Przez tego idiotę przyszłam jeszcze bardziej spóźniona niż byłam, a na dodatek dostałam szlaban... Super!
— Liz! Liz!
Usłyszałam jak ktoś mnie woła, ocknęłam się i spojrzałam na osobę, która machała ręką przed moją twarzą, Lily.
— Słucham cię Lily.
— Nie, nie słuchasz mnie. Opowiadałam ci o tym co mówił na początku lekcji profesor Slughorn...
— Przepraszam Lils, po prostu jestem wściekła na Blacka i Meadows. A tak w ogóle gdzie Mar?
— To też Ci mówiłam — powiedziała lekko poirytowana. — Mamy teraz wolną godzinę więc Remus zaoferował Marlenie korepetycje z historii magii.
— Okej, ale ona chyba poszła nie tylko na korepetycje, co? — poruszyłam znacząco brwiami.
— Możliwe... widać, że podoba jej się Remus — zaśmiałyśmy się.
— O co tak tu wesoło? — podszedł do nas James, Peter i Black, ugh... Może pośmiejemy się razem, co?
— Hej Jamie, cześć Peter...
— Cześć chłopcy.
— A ze mną to się nie przywitasz Johnson?
— Nie — odpowiedziałam oschle przypominając sobie jak godzinę temu na niego wpadłam. — Nie rozmawiam z frajerami.
— Nie sądzisz, że takie zachowanie jest niegrzeczne?
— A od kiedy ty jesteś taki grzeczny co? — uniosłam do góry jedną brew.
— Mama cię nie nauczyła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, hmm? — o nie; posunął się za daleko... bez zastanowienia uderzyłam go dłonią w jego policzek, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Im bliżej zbliżałam się do miejsca, w które szłam, tym więcej łez zaczęło mi spływać po policzkach.
•Perspektywa Lily•
Razem z Jamesem i Peterem słuchaliśmy jak Liz i Syriusz się kłócą, znowu.
— Mama cię nie nauczyła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, hmm? — w tym momencie Elizabeth uderzyła Blacka w twarz po czym szybkim krokiem odeszła od nas. Nie dziwię się jej trafił ją w czuły punkt. Nawet mnie się smutno zrobiło.
— Przegiąłeś Black — w końcu się odezwałam.
— Niby jak?! — zapytał trzymając się za miejsce gdzie dłoń Liz zderzyła się z jego policzkiem.
— Jesteś jeszcze bardziej tępy niż myślałam...To przez to co jej powiedziałeś. Przeproś ją.
— Lilka ma rację, idź ją przeprosić — poparł mnie James.
— Dzięki Potter, a ty Black idź ją przeprosić.
— O nie, nie będę jej za nic przepraszać. Przecież moje słowa nie były nawet mocne...
-Dla niej tak. Idź już, bo ja też zaczynam mieć cię dość.
— Dobra już idę, ale nie obiecuję, że wróci szczęśliwa.
— Stary idź już.
Po moich i Pottera słowach poszedł poszukać Liz.
— To co, umówisz się ze mną, Evans?
— A już było tak pięknie... — westchnęłam. — Nie.
•Perspektywa Elizabeth•
Siedziałam w kącie łazienki i płakałam. Może to głupie zachowanie, ale co miałam innego zrobić. Jego słowa były dla mnie jak cios poniżej pasa... Wiem, że on nie wie, że jestem z domu dziecka, ale i tak bardzo mnie to zabolało... Czym zawiniłam, że zostałam skazana na brak kochających rodziców? Kolejna fala łez... Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Spojrzałam a tam kto? Black... spodziewałam się każdego, ale nie jego.
— Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie dobić? Proszę bardzo...droga wolna — cicho pociągnęłam nosem.
— Przyszedłem cię przeprosić. Nawet nie wiem za co, ale jak już tu jestem to... Przepraszam cię — a potem dodał pod nosem. — Nie wierzę, że to powiedziałem...
— Słyszałam, ale przyjmuję twoje przeprosiny... — sama nie byłam pewna tego co powiedziałam.
— Naprawdę?!
— Tak, przecież skąd miałeś wiedzieć, że nie mam rodziców... — o nie. Powiedziałam to. I to jeszcze jemu. Brawo Elizabeth! Bądź z siebie dumna. — To znaczy chciałam powiedzieć, że skąd miałeś wiedzieć, że...że... rzadko widuję rodziców... tak rzadko widuję rodziców...
— Elizabeth... wiem, że się nie lubimy i tak dalej, ale możesz mi powiedzieć o co chodzi. Bo wiesz, może nie wyglądam ani nie zachowuję się jak ktoś kto potrafi dotrzymać tajemnicy, ale potrafię zachować sekrety dla siebie...
— Skąd mam niby wiedzieć, że nie kłamiesz? — nasze spojrzenia się skrzyżowały. — Hmm? Skąd mam wiedzieć, że jak powiem ci mój sekret ty nie powiesz go komuś innemu, co?
— Po prostu mi zaufaj...
— Wiesz co? I tak nie mam nic do stracenia... O tym co za chwilę ci powiem wiedzą tylko Lily, Marlena i James...
— Mam się bać?
— Nie, ale nie przerywaj mi, okej?
— Okej.
— Kiedy miałam niecały roczek, moi rodzice oddali mnie do sierocińca... — i w tym momencie po moim policzku spłynęła samotna łza...
CZYTASZ
my story with marauders || syriusz black [WOLNO PISANE]
FanfictionKiedy miała niecały roczek oddano ją do sierocińca. Teraz ma prawie jedenaście lat i pomimo tego, iż nie zna swoich rodziców, to za nimi tęskni. Każdego ranka, zanim otworzy oczy, ma nadzieję, że to tylko zły sen i, że za chwilę zawoła ją mama na py...