...
*
Tak jak powiedziałam tak zrobiłyśmy. Najpierw poszłyśmy na śniadanie, a dwadzieścia minut przed rozpoczęciem lekcji znalazłyśmy jakiś pusty kąt żebyśmy mogły porozmawiać.
– No więc? – spytała wyczekująco Evans.
– Lucjusz Malfoy – powiedziałam na jednym tchu.
– Malfoy? Gdzie? – Marlena rozejrzała się po korytarzu.
– Ona chyba miała na myśli, że spotkała się z Malfoyem... – słychać było niepewność w głosie rudowłosej.
– Na prawdę? To on cię zaprosił...
– Nie do końca chodziło mu o mnie – wytłumaczyłam im kogo tak na prawdę zaprosił i jaka zaszła pomyłka. Opowiedziałam im też o naszej ucieczce przed woźnym. – On wcale nie jest taki okropny jak się wydaje.
— Uważaj, bo się zakochasz — powiedziała bez zastanowienia blondynka.
— Błagam cię Mar, skąd ci to przyszło do głowy? Dałam sobie przecież spokój z chłopcami, pamiętasz?
— Och naprawdę? — spojrzała na mnie Lily znacząco. — A pocałunek z Syriuszem?
— Przecież wiesz, że to nic nie znaczyło...
— Całowałaś się z Syriuszem Blackiem? — krzyknęła blondynka ze zdziwieniem.
— Ciszej! — zwróciłam jej uwagę. — Cala szkoła nie musi o tym wiedzieć.
– Niech ci będzie — powiedziała Marlena po czym spojrzała na zegarek zdobiący jej rękę. – Powinnyśmy już iść do sali, żeby zająć dobre miejsca.
Poszłyśmy więc do klasy, a po drodze dziewczyny zadawały mi mnóstwo pytań dotyczących ślizgona, z którym się spotkałam.
– Dlaczego tam z nim zostałaś skoro mówił ci, że nie chce twojej pomocy? – Marlena spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.
– Nie wiem, no po prostu chciałam być miła... – westchnęłam nie wiedząc co odpowiedzieć.
– Pomożesz mu umówić się z Narcyzą? – to pytanie padło z ust Lily.
– Myślę, że tak... jeżeli on będzie tego chciał to mu pomogę – wzruszyłam ramionami.
– Komu pomożesz? – zapytał Syriusz obejmując mnie ramieniem.
– Mojemu koledze... – strzepnęłam jego rękę.
– Uu, Lizzy ma chłopaka — schował dłonie do kieszeni spodni.
Kiedy moje przyjaciółki to usłyszały o mało oczy nie wyszły im z orbit. Dobrze wiem co sobie myślały. Niby ja i Lucjusz? Nie mam mowy. Na szczęście Black nie wiedział o moim spotkaniu i wolę żeby tak pozostało.
— Trafiłem w punkt? — spojrzał na nasze twarze wyraźnie zadowolony.
— Chciałbyś — prychnęłam i zajęłam jedno z wolnych miejsc w sali.
Natychmiast usiadł obok mnie zajmując miejsce Lily, która w tym układzie została zmuszona do siedzenia z Potterem. Syriusz podparł się na łokciu i zaczął się we mnie wpatrywać.
— Ja wiem, że jestem piękna, Black — zrobiłam taką samą pozę jak on. — Ale twoje gapienie się mnie krępuje.
— Po prostu zastanawiam się kim może być twój nowy kolega — zrobił zamyśloną minę.
— Nie musisz wszystkiego wiedzieć — mruknęłam po czym puściłam do niego oczko.
— To aż taka tajemnica?
— Możliwe, poza tym myślę, że byś go nie polubił...
— Johnson, Black koniec pogaduszek! — w sali pojawił się profesor Vincent
Bode, nauczyciel obrony przed czarną magią. — Dziś zajmiemy się zaklęciami niewerbalnymi, otwórzcie podręczniki na stronie czterdziestej siódmej...Lekcje tego dnia mijały bardzo wolno, a na dodatek chyba wszyscy nauczyciele z jakimi mieliśmy dziś lekcje się zmówili i zadali nam bardzo dużo prac domowych. Dlatego też razem z dziewczynami siedziałyśmy do bardzo późna i odrabiałyśmy te lekcje, aby nie mieć zaległości.
CZYTASZ
my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]
FanficKiedy miała niecały roczek oddano ją do sierocińca. Teraz ma prawie jedenaście lat i pomimo tego, iż nie zna swoich rodziców, to za nimi tęskni. Każdego ranka, zanim otworzy oczy, ma nadzieję, że to tylko zły sen i, że za chwilę zawoła ją mama na py...