7.

569 30 0
                                    

Przez tego idiotę przyszłam jeszcze bardziej spóźniona niż byłam, a na dodatek dostałam szlaban... Super!

— Liz! Liz!

Usłyszałam jak ktoś mnie woła, ocknęłam się i spojrzałam na osobę, która machała ręką przed moją twarzą, Lily.

— Słucham cię Lily.

— Nie, nie słuchasz mnie. Opowiadałam ci o tym co mówił na początku lekcji profesor Slughorn...

— Przepraszam Lils, po prostu jestem wściekła na Blacka i Meadows. A tak w ogóle gdzie Mar?

— To też Ci mówiłam — powiedziała lekko poirytowana. — Mamy teraz wolną godzinę więc Remus zaoferował Marlenie korepetycje z historii magii.

— Okej, ale ona chyba poszła nie tylko na korepetycje, co? — poruszyłam znacząco brwiami.

— Możliwe... widać, że podoba jej się Remus — zaśmiałyśmy się.

— O co tak tu wesoło? — podszedł do nas James, Peter i Black, ugh... Może pośmiejemy się razem, co?

— Hej Jamie, cześć Peter...

— Cześć chłopcy.

— A ze mną to się nie przywitasz Johnson?

— Nie — odpowiedziałam oschle przypominając sobie jak godzinę temu na niego wpadłam. — Nie rozmawiam z frajerami.

— Nie sądzisz, że takie zachowanie jest niegrzeczne?

— A od kiedy ty jesteś taki grzeczny co? — uniosłam do góry jedną brew.

— Mama cię nie nauczyła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, hmm? — o nie; posunął się za daleko... bez zastanowienia uderzyłam go dłonią w jego policzek, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Im bliżej zbliżałam się do miejsca, w które szłam, tym więcej łez zaczęło mi spływać po policzkach.

•Perspektywa Lily•

Razem z Jamesem i Peterem słuchaliśmy jak Liz i Syriusz się kłócą, znowu.

— Mama cię nie nauczyła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, hmm? — w tym momencie Elizabeth uderzyła Blacka w twarz po czym szybkim krokiem odeszła od nas. Nie dziwię się jej trafił ją w czuły punkt. Nawet mnie się smutno zrobiło.

— Przegiąłeś Black — w końcu się odezwałam.

— Niby jak?! — zapytał trzymając się za miejsce gdzie dłoń Liz zderzyła się z jego policzkiem.

— Jesteś jeszcze bardziej tępy niż myślałam...To przez to co jej powiedziałeś. Przeproś ją.

— Lilka ma rację, idź ją przeprosić — poparł mnie James.

— Dzięki Potter, a ty Black idź ją przeprosić.

— O nie, nie będę jej za nic przepraszać. Przecież moje słowa nie były nawet mocne...

-Dla niej tak. Idź już, bo ja też zaczynam mieć cię dość.

— Dobra już idę, ale nie obiecuję, że wróci szczęśliwa.

— Stary idź już.

Po moich i Pottera słowach poszedł poszukać Liz.

— To co, umówisz się ze mną, Evans?

— A już było tak pięknie... — westchnęłam. — Nie.

•Perspektywa Elizabeth•

  Siedziałam w kącie łazienki i płakałam. Może to głupie zachowanie, ale co miałam innego zrobić. Jego słowa były dla mnie jak cios poniżej pasa... Wiem, że on nie wie, że jestem z domu dziecka, ale i tak bardzo mnie to zabolało... Czym zawiniłam, że zostałam skazana na brak kochających rodziców? Kolejna fala łez... Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Spojrzałam a tam kto? Black... spodziewałam się każdego, ale nie jego.

— Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie dobić? Proszę bardzo...droga wolna — cicho pociągnęłam nosem.

— Przyszedłem cię przeprosić. Nawet nie wiem za co, ale jak już tu jestem to... Przepraszam cię — a potem dodał pod nosem. — Nie wierzę, że to powiedziałem...

— Słyszałam, ale przyjmuję twoje przeprosiny... — sama nie byłam pewna tego co powiedziałam.

— Naprawdę?!

— Tak, przecież skąd miałeś wiedzieć, że nie mam rodziców... — o nie. Powiedziałam to. I to jeszcze jemu. Brawo Elizabeth! Bądź z siebie dumna. — To znaczy chciałam powiedzieć, że skąd miałeś wiedzieć, że...że... rzadko widuję rodziców... tak rzadko widuję rodziców...

— Elizabeth... wiem, że się nie lubimy i tak dalej, ale możesz mi powiedzieć o co chodzi. Bo wiesz, może nie wyglądam ani nie zachowuję się jak ktoś kto potrafi dotrzymać tajemnicy, ale potrafię zachować sekrety dla siebie...

— Skąd mam niby wiedzieć, że nie kłamiesz? — nasze spojrzenia się skrzyżowały. — Hmm? Skąd mam wiedzieć, że jak powiem ci mój sekret ty nie powiesz go komuś innemu, co?

— Po prostu mi zaufaj...

— Wiesz co? I tak nie mam nic do stracenia... O tym co za chwilę ci powiem wiedzą tylko Lily, Marlena i James...

— Mam się bać?

— Nie, ale nie przerywaj mi, okej?

— Okej.

— Kiedy miałam niecały roczek, moi rodzice oddali mnie do sierocińca... — i w tym momencie po moim policzku spłynęła samotna łza...

 — i w tym momencie po moim policzku spłynęła samotna łza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz